WSK na "Kawczu"
Jeszcze kilka lat temu wejście do świata żużla amatorskiego nie było łatwym zadaniem. Za przykład może posłużyć historia zawodników drużyny AKŻ Speedway Ostrów, którzy rozpoczęli przygodę z dyscypliną w nietypowych i niecodziennych okolicznościach.
Zaczęło się od śledzenia żużla w roli kibiców. Po kilku latach dość niespodziewanie weszli w posiadanie motocykla żużlowego, później park maszyn rozrósł się do dwóch maszyn, przy czym druga z nich była repliką "żużlówki" z silnikiem WSK-125.
- To była rzemieślnicza, ręczna robota, głównie wykonana przez jednego z naszych liderów, a na pewno lidera, jeżeli chodzi o kwestie mechanikowania, Jarka Wawrzyniaka. Wszystkie elementy ramy były ręcznie wyginane na giętarce, to była perfekcyjna praca - powiedział prezes AKŻ Speedway Ostrów, Cezary Kozanecki, w rozmowie z portalem WP SportoweFakty.
- Wtedy nie mieliśmy jeszcze dostępu do oryginalnych części i musieliśmy ratować się tym, co było, ale efekt był piorunujący. Druga z naszych maszyn pojawiła się w równie barwnej rzeczywistości. Podczas podróży służbowej, umilając sobie czas w pociągu, jeden z naszych kolegów zakupił na aukcji internetowej żużlową Jawę - dodał.
Dopiero po kilku miesiącach ostrowianie, również w dość przypadkowych okolicznościach, trafili na obecnie nieistniejący tor "Kawcze" w Śremie. Panujące tam warunki były iście spartańskie, na co wskazywała nazwa lokalnego klubu - Sparta. Aby w ogóle móc myśleć o odjechaniu kilku kółek, należało wcześniej samodzielnie przygotować nawierzchnię, co było niezwykle czasochłonne.
Dla amatorów, którzy swoją przygodę z żużlem rozpoczęli niedawno, historie ze Śremu brzmią niczym science fiction. Dopiero po dłuższym czasie tor dorobił się studni głębinowej - potrzebne do tego motopompę, prądownice strażackie, włókę do równania toru, a także cały sprzęt żużlowy ostrowscy amatorzy wozili ze sobą. Czasem na wyposażeniu znajdowały się także przenośna antena satelitarna, telewizor, agregat i krzesła, aby na miejscu oglądać turnieje Grand Prix. Te całodniowe wyprawy były dla amatorów prawdziwą szkołą.
Ostrowscy prekursorzy
Musiały minąć aż trzy lata, aby amatorzy z Ostrowa po raz pierwszy spróbowali swoich sił na prawdziwym torze. Dzięki pomocy Michała Szymczaka i uprzejmości działaczy ŻKS Ostrovia, udało przeprowadzić się pierwszy trening na ostrowskim
obiekcie, a niedługo później premierowe zawody.
- Nie mieliśmy żadnego doświadczenia w organizacji tego typu imprez. W tamtych czasach ścigaliśmy się na dochodzenie, a w pierwszych zawodach wzięło udział dwunastu zawodników. Chętnych było znacznie więcej, ale stawka była okrojona z uwagi na to, że wszystko było dla nas nowe i nie wiedzieliśmy, jak to wyjdzie. Na dobrą sprawę był nasz pierwszy kontakt z zawodnikami z innych ośrodków - tłumaczył Cezary Kozanecki.
Jeszcze w kolejnym roku w Ostrowie ścigano się na dochodzenie, a od trzeciej edycji Turnieju Żużlowców-Amatorów jeżdżono już spod taśmy. - Żużel amatorski w Polsce w kolejnych latach bardzo się rozwinął. Praktycznie nikt nie chciał ścigać się na dochodzenie, każdy liczył na jazdę spod taśmy - wyjaśnił Kozanecki.
Organizatorzy amatorskich zawodów mają sporą dowolność jeżeli chodzi o tabelę biegową i system punktacji. Od samego początku ostrowianie starali wprowadzać się innowacyjne rozwiązania i w pewnych kwestiach byli prekursorami.
- Byliśmy prekursorami podziału na trzy grupy pod względem umiejętności. Kolejne zawody, również poza Ostrowem, odbywały się na podobnych zasadach, m.in. cykl Kaczmarek Electric Speedway Cup - dodał prezes AKŻ Speedway Ostrów.
Obecnie żużel amatorski jest mocno rozwinięty. Zawodnicy dysponują coraz lepszym sprzętem, część drużyn jeździ w jednakowych kevlarach, a na koniec roku odbywa się uroczysta gala połączona z plebiscytem Złote Zębatki.
Na kolejnej stronie przeczytasz o wyjeździe ostrowskich amatorów do Stanów Zjednoczonych.
Czytaj także: 17 wybranych ma debatować o problemie szkolenia młodzieży. Na liście brak Skórnickiego
[nextpage]
Amerykański sen
[tag=59336]
AKŻ Speedway Ostrów[/tag] od samego początku działa powoli, metodą małych kroków. Najpierw marzeniem tamtejszych amatorów było posiadanie własnego motocykla, później odjechanie treningu - niezależnie gdzie, następnie na torze ligowym, zorganizowanie zawodów, gali lodowej. To wszystko się udało, choć niejednokrotnie wymagało dużej cierpliwości.
Największym i najbardziej skrytym marzeniem będących niczym rodzina zawodników AKŻ był wyjazd na zawody do Stanów Zjednoczonych. - W dniu, kiedy zostały zniesione wizy do USA przemknęła nam myśl, że może będzie nam łatwiej w kolejnych latach tam polecieć. Plany wybiegały daleko w przyszłość - wyjaśnił Cezary Kozanecki.
- Nasz pierwszy kontakt z amerykańskim żużlem miał miejsce w styczniu 2012 roku w Sanoku, gdzie poznaliśmy promotora z Auburn Davida Joinera. W żartach mówiliśmy, że fajnie byłoby tam pojechać, ale nikt nie wierzył w to, że będzie to w ogóle realne w najbliższych latach. Jesteśmy zafascynowani tamtejszym żużlem, podejściem do dyscypliny, tym że w zasadzie każdy może brać udział w zawodach - dodał nasz rozmówca.
Marzenie urzeczywistni się o wiele szybciej, niż zakładano. - Dzięki licznym kontaktom z tamtejszymi promotorami, jeden z organizatorów, Patrick Bedford, zaprosił nas do siebie na zawody żużlowe. Nasz amerykański sen się urzeczywistnił i do tej pory trudno nam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę - powiedział prezes AKŻ Speedway Ostrów.
Czytaj także: Gdańsk czeka na nowy stadion. "To perspektywa co najmniej czterech-pięciu lat"
Celebration of Speed
Czwórka żużlowców-amatorów AKŻ Speedway Ostrów: Cezary Kozanecki, Jarosław Wawrzyniak, Michał Waluszyński oraz autor tekstu i dziennikarz WP SportoweFakty (również jeżdżący amatorsko na żużlu) Mateusz Kozanecki w dniach 28-29 lutego 2020 roku wezmą udział w zawodach Celebration of Speed, którze przeprowadzone zostaną na krytym torze w Shelbyville, w stanie Tennessee.
- Jestem bardzo szczęśliwy, a zarazem zestresowany, że będę mógł wziąć udział w evencie Celebration of Speed. Jest to dla mnie duże wyzwanie, ale myślę, że wszystko się uda i pokręcimy z chłopakami z AKŻ parę kółek i zostawimy po sobie dobre wrażenie. Mam nadzieję, że na jednym wyjeździe nasza przygoda z USA się nie zakończy - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty mechanik i zawodnik AKŻ Speedway Ostrów, Jarosław Wawrzyniak.
- Bardzo się cieszę, że będziemy mogli zobaczyć, jak bawią się żużlem pasjonaci w USA. Mamy nadzieję, że nasz pobyt zaowocuje znajomościami na wiele lat i następne spotkanie odbędzie się u nas w Polsce - dodał Michał Waluszyński.
Dużo wsparcia ostrowskim amatorom okazali Patrick Bedford, a także promotor zawodów w Cuddebackville w stanie Nowy Jork, pochodzący z Polski Voytek Dojka. Przyjazd polskich żużlowców wywołał w tamtejszym środowisku niemałe poruszenie i wiele pozytywnych reakcji.
28 lutego w Shelbyville działo się będzie całkiem sporo - odbędą się treningi pod czujnym okiem Billy'ego Hamill i Aarona Foxa, swój przyjazd potwierdzili także m.in. Max Ruml, Sara Cords, a także zawodnicy ze środkowych i wschodnich Stanów. Na zakończenie dnia przeprowadzone zostaną zawody. W sobotę z kolei rywalizować będą przedstawiciele flat tracka.
Niepozorna, choć nietypowa pasja, doprowadziła żużlowych amatorów z Ostrowa Wielkopolskiego poza granice kraju. Mają już za sobą starty w Pardubicach i Libercu, a w lutym spełnią swój amerykański sen i zobaczą, jak wygląda żużel w USA.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają