Żużel. Transferowa taktyka Jakuba Miśkowiaka sprawdza się idealnie. Inni mają problemy, a on jest panem własnego losu

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak przed Mateuszem Świdnickim
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jakub Miśkowiak przed Mateuszem Świdnickim

Mateusz Bartkowiak czekał ponad 90 dni na wypożyczenie do Grudziądza, a Aleksander Grygolec popadł w konflikt z Orłem Łódź i nie może zmienić klubu. Takich problemów nigdy nie miał Jakub Miśkowiak. I raczej mieć nie będzie, bo przyjął dobrą taktykę.

- Dobrze wiem, jak tematy juniorskie wyglądają od środka. 80 proc. kontraktów jest podpisywanych z dnia na dzień. Zdarza się tak, że młody chłopak w poniedziałek zdaje licencję, we wtorek zawiera umowę, a w środę jedzie w zawodach. Niestety, później czasami okazuje się, że pośpiech nie był wskazany. Znam przypadki, że takie umowy nie były czytane przez żużlowców i ich otoczenie, bo liczyła się tylko stawka za zawody młodzieżowe - mówi nam Sławomir Kryjom.

Ekspert nie zarzuca oczywiście Mateuszowi Bartkowiakowi i Aleksandrowi Grygolcowi, że ci nie przeczytali swoich kontraktów. Zwraca jednak, że obaj juniorzy nie powinni być zaskoczeni problemami, na które napotkali przy zmianie barw klubowych. Jeden i drugi żużlowiec zdecydował się w końcu na podpisanie wieloletniej umowy.

- Czytanie umów to jedno, a poza tym trzeba planować swoje sportowe życie i myśleć, co może się wydarzyć za rok, dwa czy trzy lata. To nie jest tak, że ktoś podpisze dłuższą umowę i nagle po roku stwierdzi, że chce czegoś innego, a klub pójdzie mu na rękę. Takie czasy w polskim żużlu dawno się skończyły. Jeśli ktoś nie jest czegoś pewny, to powinien wiązać się na rok - tłumaczy Kryjom.

Dobrym przykładem jest Jakub Miśkowiak, który od początku swojej kariery podpisuje roczne kontrakty. Ten temat doskonale zna prezes Michał Świącik, który po zakończeniu każdego sezonu musi negocjować warunki nowej umowy z otoczeniem żużlowca.

- Dzięki temu Jakub jest panem własnego losu. Niepewność w tym przypadku jest po stronie Eltrox Włókniarza Częstochowa, który musi o niego zabiegać. Żużlowiec dyktuje w tym przypadku warunki współpracy, więc jest w położeniu idealnym. Poza tym, jeśli w klubie wydarzy się coś niespodziewanego, to jest wolny i może swobodnie planować swoją karierę - podsumowuje Kryjom.

Zobacz także:
Z Łagutą będzie jak z Hampelem i Kołodziejem?
Grigorij Łaguta na dłużej w Motorze Lublin?

ZOBACZ WIDEO Żużel. Chcą sprawdzić Andersa Thomsena?! Duńczyk przekonuje, że stać go na wiele

Komentarze (9)
avatar
R4vix
18.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jest i on... Tomek znowu zrzucił bombę, jak amerykańce na Japonię! 
avatar
CKM_
16.02.2021
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Słowa Kryjoma mogą się odnosić chyba wyłącznie do zawodników szkolonych indywidualnie, prywatnie, a takich jest niewielu. Pozostałych szkolą kluby, łożą na to kasę i poświęcają swój czas. I pot Czytaj całość
avatar
mar58
16.02.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tak samo wygląda sytuacja Cierniaka który zdawał licencje nie jako zawodnik Unii lecz szkółki Jaskółki.. Grygolec zrobił błąd opuszczając Krosno i zdając się na zdawanie licencji w barwach Łodz Czytaj całość
avatar
Milena
16.02.2021
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Miskowiak to nie porownanie bo on zaczynał majac wsparcie wujka wiec i sprzet mial mogl podpisac gdzie chce i podpisal w jakims małym klubie crossowym. A Ci co nie maja wsparcia i muszą liczyć Czytaj całość
avatar
DonLemon ACM and CKM
16.02.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Już się zbierałem do napisania komentarza, ale przeczytałem wpis Erika i w sumie nie mam nic do dodania. Przykład Miśkowiaka nie jest miarodajny.