Jeszcze przed ostatnim wyścigiem ostrowianie prowadzili zaledwie 43:41. Ostatecznie jednak trzy punkty zostały w Ostrowie. Goście wciąż przedłużali szanse na końcowy triumf dzięki dwójce zawodników. Liderami Unii byli Wiktor Kułakow i Peter Ljung.
- Goście praktycznie jechali w dwóch. My z kolei tradycyjnie słabo zaczęliśmy. Być może wpływ na to miały nocne opady deszczu. Tor nie do końca był odpowiedni, do samej próby toru walczyliśmy z nawierzchnią. Jesteśmy u siebie, już w różnych warunkach jeździliśmy, więc to nie jest żadne usprawiedliwienie. Unia Tarnów w postaci tych dwóch zawodników była bardzo szybka i naprawdę sporo krwi nam napsuli - skomentował trener Arged Malesa TŻ Ostrovia, Mariusz Staszewski, w pomeczowej rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty.
Czytaj także: ROW nie jest pewny swego, Ostrovii skok do czwórki. Zobacz tabelę i statystyki Nice 1.LŻ
Po raz kolejny sporym problemem dla ostrowskich zawodników było wyjście spod taśmy. Zwłaszcza w pierwszej fazie spotkania gospodarze mocno tracili w tym elemencie. - Start nie był taki jak zawsze. Tak jak mówiłem, opady były mocne i błądziliśmy ze startami - wyjaśnił Staszewski.
ZOBACZ WIDEO: Polscy juniorzy za ten pomysł go nie pokochają
Po 13. wyścigu przewaga ostrowian wzrosła do sześciu punktów, dzięki czemu trener Paweł Baran mógł wystawić podwójną rezerwę taktyczną. Duet Ljung-Kułakow zwyciężył podwójnie. - Przewagę wypracowaliśmy akurat w takim momencie, że mogli zrobić podwójną rezerwę taktyczną w nominowanych i zrobiło się ciepło - dodał trener ostrowskiej drużyny.
Bohaterem Ostrovii został wracający po kontuzji Tomasz Gapiński. 37-latek zdobył 13 punktów z bonusem, a przede wszystkim dowiózł do mety zwycięstwo w ostatnim wyścigu. - Przed następnym meczem złamiemy mu drugi obojczyk, żeby też był po kontuzji i tak dobrze jechał - powiedział pół żartem, pół serio Staszewski.
Czytaj także: Grand Prix Polski we Wrocławiu: dzika karta dla Maksyma Drabika!
Tomasz Gapiński wolałby jednak uniknąć takiego rozwiązania. Lider Ostrovii zapowiedział, że będzie skupiał się na tym, aby w dalszym ciągu prezentować wysoką dyspozycję. - Lepiej nie, dużo nerwów i dużo stresu kosztowała mnie ta kontuzja, bo przytrafiła się w dobrym momencie, kiedy wszystko wychodziło dobrze. Całe szczęście, że dalej idzie dobrze, skupiamy się, żeby tak było do końca - skomentował Gapiński.
Ostrowianie mają do odjechania jeszcze dwa spotkania - 28 lipca na wyjeździe zmierzą się z Car Gwarant Startem Gniezno, natomiast tydzień później podejmą Orła Łódź.