Plusy i minusy Orła Łódź. Trener nadzieją, że juniorzy nie będą kulą u nogi. Andersen i granica cierpliwości

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Adam Skórnicki
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Adam Skórnicki
zdjęcie autora artykułu

Orzeł Łódź ma za sobą chude sezony i chciałby w końcu wrócić do walki o wyższe cele. W klubie raczej nie było wielkich transferów, ale to nie oznacza, że tym razem łodzianom się nie uda. Drużyna może zyskać nowe życie dzięki Adamowi Skórnickiemu.

PLUSY

[b][tag=11]

Adam Skórnicki[/tag][/b]. Z wszystkich transferów, które przeprowadzili zimą łodzianie, ten może być najlepszy. W zeszłym sezonie Orzeł rozpaczliwie bronił się przed spadkiem, bo w drużynie fatalnie spisywali się juniorzy. Wydawało się, że wymiana formacji młodzieżowej przed kolejnymi rozgrywkami to konieczność. Łodzianie wybrali jednak inny kierunek. Zamiast drogi na skróty, postawili na pracę u podstaw i dlatego nowym trenerem został były opiekun Falubazu Zielona Góra. Wybór idealny, bo w kraju Skórnicki zalicza się do najlepszych specjalistów w szkoleniu młodzieży. Najlepiej świadczą o tym postępy zielonogórskich juniorów. Jeśli 43-latek sprawi, że młodzieżowcy nie będą dla rywali tylko dostarczycielami punktów, to jest szansa, że Orzeł z drużyny błąkającej się w dolnych rejonach tabeli, stanie się solidnym pierwszoligowym zespołem.

Powrót lidera. Po nieudanej przygodzie z PGE Ekstraligą do Łodzi wraca Norbert Kościuch, a więc zawodnik, który we wcześniejszych sezonach był jednym z najskuteczniejszych żużlowców na torach pierwszej ligi. Wychowanek Unii Leszno to gwarancja stabilności, której łodzianom w formacji seniorskiej trochę brakowało. W zeszłym sezonie wielu żużlowców notowało wahania formy, co w połączeniu z kiepską postawą juniorów miało ogromny wpływ na wyniki. Orłowi przyda się zatem lider z prawdziwego zdarzenia, a Kościuch do tej roli nadaje się idealnie.

Finanse. W czasach kryzysu zwykle najlepiej radzą sobie kluby, za którymi stoją zamożni właściciele. Orzeł ma Witolda Skrzydlewskiego, który wprawdzie mocno odczuł skutki pandemii koronawirusa, ale z całą pewnością nie pozwoli, żeby w Łodzi pojawiły się problemy z płynnością finansową. Skoro Orzeł pojedzie w rozgrywkach, to znaczy, że będzie płacić na czas. Klubowi na pewno nie zagrozi zadyszka finansowa, co w trudnych czasach może mieć ogromne znaczenie, bo zawodnicy będą mieć komfortowe warunki.

ZOBACZ WIDEO Turowski o tym, dlaczego nie jeździ jak Kubera: za dużo zmian klubów, ciężko to poukładać w głowie

MINUSY

Własny tor. Dziwnym trafem Orzeł bardzo mocno obniżył loty, kiedy przeniósł się na nowy stadion. Poprzedni obiekt był wielkim atutem zespołu i zagadką dla rywali. Z kolei łódzka MotoArena jest łatwa do rozczytania dla większości ekip. Na myśl o wizycie w Łodzi żadna drużyna nie czuje już lęku. Adam Skórnicki musi coś z tym zrobić. Obok pracy z młodzieżą to jego największa misja.

Hans Andersen. Nietykalny ulubieniec łódzkiej publiczności. W ostatnich latach jego jazda przypomina równie pochyłą. I choć Duńczyk długo zawodził, to za każdym razem mógł liczyć na nowy kontrakt. Finał był za każdym razem podobny. Łódzcy kibice bili brawo i wierzyli w przełamanie, cała żużlowa Polska się dziwiła, a punktów nie było. Andersenowi brakowało zarówno determinacji, jak i odpowiedniej klasy sprzętu. Kiedy doszły jeszcze upadki, to Duńczyk stał się cieniem żużlowca, w którym zakochali się łódzcy kibice. Teraz dostaje kolejną szansę. Po ostatnich latach pewnie nikt nie uwierzy, że ostatnią, choć w tym przypadku takie ultimatum byłoby naprawdę zasadne. W końcu nawet w przypadku wielkich mistrzów są jakieś granice cierpliwości. Z drugiej strony Orzeł ma w tym roku tak szeroką kadrę, że Andersen wcale nie musi wyjechać na tor.

Zobacz także: Prezes PGE Ekstraligi o awarii w Gorzowie Zobacz kronikę 4. kolejki PGE Ekstraligi

Źródło artykułu: