Żużel. Ważna zmiana w polskich Grand Prix! Nie każdy będzie mógł dostać "dziką kartę"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jack Holder
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jack Holder

W ostatnim tygodniu w Regulaminie Zawodów Motocyklowych na Torach Żużlowych pojawiła się dosyć istotna zmiana. Dotyczy ona m.in. przyznawania "dzikich kart" do turniejów Speedway Grand Prix, rozgrywanych na terenie Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Wspomniana nowa regulacja pojawiła się wraz z kolejną aktualizacją i w sposób bardzo jasny i precyzyjny definiuje zasady jednorazowych zaproszeń od organizatorów, na zawody cyklu SGP w naszym kraju. Dokładny jej zapis brzmi:

"Do zawodów Speedway Grand Prix World Championship rozgrywanych na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej PZM zgłasza do FIM jako kandydaturę do "dzikiej karty" wyłącznie zawodnika posiadającego ważną licencję "Ż". Zawodnik, aby wziąć udział w zawodach Speedway Grand Prix World Championship rozgrywanych na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej jako zawodnik rezerwowy musi posiadać ważną licencję "Ż"."

Tym samym w kolejnych odsłonach walki o Indywidualne Mistrzostwo Świata, które odbędą się na polskich stadionach, do "dzikich kart" oraz na pozycje rezerwowe mogą zostać nominowani tylko Polacy. Zmiana ta może wywołać dyskusję, gdyż zapis ten będzie miał zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Tata Thomsena zestresował się. On sam podszedł do tematu spokojniej

O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy trenera polskiej reprezentacji, Rafała Dobruckiego. - Uważam, że to jest reakcja na to, co się działo w ubiegłym roku. Sądzę, że jeżeli zawody rozgrywane są w Polsce, to powinniśmy to wykorzystać na każdej płaszczyźnie. Zależy nam na tym, aby dawać swoim zawodnikom szansę jazdy z najlepszymi, a nie chcemy, aby "dzika karta" była nie "dziką", a "przetargową" dla pozyskania obcokrajowca. Sądzę, że każdy powołany do SGP w Polsce Polak będzie zdecydowanie atrakcyjniejszy dla widowiska i dla kibiców, niż jakikolwiek obcokrajowiec lokalnego klubu, a korzyści, które z tego startu wyciągnie, będą procentowały dla nas i być może dla reprezentacji. Nie widzę więc powodu, dla którego mielibyśmy z tego rezygnować - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty, trener kadry.

Taka decyzja z pewnością była przemyślana. W jakim gronie została podjęta? - Ja dyskusję na ten temat prowadziłem głównie z Przewodniczącym GKSŻ, Piotrem Szymańskim i wyraziłem swoją opinię, zgodną z tym co zapisano - dodaje Dobrucki.

Można się zastanawiać, czy w tej sytuacji "dzikie karty" zostaną przyznane zawodnikom powołanym do reprezentacji Polski, czy może tym, którzy bronią barw klubów organizatorów. - Jedynym warunkiem jest to, że do "dzikiej karty" musi być wyznaczony zawodnik z licencją "Ż". Nie było dalszych ustaleń, ale to w jakiś sposób regulują przepisy, gdyż Polski Związek Motorowy musi zaakceptować taką propozycję.

Na koniec zapytaliśmy, czy wprowadzenie tego dokładnie teraz, mogło być małym "rewanżem" na FIM za nowe reguły w Drużynowych Mistrzostwach Świata Juniorów, które pojawiły się w ostatnim czasie. - Ta zmiana w regulaminie nie miała nic takiego na celu. To nie przyświecało temu pomysłowi. Myślę, że każda federacja, organizując to "u siebie", powinna mieć taką możliwość. Uważam, że my jesteśmy dzisiaj w takiej sytuacji, aby móc to absolutnie egzekwować. Można powiedzieć, że obecnie cały światowy żużel opiera się na Polsce, więc sądzę, że z tego powodu powinniśmy mieć jak największe przywileje i walczyć o nie na całym żużlowym polu - kończy Rafał Dobrucki.

Przypomnijmy, że przeważnie powyższa zasada była w polskich imprezach stosowana. Pojawiały się jednak wyjątki - sporo emocji wywołało nominowanie do dwóch turniejów w sezonie 2011 Darcy'ego Warda. Wówczas tłumaczono to "umową" z FIM, za przyznanie stałego miejsca w cyklu SGP Januszowi Kołodziejowi. Na kolejny przypadek "dzikich kart" dla zawodnika spoza Polski, czekaliśmy 9 lat. W ubiegłym sezonie do rund rozgrywanych w Gorzowie został nominowany Anders Thomsen, natomiast do tych w Toruniu wyznaczono Jacka Holdera. Obaj zawodnicy reprezentowali miejscowe kluby.

Ubiegłorocznych decyzji nie krytykowano już tak, jak w sezonie 2011 w przypadku Warda, nie wszystkim jednak one się podobały. W myśl wprowadzonej zmiany, w kolejnych turniejach serii SGP na terenie Polski będą mogli występować już tylko krajowi zawodnicy. Do sytuacji takich, jak w sezonach 2011 i 2020 zatem już nie dojdzie. Oczywiście jeśli FIM zaakceptuje przesłane kandydatury, co do tej pory było normą.

Czytaj także:
- Apator zmienia taktykę. Kiedyś odkrywał młodych Australijczyków. Teraz postawi na inny kierunek
- Król Woryna Pierwszy - gdzie jest Rybnik

Źródło artykułu: