Żużel według Jacka: Trenerzy i menedżerowie niczym piąte koło u wozu [FELIETON]

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Gajewski

- Pozycja trenerów czy menedżerów w klubach nie jest mocna. Czasami traktowani są jak przysłowiowe piąte koło u wozu i dostają do prowadzenia gotowy skład - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski.

W tym artykule dowiesz się o:

"Żużel według Jacka" to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***
Rola trenera czy menedżera sprowadza się coraz częściej do tego, że tylko prowadzą zespół w trakcie meczów, a i czasami to nie jest nawet takie pewne. Wpływu na to, jaki jest skład czy jak zbudowana jest drużyna nie mają wcale albo mają niewielki. Świadczy o tym chociażby fakt, że ktoś podpisuje umowę w klubie, gdzie jest już gotowy skład. Wpływu na jego budowę taki trener czy menedżer nie miał pewnie żadnego albo miał znikomy.

Czasami zdarza się także sytuacja, nawet w klubach, gdzie trenerzy czy menedżerowi pracują już dłużej, że to działacze budują zespół na kolejny sezon. Czasami ze swoimi trenerami uzgadniają to, a czasami nie. To jest problem, bo ktoś inny buduje drużynę, a inny w trakcie sezonu bierze odpowiedzialność za te decyzje personalne.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Gdy coś funkcjonuje nie tak, jak trzeba, gdy pojawiają się problemy, to wtedy obciąża się odpowiedzialnością osobę prowadzącą drużynę. Działacze, prezes, właściciel umywają wówczas ręce i mówią, że to jest wina trenera czy menedżera. Czasami w klubach działają też tzw. szare eminencje, które lubią sobie ponegocjować w kwestii budowy składu, mieć wpływ na drużynę, a odpowiedzialności nie ponoszą żadnej. To nie jest najlepsze rozwiązanie.

Dziwi mnie to, że w żużlu cały czas funkcjonuje przekonanie wśród działaczy, że oni to lepiej zrobią niż trenerzy czy menedżerowie przez nich zatrudniani. W ostatnich latach mieliśmy przykłady, kiedy włodarze klubów brali się za prowadzenie zespołów. To się marnie dla tych drużyn kończyło. Wystarczy przypomnieć sytuację z Torunia.

Moim zdaniem to nie jest najlepsze rozwiązanie, ale niestety, póki co to tak czasami w polskim żużlu funkcjonuje. To też jest chyba trochę słabość naszej dyscypliny. Trenerzy i menedżerowie nie mają zbyt mocnej pozycji w klubach. Czasami traktuje się ich jak przysłowiowe piąte koło u wozu. Nie wszyscy mają przecież nawet możliwość samodzielnego prowadzenia drużyny. Często zdarzają się ingerencje czy w skład czy nawet, kto ma jeździć, pod jakim numerem. Dla mnie jest to chore, bo rozmywa się odpowiedzialność za wyniki zespołu. Jak coś idzie nie tak, to zawsze kozłem ofiarnym robi się trenera czy menedżera.

Zobacz także: Okres transferowy się kończy, a cicho o kilku znanych nazwiskach
Zobacz także: Marka Cieślaka nie ciągnie na emeryturę

Źródło artykułu: