Selekcjoner reprezentacji Polski nie krył, że chciał, by jego zespół pojechał w barażu. Kiedy okazało się, że Polacy wygrali półfinał, oczywiście nikt nie rozpaczał. - Zarządziłem trening na torze w Ostrowie Wielkopolskim. Uznałem bowiem, że trzy dni bez motocykla to za długo. Chodziło głównie, o to, by zawodnicy mieli możliwość potrenowania. Wybrałem Ostrów, bo ten ośrodek jest niedaleko od Leszna - tłumaczył swoją decyzję Cieślak.
- Pomimo tego, że było to przetarcie przed piątkowym treningiem w Lesznie i sobotnim finałem, zawodnicy potraktowali zajęcia na torze w Ostrowie bardzo serio. Trenowali długo i solidnie. Regulowali jeszcze sprzęt. Uważam, że zawsze lepiej jeździć niż siedzieć w domu - dodaje trener.
Marek Cieślak chciałby zmienić w końcu teorię, że trzeba jechać w barażu, by wygrać w finale. Chciałby jednak potrzymać serię zwycięstw w nieparzystych latach XXI wieku. - Do tej pory droga do złota wiodła przez baraż. Śmiem twierdzić, że gdyby nie występ w barażu w Lesznie w 2007 roku, nie byłoby absolutnie zwycięstwa w finale. Podobnie przed rokiem w Vojens. Gdybyśmy nie wystartowali w barażu w Danii, nie zdobylibyśmy żadnego z medali. Teraz jest jednak nieco inna sytuacja. Jesteśmy u siebie. Poza tym, chłopaki jadą lepiej niż w poprzednich latach. Jestem optymistą. Myślę, że będzie dobrze - dodaje.
Zapytany o presję, trener reprezentacji mówi, że do czwartku nie była jeszcze ona wyczuwalna. - Presji na razie nie czujemy. Może kiedy pojawimy się w Lesznie, gdy w sobotę wyjdziemy do prezentacji przy pełnych trybunach. Wówczas na pewno pojawi się presja. Uznaje się nas za faworytów. Musimy temu podołać. Wierzę, że ten zespół to osiągnie. Atmosfera jest świetna. Naturalna, nic udawanego. Tworzymy jedną wielką rodzinę. Każdy wie, o co chodzi. Tylko współpraca pomoże nam osiągnąć cel - kończy Marek Cieślak, który ostateczny skład narodowej drużyny podał po piątkowym treningu w Lesznie.