Skandynawskie Grand Prix w Malilli było jedną z ciekawszych rund w tym sezonie. Z Wrocławiem mało które zawody będą się teraz równać, ale i tak w Szwecji działo się dosyć sporo. - Była to bardzo fajna runda Grand Prix. Oglądaliśmy ciekawe ściganie na torze, który gospodarze przygotowali optymalnie, biorąc pod uwagę perypetie pogodowe. Początek zawodów może nie był porywający, ale później mieliśmy kwintesencję żużla. Fajnie, że Maciej Janowski stanął na podium. Szkoda tylko, że Leon Madsen uciekł Bartoszowi Zmarzlikowi. To jest sport i trzeba oddać Duńczykowi, że jedzie wspaniale w tym sezonie - powiedział obserwujący na żywo zawody w Malilli, Wojciech Dankiewicz.
Leon Madsen w Szwecji wysunął się na samodzielną pozycję lidera klasyfikacji przejściowej cyklu SGP. -Mam nadzieję, że Polacy w kolejnych rundach zaatakują szeroką ławą i jednak pozbawią Madsena tytułu indywidualnego mistrza świata. Na razie jest na czela z sześcioma punktami przewagi. Duńczyk jest niesamowicie zdeterminowany. Drugi sezon z rzędu jedzie fantastycznie. Ma bardzo szybkie motocykle. Potrafi znaleźć się w każdym fragmencie toru. Doskonale czyta nawierzchnię i nawet po przegranym starcie, potrafi wyrwać punktu. Wielki szacun dla tego chłopaka - podkreśla Dankiewicz.
Wszyscy zastanawiają się, jak wytłumaczyć totalną dominację Bartosza Zmarzlika w Elitserien, a akurat dwie rundy Grand Prix na szwedzkiej ziemi Polakowi nie wyszły. -Trudno mi powiedzieć, co stało się z Bartkiem, który w sobotni wieczór faktycznie nie był zbyt szybki. To jest taki sport. Taki jest obecny żużel. Tutaj jedzie szesnastka najlepszych zawodników na świecie. Wszyscy walczą bardzo ostro. Może po prostu Bartek Zmarzlik miał słabszy dzień? - zastanawia się Wojciech Dankiewicz.
ZOBACZ WIDEO Zbudował potęgę, musiał odejść. Robert Dowhan rozlicza się z Falubazem
- Spokojnie, jeszcze kilka rund zostało. Mam nadzieję, że był to tylko mały wypadek przy pracy. W przypadku Bartka przyzwyczailiśmy się faktycznie do tych ogromnych zdobyczy punktowych na szwedzkich torach, ale na tym polega piękno sportu, że czasami ten faworyt na papierze nie wygrywa tak, jak chce - dodaje nasz rozmówca.
Czapki z głów po Skandynawskiej Grand Prix trzeba zdjęć przed Fredrikiem Lindgrenem. Szwed zaliczył koszmarny wypadek, a uniesieniem koła pewnie uratował zdrowie Patryka Dudka. Na koniec kulejący reprezentant Trzech Koron wygrał Grand Prix Malilli.
- Fantastycznie się zachował. Jak sam powiedział, zrobił to instynktownie. Wielka klasa, bo wypadek wyglądał makabrycznie. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Całe szczęście, że to tak się skończyło dla Patryka Dudka. Widać, że zarówno Lindgren kulał, ale także Fricke miał problemy z nogą. To są najlepsi zawodnicy na świecie. Potrafią zachować się nie tylko w sytuacjach typowo wyścigowych, ale również w takich ekstremalnych - zakończył Wojciech Dankiewicz.
Zobacz także: Maciej Janowski liczył na coś więcej
Inni moga sie gimnastykowac, Czytaj całość