Żużel. O tym, jak w śniegu w przeddzień Sylwestra ścigano się na warszawskiej Gwardii. "Śnieg cały czas był na torze"

Agencja Gazeta / Sławomir Kamiński / Turniej Sylwestrowy w Warszawie w 1999 roku
Agencja Gazeta / Sławomir Kamiński / Turniej Sylwestrowy w Warszawie w 1999 roku

- Specyficzny, dziwny turniej. Dziś na takim torze na pewno by się nie odbył. Po trzech miesiącach bez treningu można było jednak pojeździć - mówi Robert Kościecha, który 21 lat temu wygrał Turniej Sylwestrowy na stadionie Gwardii w Warszawie.

Termin imprezy w Warszawie był z pewnością nietypowy jak na polskie warunki. Wprawdzie od 1993 roku zawsze w grudniu regularnie odbywał się Turniej Gwiazdkowy w Pile (i to zwykle z mocną obsadą), to jednak w okresie świąteczno-noworocznym nikt o ściganiu na żużlu w Polsce nie myślał. Tymczasem dokładnie 21 lat temu, 30 grudnia 1999 roku Władysław Gollob podjął się wyzwania i na stadionie Gwardii zorganizował Turniej Sylwestrowy.

Interesujące nazwiska w stolicy

Na Rakowiecką zjechało kilkunastu zawodników z całej Polski. Największymi gwiazdami byli ci, którzy ostatecznie zajęli solidarnie czołowe lokaty w klasyfikacji. W tym gronie byli przedstawiciele świeżo upieczonego wtedy drużynowego mistrza Polski z Piły, gdzie działał wspomniany "Papa". Wystąpili m.in. Rafał Dobrucki, Jacek Gollob czy Jarosław Hampel.

W przededniu Sylwestra w Warszawie obecni byli również zawodnicy z innej czołowej drużyny w kraju, Apatora Toruń. - Otrzymaliśmy zaproszenie do klubu, pojechałem tam razem z Mariuszem Puszakowskim i Wiesławem Jagusiem - mówi triumfator zawodów, Robert Kościecha, który od razu przy tym dodaje: - Specyficzny, dziwny turniej. Dziś na takim torze na pewno by się nie odbył. Po trzech miesiącach bez treningu można było jednak pojeździć.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Nasz rozmówca ostatecznie zajął 1. miejsce, wygrywając w finale z Wiesławem Jagusiem, Dobruckim i Gollobem. - Udało mi się ten turniej wygrać. Wszedłem do finału, tam wygrałem start i bardzo się cieszyłem, że się udało. Ten turniej był bardziej pokazowy, ale gdy siada się na motocykl, zawsze chce się wygrać - opowiada trener juniorów w MrGarden GKM-ie Grudziądz.

Ekstremalne warunki do ścigania

Turniej w stolicy odbywał się rzecz jasna w ekstremalnych warunkach. Niska temperatura i padający śnieg były tym, czego wszyscy mogli się tamtego dnia spodziewać i z czym trzeba było się zmierzyć. Jak radzić sobie wtedy z odczuwanym chłodem? - Zimno czuje się, gdy wychodzi się przebranym z szatni, gdzie jest ciepło. Człowiek się rozgrzeje, ale to ciepło i tak potem ucieka. Jak się jedzie, to tego jakoś bardzo się zimna nie odczuwa. Jedynie w polikach i rękach, ale jest taka adrenalina, że się o tym nie myśli - relacjonuje nasz rozmówca.

Jazda po dłuższym rozbracie z motocyklem nie była łatwa. W grudniu nikt nigdy na torze nie trenuje, do tego dochodziły opady. - Pamiętam, że śnieg cały czas był na torze. To było niespotykane, bo na Gwiazdce w Pile on był z niego ściągany, a tutaj był i na torze, i w parkingu. Większość zawodników miała problemy z dojechaniem do mety, bo motocykle były po prostu zalewane. My znaleźliśmy patent, żeby tak nie było i się nam udało - stwierdza Kościecha.

Wojciech Jankowski z WTS-u Warszawa opowiada z kolei o tym, że nawierzchnia na Gwardii sama w sobie była specyficzna. - Był to żużel wielkopiecowy, który wbrew pozorom dobrze radził sobie z wodą i dzięki temu nawet w tamtych warunkach, gdy był on trochę zmrożony, udało się te zawody przeprowadzić. Ten ślizg kontrolowany był dzięki temu możliwy. Wydaje się, że na sjenitowej byłoby to natomiast już niemożliwe. Byłoby duże błoto i zawodnicy mieliby duży problem. Poza tym, tam, cokolwiek by się z nim nie zrobiło, to zawsze było twardo - mówi.

Wątpliwości co do tego, że obecnie nikt nie pozwoliłby sobie na zawody w takich warunkach, nie ma Kościecha. - Tor, jaki wtedy był, dziś już jest niespotkany. W takich warunkach się na żużlu nie jeździ i to był dla nas problem. Pojechaliśmy z marszu, a do tego były te ogólnie specyficzne warunki. Na szczęście obyło się bez kontuzji i nikt nic sobie nie zrobił. Z dnia na dzień, bez treningu, zawsze jest ciężko - przyznaje dwukrotny złoty medalista DMP.

