- Trener, musimy podjąć tę decyzję. Kim byś chciał jechać? - zapytał Stanisława Chomskiego Tomasz Michalski. - A szmal mamy? - dopytał trener Moje Bermudy Stali Gorzów. - Mamy - odparł dyrektor gorzowskiego klubu.
Tak zaczyna się film opublikowany przez Moje Bermudy Stal na nieco ponad dobę przed otwarciem okna transferowego. Widzimy na nim Stanisława Chomskiego, Krzysztofa Orła i Tomasza Michalskiego debatujących nt. wzmocnień zespołu.
- Leszno tuza nie puści, Wrocław już sobie zaklepał, Duńczyków nie widzę, bo ich już mamy. Tyle tych nazwisk, a jak przyjdzie co do czego, to nic do wybrania. Każdy się obmurował... - wzdychał Chomski. - Prędzej znajdziemy złoty pociąg w Wałbrzychu, niż zawodnika - żartował Orzeł.
W końcu padł wybór. - To chłop charakterny. U niego pieniądz nie jest najważniejszy, ale jak ktoś mu zajdzie za skórę... - rzucił Chomski tuż przed tym, jak do klubowego gabinetu wparował Marek Grzyb.
- Patrz Krzysiu, zobacz co mam - zakomunikował szef Moje Bermudy Stali. - Na serio? Eee... - nie dowierzał Grzyb. - No! Teraz to jesteśmy w domu, panie prezesie - stwierdził Chomski, spoglądając w ekran telefonu Grzyba.
Kto się na nim znajdował? Oficjalnie odpowiedź poznamy po 1 listopada. Już teraz wiadomo jednak, że chodzi o Martina Vaculika, który wróci do Moje Bermudy Stali Gorzów po dwóch sezonach spędzonych w RM Solar Falubazie Zielona Góra. To będzie jeden z największych ruchów na transferowej giełdzie w PGE Ekstralidze.
Zobacz też:
Żużel. Bartosz Zmarzlik drzewo już zasadził, teraz czeka na syna. Nietypowy prezent dla mistrza
Prezes Stali Gorzów mówi, że trzeba renegocjować umowę z telewizją. Żużel za mocno odstaje od piłki nożnej
ZOBACZ WIDEO Żużel. Pawlicki nigdy nie wyobrażał sobie, że może go spotkać taki sezon