Potwór, hydra, dream-team znów na tronie. To była ponowie absolutna dominacja. Tak pokrótce można opisać sezon i ostatni mecz w wykonaniu Fogo Unii. Leszczynianie rozjechali ligę jak rywale Marcina Najmana w ostatnich walkach. Dominacja ponownie osiągnęła szczyty w meczach finałowych. We Wrocławiu minimalna, ale pewna wygrana 47:43, a w Lesznie prowadzenie od pierwszego wyścigu i finalnie pogrom 59:31.
Betard Sparta może nie była bez szans, ale stała od początku na straconej pozycji. Pierwszy wyścig i wygrana gospodarzy. Dalej następowały kolejne. Wymowny był obrazek po 7. wyścigu. We wszystkich wygrywał zawodnik leszczynian, w tym trzy punkty na swoim koncie zapisało aż sześciu zawodników Unii. Finalnie bieg wygrywał każdy z nich w tym meczu. Galaktyczny zespół.
Zobacz także: Będą kary finansowe po finale?
- Szukamy. Nie wiem czego, ale szukamy - komentował w przerwach Gleb Czugunow. To też wymowne, bo choćby nie wiadomo co wrocławianie znaleźli to strasznie trudno rywalizować z takim zespołem jak Leszno w ostatnich latach.
ZOBACZ WIDEO Chińczycy chcieli aresztować Buczkowskiego. Za brak wizy
Ponownie klasą sam dla siebie był Janusz Kołodziej. Polak, który dzień wcześniej stanowił tło dla rywali w Grand Prix, w Polskiej lidze jest innym zawodnikiem. We Wrocławiu komplet punktów, w Lesznie również w doskonałej dyspozycji. Niewiele ustępował mu Emil Sajfutdinow, który ciągle jest w grze o indywidualne mistrzostwo świata. To chyba jeden z jego najlepszych sezonów.
Kiedy do powyższej dwójki dodać dobry mecz Brady Kurtza, który również potrafił wygrać wyścig oraz parę fantastycznych juniorów to w zasadzie nie ma czego zbierać z żadnych rywali. Przy biegach młodzieżowców miejscowym kibicom kręciła się łezka w oku. Bartosz Smektała jechał jako junior po raz ostatni i na przyszły sezon pozostaje sam Dominik Kubera. To co prawda i tak lepsza sytuacja niż w ponad połowie klubów PGE Ekstraligi, ale jednak dla Leszna strata ogromna. Na szczęście w Wielkopolsce mają Romana Jankowskiego, który potrafi wyszkolić młodzieżowca.
Czytaj również: Bartosz Zmarzlik o krok od złota
Wrocławianie i ich sztab robili, co mogli, ale na niewiele się to zdało. Ponownie słabo pojechał Tai Woffinden, który mecz zaczął od 3 punktów, ale w trzech wyścigach. W kolejnym nie dorzucił nic i więcej na torze się nie pojawił. Szybko w odstawkę poszli Jakub Jamróg i Vaclav Milik, ale poza Maksymem Drabikiem Gleb Czugunow wniósł niewiele. Nie można jednak powiedzieć, że to wina toru, czy słabej jazdy wrocławian. To Unia była za mocna.
Leszczynianie potrzebowali 10. wyścigów, aby rozpocząć świętowanie. Tę kropkę nad "i" postawili Jarosław Hampel i Janusz Kołodziej. W ostatnich pięciu wyścigach wystarczyło im zdobyć trzy punkty, by zdobyć mistrzostwo zgodnie z regulaminem, ale to była tylko formalność. Znamienne, że ten ważny wyścig wygrał Hampel, który zaliczył jeden z najsłabszych swoich sezonów.
Chwilę później Piotr Pawlicki i Brady Kurtz dołożyli kolejną podwójną wygraną i leszczynianie już byli pewni zwycięstwa w tym spotkaniu. Jeśli na ziemi nie można być wyżej niż na Mount Everest, to Fogo Unia właśnie tam jest. Piotr Rusiecki odpala grilla i szykuje steki dla swoich podopiecznych, a żużlowcy spod znaku dynastii leszczyńskiej królowej patrzą z góry, jak kolejne drużyny odpadają przysypane lawiną zwycięstw najlepszej ekipy ostatnich lat.
Tego potwora nie byłoby, gdyby nie fantastyczna praca Piotra Barona. Menadżer, który odchodził z Wrocławia w 2015 roku w niejasnych okolicznościach, już wtedy słynął ze specjalnych zdolności w przygotowaniu toru pod swoich żużlowców. Ze stadionu w Lesznie zrobił twierdzę, niezdobytą od prawie 26 miesięcy. Teraz ma na koncie trzy mistrzostwa z rzędu z Unią, a w latach 90. dokonał tego samego jako zawodnik Sparty. To prawdopodobnie pierwszy taki przypadek podwójnego hat-tricka w sporcie żużlowym.
Plotki mówią, że zarząd klubu ma chrapkę na czwarte mistrzostwo z rzędu. Aby to osiągnąć, skład ma pozostać niezmieniony. Nawet jeśli z tej drużyny odszedłby jeden zawodnik to i tak Leszczynianie będą jednym z faworytów. Czy ta dynastia skończy się za rok, czy może później? Fani Fogo Unii liczą zapewne na tę drugą opcję.
Punktacja:
Fogo Unia Leszno - 59 pkt.
9. Emil Sajfutdinow - 10 (3,1,3,3,-)
10. Brady Kurtz - 8+2 (1,3,2*,2*,0)
11. Jarosław Hampel - 5+1 (0,1,3,1*)
12. Janusz Kołodziej - 10+2 (3,3,2*,2*,-)
13. Piotr Pawlicki - 12 (1,3,2,3,3)
14. Bartosz Smektała - 10+1 (3,2*,2,3)
15. Dominik Kubera - 4 (1,3,0,0)
16. Jaimon Lidsey - NS
Betard Sparta Wrocław - 31 pkt.
1. Tai Woffinden - 3 (2,0,1,0,-)
2. Jakub Jamróg - 1+1 (0,-,-,-,1*)
3. Vaclav Milik - 1+1 (1*,0,-,0,-)
4. Max Fricke - 6+1 (2,1,1,1,1*)
5. Maciej Janowski - 2 (2,0,0,0)
6. Maksym Drabik - 13 (2,2,3,1,3,2)
7. Przemysław Liszka - 0 (0,0,-)
8. Gleb Czugunow - 5 (2,0,1,2)
Bieg po biegu:
1. (61,63) Sajfutdinow, Woffinden, Kurtz, Jamróg - 4:2 - (4:2)
2. (61,34) Smektała, Drabik, Kubera, Liszka - 4:2 - (8:4)
3. (60,56) Kołodziej, Fricke, Milik, Hampel - 3:3 - (11:7)
4. (60,87) Kubera, Janowski, Pawlicki, Liszka - 4:2 - (15:9)
5. (61,85) Kołodziej, Czugunow, Hampel, Woffinden - 4:2 - (19:11)
6. (61,09) Pawlicki, Smektała, Fricke, Milik - 5:1 - (24:12)
7. (60,97) Kurtz, Drabik, Sajfutdinow, Janowski - 4:2 - (28:14)
8. (62,03) Drabik, Pawlicki, Woffinden, Kubera - 2:4 - (30:18)
9. (61,19) Sajfutdinow, Kurtz, Fricke, Czugunow - 5:1 - (35:19)
10. (61,78) Hampel, Kołodziej, Drabik, Janowski - 5:1 - (40:20)
11. (61,53) Pawlicki, Kurtz, Czugunow, Milik - 5:1 - (45:21)
12. (61,59) Drabik, Smektała, Hampel, Woffinden - 3:3 - (48:24)
13. (61,62) Sajfutdinow, Kołodziej, Fricke, Janowski - 5:1 - (53:25)
14. (62,47) Pawlicki, Czugunow, Jamróg, Kurtz - 3:3 - (56:28)
15. (62,03) Smektała, Drabik, Fricke, Kubera - 3:3 - (59:31)
Sędzia: Krzysztof Meyze
Komisarz toru: Jacek Woźniak
Frekwencja: 16 760 widzów (w tym grupa z Wrocławia)
NCD: 60,56 s. - uzyskał Janusz Kołodziej w biegu 3.
Zestaw startowy: II
Wynik dwumeczu: 106:74 dla Fogo Unii