ROW Rybnik był w pełni przygotowany do pierwszego wyjazdu na tor po zimowej przerwie. Pierwotnie klub brał pod uwagę scenariusz, w którym zawodnicy wyjadą na obiekt przy ul. Gliwickiej bez udziału publiczności, aby tym samym ograniczyć ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa.
Sytuacja zmieniła się po tym, jak GKSŻ zakazała przeprowadzania treningów na polskich torach. Wszystko w trosce o bezpieczeństwo i zdrowie osób działających w środowisku żużlowym.
- Zdajemy sobie sprawę, że dziś wszyscy musimy mocno przewartościować swoje priorytety. Dziś najważniejsza jest walka z koronawirusem, a nie rozgrywki sportowe. Rybnik na polskiej mapie pandemii wirusa niestety jest mocno widoczny - mówił jeszcze kilka dni temu na stronie klubowej prezes Krzysztof Mrozek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Odwołanie dwóch pierwszych kolejek PGE Ekstraligi sprawiło, że nikt też nie musi się spieszyć ze wznawianiem jazd po zimowej przerwie. Zwłaszcza że polski rząd zamknął granice przed obcokrajowcami. Vaclav Milik, Andrzej Lebiediew czy Siergiej Łogaczow nie mogą w tej chwili wjechać na nasze terytorium.
W innej sytuacji są Troy Batchelor oraz Robert Lambert, którzy przebywają na Wyspach Brytyjskich, gdzie tamtejsi działacze nie zamierzają wstrzymywać rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa. Póki Brytyjczycy nie zmienią swojego podejścia, Batchelor i Lambert będą się ścigać. Chyba, że sami postawią się swoim szefom i zaprotestują przeciwko rozgrywaniu spotkań w czasach pandemii.
Apel do kibiców w trudnych chwilach wystosował też Kacper Woryna, kapitan rybnickiego ROW-u. "Nie pozostaje nic innego jak cierpliwie czekać... Dbajcie o siebie i zachowajcie spokój" - napisał w social mediach 23-latek. Jeśli fani dostosują się do jego prośby, pandemię koronawirusa uda się szybciej powstrzymać.
Czytaj także:
Dwie pierwsze rundy PGE Ekstraligi przełożone
Stal Gorzów zamyka klub z powodu koronawirusa