"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Od informacji o powrocie do żużla po ośmiu latach przerwy Jasona Crumpa minęło już trochę czasu. Nie miałam jednak okazji do wyrażenia swojego zdania, ponieważ przebywałam za granicą. A, że Australijczyk zakończył pierwszy raz karierę w klubie przeze mnie rządzonym czuję się trochę wywołana do tablicy.
W ogóle ciężko ostatnio nadążyć za tymi starymi mistrzami. Najpierw kewlar na kołku wiesza Greg Hancock, a teraz emerytura znudziła się Crumpowi. O ile do jeżdżącego bez przerwy Amerykanina przywykliśmy, o tyle ciężko mi się znów wyobrazić na serio ścigającego się Australijczyka.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Mam tylko nadzieję, że Jason swoją decyzję dokładnie przemyślał i poprze ją solidnymi przygotowaniami. Prawie dekada przerwy, to kupa czasu. Rekreacyjna jazda w u siebie w domu na Antypodach raz na rok, to zupełnie inna bajka niż powrót do ligowego kieratu, nawet w podupadającej z roku na rok lidze angielskiej.
Nie będę ukrywać, że targają mną mieszane uczucia. Do tej pory nie do końca wiem, dlaczego Crump praktycznie z dnia na dzień w sezonie 2012 zakomunikował, że żegna się z czynnym uprawianiem sportu. Widać było po nim syndrom wypalenia, ale i tak byliśmy w Rzeszowie zaskoczeni jego krokiem.
To było jak grom z jasnego nieba, Jason działał spontanicznie, na zasadzie nagłego impulsu. Nie było też jak niektórzy podają, że pojawiły się między nami animozje i złe relacje zniechęciły Jasona do żużla. Wręcz było odwrotnie. Planowaliśmy kolejny wspólny rok, prowadziliśmy rozmowy o przyszłości i "bach". Aktualnie widzę analogię do tamtych wydarzeń. Znów zrobił wszystkim niespodziankę. O planach żużlowca nie wiedział nawet jego menedżer, z który utrzymywał przyjacielskie stosunki.
Crumpa sklasyfikowałbym w grupie żużlowców, którzy właściwie się prowadzili, nie potrzebowali przedmeczowej balangi żeby świetnie pojechać w meczu. A znam takich, którym po całonocnej biesiadzie zdarzało się przemyć twarz w łazience i wsiadać na motocykl. Był charakternym, dobrym duchem zespołu, patrzył na kolegów.
Być może jest to chwyt marketingowy mający na celu zwrócenie uwagi na syna - Setha. Jest oczkiem w głowie taty i dużo się czytało, że wkrótce zawita do Europy. Bardziej jednak myślałam, że chodzi o pilnowanie jego rozwoju i bycia w kim w rodzaju mentora, wspomagającego radami.
Gdyby się okazało, że Crumpa weźmie jakiś klub w lidze polskiej, a ten od razu zacznie kręcić dwucyfrówki, będzie reprezentował wysoki poziom wniosek nasuwa się jeden: król jest nagi i co to za liga.
Na koniec o syndromie Crumpa, który dzień po sukcesie w Grand Prix potrafił kłaść mecze. Byli zawodnicy, którzy jeździli równo dwa dni z rzędu, naszemu Kangurowi faktycznie zdarzały się góry, doliny, wpadki. W przekroju całego pobytu w Stali byliśmy jedna z niego zadowoleni stąd poruszyliśmy temat dalszej współpracy.
Marta Półtorak
CZYTAJ TAKŻE:
Wstrząsające wyznanie Bogdanowicza. Mówił, że był wrakiem
CZYTAJ TAKŻE: PZM ma zapłacić kibicom za bilety. Związek się odwoła