- Gdy cofam się pamięcią do piątkowego treningu, do pierwszej sesji, byłem pewny, że nie będzie możliwości, bym pojechał w Grand Prix - wspomina Leon Madsen, który w Grand Prix Skandynawii w Malilli startował z nadal niewyleczoną kontuzją kostki i ramienia. Doznał jej w wyniku upadku podczas meczu PGE Ekstraliga między forBET Włókniarzem Częstochowa a MRGARDEN GKM-em Grudziądz.
- Sam w to nie wierzę, że w ogóle byłem w stanie wystartować w tym turnieju! - mówi duński żużlowiec. - Jestem ogromnie wdzięczny lekarzowi FIM, który mi bardzo pomógł. Doprowadził mnie do takiego stanu, że mogłem jeździć - podkreśla Leon Madsen, po którym w Malilli nie było widać problemów ze zdrowiem.
Duńczyk na szwedzkim torze dotarł aż do finału, w którym musiał uznać wyższość jedynie arcyszybkiego Fredrika Lindgrena. Madsen za swoimi plecami zostawił za to Macieja Janowskiego i Artioma Łagutę, kończąc zmagania na drugiej lokacie.
ZOBACZ WIDEO Paweł Słupski zdradza, co zawodnicy mówią mu na odprawach
- Jestem bardzo zadowolony z pozycji, którą zająłem. To był bardzo trudny weekend, więc świetnie, że wszystko ułożyło się po mojej myśli - raduje się Madsen, zdobywca 14 punktów w Grand Prix Skandynawii w Malilli.
Po turnieju na szwedzkiej ziemi Leon Madsen jest liderem przejściowej klasyfikacji Grand Prix. Duńczyk ma na swoim koncie 75 punktów - sześć więcej od drugiego w rankingu Bartosza Zmarzlika.
Zobacz też:
Żużel. Grand Prix. Duńczycy tak liczni jak Polacy. Madsen kolejnym liderem klasyfikacji
Żużel w obrazkach. Speedway ma swojego Stocha. Skoczek Lindgren uratował zdrowie Dudka