Żużel. Bez Hamulców 2.0: Co bym zrobił, gdybym był adwokatem Drabika (felieton)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Maksym Drabik na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Maksym Drabik na pierwszym planie

Chyba nie tylko ja mam wrażenie, że temat złamania procedury antydopingowej przez Maksyma Drabika powinien być już dawno zamknięty. Jego pełnomocnik składa jednak kolejne odwołania i za chwilę zawodnik straci nie rok, lecz dwa.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.

***

Z góry przepraszam Łukasza Klimczyka, obrońcę sądzonego za naruszenie procedury antydopingowej Maksyma Drabika. Jeśli mecenas wygra, kierując przegraną w Komitecie TUE i POLADA sprawę do Trybunału Arbitrażowego przy PKOl (czytaj, przekona tę instytucję, że zawodnik powinien dostać wsteczne TUE, co uzasadniałoby przyjęcie pół litra kroplówki przed ubiegłorocznym finałem ligi), to będę bił mu brawo. Nie bardzo jednak w to wierzę. Akcja z Trybunałem, przez przypadek, może uratować sezon Betard Sparcie Wrocław, ale nie Drabikowi.

Daleki jestem od stawiania tezy, że mecenas bardziej działa w interesie klubu niż zawodnika. Raczej, tak to rozumiem, wszelkimi sposobami dąży on do całkowitego uniewinnienia Drabika, a przyznanie wstecznego TUE oznacza całkowite zamknięcie sprawy. Bez procesu przed POLADA. Inna sprawa, że fakty są takie, iż Drabik zawieszony nie jest i nie będzie, dopóki Trybunał nie wypowie się w tej sprawie. Szybko to raczej nie nastąpi, bo Trybunał nie działa na zasadzie: dziś zgłoszenie, jutro werdykt. Jedną ze spraw zajął się po pół roku od momentu wpływu. Jeśli teraz będzie podobnie, to Sparta ma zawodnika, na którego bardzo liczyła i może się szykować do walki o medale.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

Tyle tylko, że według mnie całe to brnięcie w TUE od początku było pozbawione sensu. Przecież z POLADA już w styczniu wyszedł jasny sygnał, że wniosek o TUE złożony do miesiąca po zdarzeniu, czyli w październiku, mógłby być przyjęty, a teraz to wszystko wygląda na akcję szytą grubymi nićmi. I naprawdę nie ma znaczenia, jak jest w istocie. Przyznam, że ja z wnioskiem o wsteczne TUE mam taki sam problem, co POLADA. Zaraz po meczu kupiłbym tłumaczenie, nie wiedziałem, że przy moich dolegliwościach taki wniosek mogą złożyć. Rozumiem więc antydopingówkę, która na obecne działania patrzy podejrzliwie.

Idąc dalej, można by dodać, że zawodnik szansę na złożenie wniosku, który uchroniłby go od wszystkich problemów, stracił dawno temu i na własne życzenie. POLADA kilka dni po kontroli wysłała mu pismo z prośbą o złożenie dodatkowych wyjaśnień pod częstochowski adres (taki zawodnik podał), ale nie doczekała się odpowiedzi. Nie wiem, czy zawodnik nie odebrał pisma przez roztargnienie, czy też chował głowę w piasek. Nic go jednak nie tłumaczy.

Miałem się jednak zabawić w adwokata Drabika i teraz na tym wątku chciałbym się skupić, zostawiając wniosek o TUE na boku. Mając wiedzę o przewlekłych problemach zdrowotnych żużlowca, ale i też o tym, że kroplówka została zaordynowana przez klubowego lekarza, widziałbym Maksyma w roli kozła ofiarnego. Przecież to jego przyznanie się do przyjęcia kroplówki w trakcie kontroli antydopingowej pokazuje, że on nawet nie wiedział, że robi coś zabronionego. Lekarz dał, to wziął.

Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności, więc Drabik nie miałby szans na uniknięcie kary. Jednak już w lutym mogło być po wszystkim. Żużlowiec mógł wyrazić skruchę, przyznać, że nie miał pojęcia, co robi, że zdał się na klubowego lekarza, że on w zasadzie jest od jeżdżenia, a nie od myślenia, że zaprogramowano go na to, iż ma wsiadać na motocykl i zdobywać punkty. Żadne z tych stwierdzeń nie odbiegałoby od prawdy. Naiwnie wierzę, że POLADA mając takie argumenty, podrapałaby się po głowie i dałaby łagodny wyrok. Sezon 2020 może i byłby stracony, ale Drabik wiedziałby, na czym stoi i mógłby się szykować na wielki powrót za rok.

Niepewność, a w tym zbiorze jest Drabik od kilku miesięcy, jest według mnie zdecydowanie gorsza od nawet najbardziej surowego wyroku. Co to bowiem za jazda, kiedy z tyłu głowy człowiek ma myśl, że za chwilę mogą go skierować na boczny tor, że teraz cieszy się jazdą, ale za 5 minut zostanie postawiony do kąta.

Dla mnie całe to brnięcie w TUE jest jakąś taką próbą przekonania na siłę całego świata, że klub (w jego imieniu działał podający kroplówkę lekarz Bartosz Badeński) i zawodnik nie popełnili żadnego błędu, że to ta złośliwa POLADA rzuca kłody pod nogi. Jednak naprawdę trudno uwierzyć w to, że rację ma doktor Badeński, a nie wszystkie te mądre głowy z Komitetu TUE i POLADA.

I na koniec jeszcze taka mała uwaga. Może się zdarzyć tak, że Trybunał zbierze się przed sezonem i odrzuci wniosek mecenasa Klimczyka. Wtedy oczywiście sprawa wróci do POLADA. Miną jednak kolejne dni i tygodnie, zanim temat zostanie rozpatrzony. Finalnie może się okazać, że nawet roczne zawieszenie spowoduje, iż Drabik straci dwa sezony. W tym ledwo zdąży powąchać tor, w kolejnym wróci, jak już ta cała zabawa będzie się kończyła.

Czytaj także:
Zakażenie w żużlu praktycznie niemożliwe
Złoty interes w czasach koronawirusa

Źródło artykułu: