- Potwierdzam, że staraliśmy się o Jasona Doyle'a, ale dość szybko zdaliśmy sobie sprawę, że ten transfer nie ma najmniejszego sensu - mówi nam prezes Speed Car Motoru. Jakub Kępa przyznaje, że kontaktował się z Australijczykiem, który był w minionym sezonie liderem Get Well Toruń. W pewnym momencie wydawało się nawet, że szanse na realizacje transferu są całkiem duże. - Najpierw zawodnik przedstawił warunki, które zostały przez nas zaakceptowane - przyznaje szef Motoru.
Później Jason Doyle miał pojechać na mecz do Częstochowy, gdzie prawdopodobnie otrzymał lepszą ofertę od forBET Włókniarza. To właśnie barwy tego klubu będzie reprezentować w sezonie 2020. Ten moment okazał się kluczowy. Motor uznał wtedy, że nie będzie wracać do rozmów z żużlowcem. - Wychodzę z założenia, że skoro ktoś przedstawia swoją ofertę, a my ją akceptujemy, to na tym temat powinien się kończyć. Jeśli po upływie pewnego czasu, mamy zmianę stanowiska, to takie negocjacje nie mają dla mnie sensu. Nie chcieliśmy uczestniczyć w licytacji. To nie w naszym stylu - podsumowuje Kępa.
Zobacz także: Tak nowa punktacja zmieniłaby układ sił w Grand Prix. Madsen byłby mistrzem, Zmarzlik przegranym
Dodajmy, że spełnienie warunków Doyle'a pewnie było możliwe, ale wtedy w Lublinie najprawdopodobniej skończyłoby się na jednym transferze. Budżet nie jest z gumy i środków na kolejne wzmocnienia najprawdopodobniej by zabrakło. A tak Motor ma Mateja Zagara i Jakuba Jamroga. Pierwszy zastąpi Andreasa Jonssona, a drugi Dawida Lamparta. To oznacza, że najsłabsze ogniwa w drużynie zostały wymienione. Obaj nowi zawodnicy powinni podnieść jakość zespołu, który chce zająć wyższą lokatę niż w sezonie 2019. Po cichu wszyscy liczą na awans do fazy play-off. Wydaje się, że ten plan może wypalić.
Zobacz także: Transfer dnia. Apator wolał nazwiska od gwiazdy drugiej ligi. Kanclerz będzie wygranym czy zaliczy wtopę?
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy