Żużel. Za i przeciw Hynka. Prezesi tłuką skarbonki, ale prezes Stali wie, co ma robić. "Klepnie" Zmarzlika wcześniej

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Nie zdziwię się, gdy stado rozwścieczonej zwierzyny w postaci prezesów klubów ekstraligowych ruszy na polowanie Zmarzlika nie w lipcu, ale np. już w maju. A pewnie niektórzy już szykują się do skoku, zacierają rączki, tłuką skarbonki i liczą.

Prezes Marek Grzyb wygląda na razie na dość pewnego siebie w każdym kroku jaki stawia na początku swojej prezesury w Stali Gorzów. Świetnie odnalazł się po ciemnej stronie mocy, ale prawdziwy egzamin dojrzałości dopiero przed nim.

Grzyb zdążył już ugasić kilka pożarów, wznieconych przez jego poprzednika. Udało mu się zostawić w drużynie Krzysztofa Kasprzaka, sprowadził z powrotem Nielsa Kristiana Iversena i nikomu poza pewnym odpaleniem Petera Kildemanda nie dał odejść, choć jeszcze w czasie meczów barażowych nie było to takie oczywiste.

CZYTAJ TAKŻE: Zmarzlik odpowiedział Wojciechowi Kowalczykowi

Ci, którzy starają się deprecjonować zasługi Grzyba uważają, że prawdziwym królem polowania, człowiekiem sukcesu i strażakiem w jednym będzie mógł się uznać dopiero za rok o tej samej porze, kiedy poznamy przyszłość Bartosza Zmarzlika. Teraz obrotny szef klubu z Gorzowa mógł całą swoją energię skupić na innych tematach, mistrza świata dostał w prezencie i spadku po Ireneuszu Macieju Zmorze, który podpisał z zawodnikiem przed sezonem 2019 dwuletni kontrakt.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce

Tak jak Zmora popisał się wtedy niezwykłym wyczuciem, tak teraz Grzyb musi być przynajmniej krok przed przeciwnikami i trzymać rękę na pulsie. Nie chodzi nawet o Bartka, do którego miałbym pełne zaufanie. To nie typ zawodnika, któremu nagle kasa zaszumi w głowie i dla dwustu-trzystu tysięcy zrezygnuje np. z wcześniejszych ustaleń. Oczywiście będzie trzeba głębiej sięgnąć do kieszeni, bo po zdobyciu tytułu wartość zawodnika poszła do góry.

Zmarzlik nie jest już tylko maszynką do zdobywania punktów, od wielu sezonów najrówniejszym zawodnikiem jeżdżącym po naszej planecie, ale po wygraniu nagrody dla Sportowca Roku stał się słupem reklamowym. Kurą znoszącą dla klubu złote jaja w postaci nowych partnerów, sponsorów. Każdy chce się ogrzać w blasku mistrza świata.

Nie zdziwię się, gdy stado rozwścieczonej zwierzyny w postaci prezesów klubów ekstraligowych ruszy na polowanie Zmarzlika nie w lipcu, ale np. już w maju. A pewnie niektórzy już szykują się do skoku, zacierają rączki, tłuką skarbonki i liczą.

Władysław Komarnicki powiedział niedawno w rozmowie z naszym portalem, że Bartek otrzyma nieprzyzwoite oferty, a kluby będą się wprost zabijały o skromnego chłopaka z Kinic. Wydaje mi się, że do tego nie dojdzie. Głowa w tym prezesa Grzyba żeby zaklepać 24-latka odpowiednio wcześnie. Scenariusz z siadaniem do stołu po sezonie stanowczo odrzucam. Przy tym kalibrze żużlowca, to nie wchodzi w grę. To byłby samobój, nawet gdyby Bartek wspominał, że Stal i tak ma pierwszeństwo w negocjacjach.

Sądząc jednak po tym jak działa pan Marek stawiałbym, że w połowie rozgrywek panowie ustalą warunki i tym sposobem największy obiekt pożądania siłą rzeczy zniknie z list życzeń. Generalnie chyba tylko jakiś straszny kataklizm finansowy Stali mógłby Zmarzlika zmusić do ruszenia w świat. A w tym przypadku tendencja jest raczej odwrotna.

Inna sprawa, to kibice. Oni nie wybaczą działaczom wypuszczenia wychowanka. Nie oszukujmy się, Bartek będzie największym magnesem i zachętą, który po zeszłorocznej frekwencyjnej mizerii wypełni w 2020 roku stadion im. Edwarda Jancarza po brzegi. Grzyb stanie więc na rzęsach żeby parafować nową, długoterminową umowę ze Zmarzlikiem. Inaczej wcześniejsze stłumione pożary przykryje ogień, którego skutki i zniszczenia klub nie będzie w stanie zażegnać.

CZYTAJ TAKŻE: Zmarzlik zaczął zarabiać dla Stali wielkie pieniądze. Padną nieprzyzwoite oferty

Ale nie powiem, rozpiera mnie ciekawość. Chętnie wskoczyłbym teraz do maszyny czasu i np. przeniósł się na dwie minuty do stycznia 2021, sprawdzić za jednym zamachem, czy Zmarzlik faktycznie został w Stali, a jak nie, to gdzie wylądował. No i czy udało się obronić tytuł IMŚ. A potem pędem do kolektury.

Źródło artykułu: