Prezes Stelmet Falubazu Zielona Góra - Adam Goliński - bez żalu pożegnał Nickiego Pedersena. Nie czekał nawet na ostatni mecz, tylko od razu dał Duńczykowi zielone światło na poszukiwania nowego klubu. Z drugiej strony, jeśli chciał się go pozbyć, zrobił w jego stronę ukłon, w końcu i tak był już dla zespołu bezużyteczny. Nicki doznał kontuzji tuż przed rozgrywką medalową, podczas spotkania w Toruniu i przedwcześnie zakończył sezon.
CZYTAJ TAKŻE: Transfer Pedersena budzi emocje
To doskonale obrazuje, jak praktycznie przez całą karierę osoba trzykrotnego mistrza świata budzi skrajne emocje. Albo się go kocha, albo nienawidzi. Poza Lesznem nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej niż dwa lata z rzędu. Wywalą go drzwiami, a on pół roku później już z otwartą przyłbicą wchodzi innym oknem. Prawdziwy żużlowy obieżyświat, indywidualista, ale i nastawiony na sukces profesjonalista w każdym calu. Tuner Ryszard Kowalski zalicza go do wąskiego grona zawodników, z którymi współpraca należy do przyjemności. Nie uznaje półśrodków, wykłada kawę na ławę, wie czego chce, jest konkretny. I to widać zarówno w parku maszyn jak i na torze.
Mimo że jest już trochę jak ten gorący kartofel przerzucany z rąk do rąk, prezesi wciąż mają do niego słabość i chętnie po niego sięgają, choć maszynka do zdobywania punktów coraz częściej jest podatna na awarię. Pedersen jest ciągle towarem ekskluzywnym i zdając sobie sprawę z własnej wartość tak też się ceni. Ten fakt nie przeszkodził GKM-owi błyskawicznie, a co najważniejsze pomyślnie, zamknąć rozmów z Duńczykiem. Tym sposobem, jeśli żadna ze stron nie wywinie jakiegoś numeru, jeszcze przed otwarciem listopadowego oficjalnego okienka będziemy świadkami wielkiego hitu transferowego.
ZOBACZ WIDEO Pedersen nie ma prawa żądać zwrotu kasy od mechanika
Analizując sytuację Nickiego, pomijając groźne urazy (nie ma chyba takiej kości w jego organizmie, której by nie złamał), przeważnie spadał na cztery łapy. Czuję, że tak będzie i teraz. Pedersen pasuje mi do GKM-u, choć zdaję sobie sprawę, że 42-latek zazwyczaj bardziej udanie wkomponowywał się do ekip, gdzie był samcem alfa i wyraźnym liderem, fundamentem, do którego dobudowywano resztę kondygnacji.
Dlaczego uważam, że takiego osobnika jak Nicki brakowało do tej pory GKM-owi? Grudziądzan od kilku lat miałem za zespół grzecznych chłopców, kolegów. Były świetny żużlowiec GKM-u - Piotr Markuszewski - powiedział nam w jednym z wywiadów, że w drużynie nie było elementu zaskoczenia, zaczynając od takich pozornie błahych spraw, jak ułożenie par. Ja poszedłbym dalej i napisał, że kiszono się we własnym sosie, ogólnie w składzie GKM-u brakowało powiewu świeżości. Przyda się delikatne wietrzenie i wpuszczenie do drużyny silnego charakteru.
Oglądając mecze GKM-u drapałem się po głowie, czemu żużlowiec X nie zamknie delikatnie bramy przy bandzie, czemu nie pojedzie agresywniej, oczywiście w granicach przyzwoitości, zasad fair play. Za chwilę przychodziła refleksja: kurde tam wszyscy zostawiają autostradę przy płocie lub krawężniku. Jestem przekonany, że Pedersen wyznaczy tam nowe trendy, udowodni, że da się inaczej.
CZYTAJ TAKŻE: Za co krytykujecie Falubaz? To nie był skład na finał
Podejrzewam, że solidną reklamę Pedersenowi zrobił i znacznie wpłynął na jego sprowadzenie rodak - Kenneth Bjerre. Panowie lubią się i szanują. To ważne, bo znajomych Nicki ma naprawdę niewielu. W Tarnowie Duńczycy trzymali się razem, spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Ten format wypalił, obaj mieli dobry sezon 2018. W takiej konfiguracji Pedersenowi łatwiej będzie o aklimatyzację w Grudziądzu.
W GKM-ie liczą, że Pedersen będzie talizmanem przyciągającym sukcesy. Wymarzona pierwsza czwórka wykoleiła się na finiszu rozgrywek i wieść gminna niesie, że jak z Nickim również nie uda się awansować wreszcie do play-offów, to już chyba z... nikim.
Tor i przygotowanie nawierzchni też będzie sprzyjało Pedersenowi. W Grudziądzu jest zazwyczaj równy jak stół "beton". Duńczyk metryki już nie oszuka. Młodszy nie będzie i nawet najdrobniejsze zadrapanie nie będzie się goić jak na psie. A tych karamboli skumulowało się w przeciągu kilku lat naprawdę sporo. Lepiej ograniczyć ryzyko do minimum, stąd oferta z Grudziądza spadła Nickiemu jak z nieba.