Celem była promocja i zapowiedź nowych czasów

Czym tak naprawdę był Turniej Sylwestrowy? Nie tylko kolejnym w latach 90. pokazem żużla w Warszawie i samą w sobie ciekawostką z uwagi na termin, ale też małą zapowiedzią powrotu speedwaya w większym wydaniu do stolicy. Już w 2000 roku Gwardia Warszawa wystąpiła w II Lidze. Wówczas misja utworzenia drużyny w największym polskim mieście się powiodła.

Na liście startowej wspominanego turnieju widniało przy tym sześć nazwisk, które wkrótce przywdziały plastron z Syrenką w pierwszym, historycznym sezonie Gwardii w drugiej lidze. Byli to kupieni za kwotę 10 tysięcy złotych: Wiesław Ośkiewicz (z Grudziądza) i Remigiusz Wronkowski (z Torunia), a ponadto pozyskani bezpłatnie: Dariusz Patynek (z Bydgoszczy), Arkadiusz Zaremba (z Krakowa), Marek Ochal i Jarosław Wiśniewski (obaj z Lublina).

- Był wtedy duży nacisk na to, żeby w tej Warszawie był klub. Bardzo duże miasto, dlatego chyba całe środowisko żużlowe chciało, żeby tam coś się ruszyło. Bardzo popularny sport, wspierany przez sponsorów i kibiców. Chcieliśmy tego wszyscy i ten klub powstał, ale długo nie przetrwał. Na turnieju chodziło o dobrą zabawę i na pewno coś się udało rozpropagować - twierdzi Robert Kościecha.

Szybki koniec, a problem od lat ten sam

Liga w Warszawie przetrwała jednak tylko do 2003 roku. Trzy pierwsze sezony miały miejsce w drugiej lidze, a ostatni w pierwszej. Mająca coraz większe problemy natury finansowej Gwardia wycofała się w końcu z rywalizacji na zapleczu Ekstraligi i więcej żużla w takim charakterze już nigdy w stolicy nie było. Jankowski przypomina, że permanentnym kłopotem była i cały czas jest też kwestia samego obiektu przy ulicy Racławickiej.

- Od lat jest stały problem z właścicielem obiektu, w tym nic się nie zmieniło. Budowanie czegoś trwałego, gdzie nie ma się dostępu do obiektu, albo jest on krótkookresowy i gdy samorząd nie jest w to zaangażowany, jest utrudnione. Wydaje mi się, że tu był i jest pies pogrzebany. To dalej jest teren należący do Skarbu Państwa i jeśli nie zarządza tym żadna jednostka dedykowana do sportu, to nie ma na to szans. A jakiekolwiek inwestycje zwykle czyni samorząd. Tutaj tak nie jest - kwituje menadżer WTS-u, który szerzej na temat stadionu Gwardii wypowiadał się dla portalu WP SportoweFakty w listopadzie.

Wyniki Turnieju Sylwestrowego w Warszawie, 30.12.1999 r.:

1. Robert Kościecha (Apator Toruń) - 10 (3,2,3,2) + 1. miejsce w finale
2. Wiesław Jaguś (Apator Toruń) - 11 (3,2,3,3) + 2. miejsce w finale
3. Rafał Dobrucki (Polonia Piła) - 11 (3,3,3,2) + 3. miejsce w finale
4. Jacek Gollob (Polonia Piła) - 7 (1,1,2,3) + 4. miejsce w finale
5. Jarosław Hampel (Polonia Piła) - 6 (d,3,3,d)
6. Tomasz Cieślewicz (Pergo Gorzów) - 6 (w,2,3,1)
7. Dariusz Patynek (Polonia Bydgoszcz) - 5 (2,3,0,w)
8. Grzegorz Knapp (GKM Grudziądz) - 5 (2,d,1,2)
9. Mariusz Puszakowski (Apator Toruń) - 5 (1,0,1,2)
10. Mariusz Franków (Polonia Piła) - 4 (1,2,1,t)
11. Karol Malecha (Iskra Ostrów) - 3 (0,1,2,d)
12. Piotr Świst (Stal Rzeszów) - 2 (2,d,-,-)
13. Arkadiusz Zaremba (Wanda Kraków) - 0 (0,d,d,0)
14. Marek Ochal (LKŻ Lublin) - 0 (u,-,d,-)
15. Remigiusz Wronkowski (Apator Toruń) - ns (-,-,-,-)
Jarosław Wiśniewski (LKŻ Lublin) - ns (-,-,-,-)

rez.
Wiesław Ośkiewicz (GKM Grudziądz) - 13 (3,3,2,2,3)
rez. Janusz Ślączka (bez klubu) - 3 (2,d,w,d,d,1)

Sędzia: Ryszard Głód

CZYTAJ WIĘCEJ:
Syn Andy'ego Smitha był skazany na żużel. Teraz spróbuje sił w lidze polskiej
Anita Mazur marzy o F1 i Dakarze. Mówi o propozycji ślubu z Czugunowem [WYWIAD]

Źródło artykułu: