"Szprycą w twarz" to cykl felietonów Bartłomieja Ruty, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
To, co podczas ostatniej rundy Grand Prix wyrabiał sędzia Craig Ackroyd, woła o pomstę do nieba. Dawno nie widzieliśmy tak słabego sędziowania. Chodzi oczywiście o procedurę startową, której arbiter w ogóle nie przestrzegał (więcej o tym przeczytasz TUTAJ).
Na przymykaniu oka Ackroyda najbardziej zyskał jego krajan. Robert Lambert już po pierwszym swoim wyścigu dostał ostrzeżenie, ale nie przejął się tym zanadto. W kolejnych biegach ewidentnie ruszał się pod taśmą, a w 9. wyścigu perfidnie podczołgał się pod taśmę i wygrał. Sędzia nic nie zauważył.
ZOBACZ WIDEO Łaguta na ostatnich metrach uratował remis! Kronika 7. kolejki PGE Ekstraligi
Lambert i Ackroyd wyczyniali takie cuda, że miejsce w półfinale stracił nasz Janusz Kołodziej. Żeby tego było mało, w wyścigu finałowym na starcie ruszał się Leon Madsen, który również wcześniej miał ostrzeżenie. Duńczyk i arbiter w ten sposób ukradli podium Patrykowi Dudkowi.
Próbowałem zapytać na Twitterze oficjalne profile Grand Prix i Phila Morrisa, o jakieś konsekwencje w stosunku do arbitra. Niestety milczą. Ten sędzia nie powinien już być decydentem w żadnej z rund GP, bo ewidentnie wypacza wyniki. Powinien udać się na grzyby i tam na spokojnie przemyśleć swoje postępowanie. Liczę, że BSI się zreflektuje i nie dopuści do kolejnych kompromitacji.
Skoro mowa o przemyśleniach, to jakoś nie trafia do mnie ostatni występ Get Well. Torunianie wygrali po pięknym "comebacku" z truly.work Stalą Gorzów (49:40). Z mojej perspektywy sam występ gospodarzy nie zachwycił i daleki jestem od twierdzenia, że w końcu pokazali to, czego się od nich oczekuje.
Przeczytaj także: najlepsza siódemka ostatniej kolejki PGE Ekstraligi
Gdyby w barwach gorzowian jechał Peter Kildemand, a nie Adam Ellis goście mieliby większą przewagę w połowie meczu. Mało tego, Bartosz Zmarzlik nie był sobą i pojechał najsłabszy mecz w lidze od kilku sezonów (od czasu przejścia do wieku seniora najsłabiej pojechał w Zielonej Górze w 2017 roku - zdobył wtedy 9 punktów).
To splot szczęśliwych okoliczności dał torunianom wygraną, a prawdziwa weryfikacja czeka ich w rewanżu. Nie chce być zrozumiany źle - cieszę się, że Get Well wygrał, bo liga będzie ciekawsza. Daleki jestem od wielkiego optymizmu po tym meczu. Jeśli w Gorzowie obronią punkt bonusowy, wtedy będziemy mogli mówić, że w końcu w tej drużynie trybiki ustawiły się odpowiednio.