Żużel. Mistrz wziął sprawy w swoje ręce. Wielki mecz Bartosza Zmarzlika [BOHATER KOLEJKI]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik na czele
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik na czele

Jak ktoś miał sprawić, że Moje Bermudy Stal Gorzów odniesie pierwsze w tym sezonie zwycięstwo, to tylko Bartosz Zmarzlik. Mistrz świata wziął w pełni na siebie odpowiedzialność za wynik swojej drużyny i spisał się wyśmienicie.

Ewentualna porażka Moje Bermudy Stal Gorzów z lubelskim Motorem podczas niedzielnego spotkania na stadionie im. Edwarda Jancarza, stawiałaby zespół Stanisław Chomski w wyjątkowo kiepskiej sytuacji. Wygrana Stali oczywiście nie zmieniła diametralnie ich sytuacji w tabeli, ale była konieczna z punktu widzenia atmosfery w klubie, wokół niego i nastrojów kibiców. Wszak gorzowianie pokonali zespół znajdujący się w górnej części PGE Ekstraligi.

Zwycięstwa 47:43 nie byłoby bez znakomicie dysponowanego tego dnia Bartosza Zmarzlika. Mistrz po prostu pokazał, że Gorzów to jego twierdza i będzie jej bronić dopóki starczy mu na to sił. Jeżeli ktoś uważał, że Zmarzlik nie będzie, pisząc kolokwialnie, umierać za Stal, to w niedzielę dostał odpowiedź. Bartosz był skupiony, piekielnie szybki i bezwzględny dla rywali - w znaczeniu takim, że żadnemu nie odpuszczał i musiał z nim wygrać.

Efekt jest taki, że Zmarzlik w sześciu startach zgromadził komplet 18 punktów. Swoją znakomitą dyspozycją cały czas podawał tlen drużynie Stali, która przecież po czterech wyścigach przegrywała już różnicą sześciu punktów. Zmarzlik od razu został przez trenera Stanisława Chomskiego posłany do boju i nie pozwolił na to, aby Motor Lublin powiększył przewagę. Był niczym joker. Choć był to dopiero początek spotkania (5. bieg), okazał się on kluczowy dla tej konfrontacji.

Stal po podwójnej wygranej, która była udziałem Zmarzlika i Niels Kristian Iversen złapała swój rytm. Przed biegami nominowanymi zwycięstwo już właściwie gorzowianie mieli w kieszeni. Jeszcze w 14. odsłonie para Grigorij Łaguta - Mikkel Michelsen dała Koziołkom nadzieje na remis, jednak w wyścigu wieńczącym zmagania jechał Bartosz Zmarzlik i on poukładał ten bieg po swojemu.

A przecież wejście w ten trudny i nadzwyczajny sezon, opóźniony w czasie przez pandemię koronawirusa, Zmarzlik nie miał idealny. Zdarzały się słabsze biegi, ale ciągłą, sumienną pracą uporał się z kłopotami. Mimo swojego młodego wieku jest przykładem sportowca wzorowego. To, co prezentuje na torze, ogląda się z wypiekami na twarzy.

Zobacz także: Żużel. Tai Woffinden jak mistrz i profesor. Nasypał piachu w szprychy Kołodzieja i uratował Betard Spartę
Zobacz także: Żużel. Piotr Pawlicki wie, że zawalił. "Tragedia"

ZOBACZ WIDEO Dlaczego ROW nie chce sięgnąć jeszcze po Tungate'a albo Kułakowa?

Źródło artykułu: