Za i przeciw Hynka. Kulisy odwołania meczu we Wrocławiu. Niby się dogadali, a niesmak pozostał. Nie hejtujmy Sparty

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Maciej Janowski

Nie wiem, co myśleć o nowym terminie (17.05) meczu Betard Sparty z truly.work Stalą Gorzów. Niby kluby się dogadały, gospodarza zmieniono, Sparta pojedzie bez Janowskiego, ale z drugiej strony zostaje poczucie niesmaku.

Wszystko można było rozegrać inaczej. Bardziej po ludzku, bez tej całej burzy medialnej, która rozpętała się w ostatnich godzinach. Może się czepiam i knuję intrygę, ale odnoszę wrażenie, że ona pomogła gorzowianom. Coś mi się wydaje, że gdyby na Betard Spartę nie spadła tak wielka fala krytyki, wrocławianie upieraliby się przy terminie czerwcowym. A tak mamy do czynienia z próbą naprawienia błędu i wyjścia z całej sytuacji z twarzą.

Przypomnijmy, że mecz odwołano już w czwartek. Ekstraliga przychyliła się do wniosku szefów Sparty, którzy na kilku portalach pogodowych obserwowali przewidywania synoptyków. Te według nich nie pozostawiały złudzeń. Będzie padać. Odwołujemy.

CZYTAJ TAKŻE: Sparta nie rozłożyła plandeki i dała prezesowi Ekstraligi do myślenia

Uważnie przeczytałem przedpołudniową rozmowę Jarka Galewskiego z prezesem Stali - Ireneuszem Maciejem Zmorą. Ze słów szefa klubu wynika, że wszystko odbyło się za ich plecami i bez ich wiedzy. Żeby czegoś nie przekręcić i nie przeinaczyć, bo sprawa jest dość delikatna, o opinię i interpretację tego newsa zapytałem kilku innych osób. Nasze odczucia były jednak zbieżne.

ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski: Nie zazdroszczę Jackowi Frątczakowi. To idzie w złym kierunku

Dziwne. Przecież gorzowianie jako druga strona i uczestnik wydarzenia też powinna mieć prawo głosu i wydania oceny. To trochę tak, jakby w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu odbywała się narada jury, co dalej zrobić z rozpoczęciem zawodów lub ich kontynuowaniem, zaprosić do niej przedstawicieli obu zespołów, ale przed jednym trzasnąć drzwiami i nie wpuścić do środka. Duży szacunek dla prezesa Zmory. Jest aktywny w mediach społecznościowych, pewnie w środku aż buzował, ale utrzymał nerwy na wodzy, aby czegoś nie palnąć. Ja w jego położeniu chyba bym się zagotował.

Zawieruchę spotęgował jeszcze jeden ważny wątek. Mecz we Wrocławiu miał status zagrożonego, ale organizatorzy nie pokusili się na rozłożenie plandeki, aby ochronić nawierzchnię przed ewentualnym nagłym załamaniem aury. Zastanawiam się więc, po co ta plandeka? Jako element dekoracji parku maszyn, lub przystadionowego kantorka? Z takim podejściem prędzej płachtę ochronną zjedzą myszy (nie piszę teraz o Falubazie) niż zostanie wykorzystana w słusznym celu.

Smaczku tej dość wczesnej (pochopnej?) decyzji dodaje fakt, że w piątkowy wieczór zgodnie z planem odbędzie się drugie z PGE Ekstraligowych spotkań pomiędzy Stelmet Falubazem Zielona Góra i Speed Car Motorem Lublin. Tam prognozy wydawały się dużo gorsze, ale późnym wieczorem zapadło ustalenie: jedziemy!

Pogodynkiem nie jestem, ale proste przekazy rozumiem. Umiem wyczytać ilość opadu w ciągu dnia i jak to przekłada się na szanse rozegrania meczu. Wniosek nasunął mi się jeden: We Wrocławiu naprawdę nie było tragedii. Ale już mniejsza o to.

Summa summarum, wrocławianie przystali na propozycję Stali, aby powtórka odbyła się 17 maja, ale poprosili o zmianę gospodarza, ponieważ ich stadion jest w tym dniu zajęty. Sęk w tym, że teraz to trochę musztarda po obiedzie. Niesmaku się nie pozbędziemy. Dialog z przedstawicielami Stali należało podjąć w czwartek, a nie wykorzystywać regulaminowe kruczki.

Daleki jestem od stwierdzenia, że Betard Spartę ciągnie się za uszy, a ludzi pracujących w klubie oraz sztab szkoleniowy nawet rozumiem. Każdy chce dla swojej drużyny jak najlepiej. Dba w pierwszej kolejności o jej interes. Komu uśmiechałoby się za wszelką cenę doprowadzenie do spotkania, w którym trzeba radzić sobie bez jednego ze swoich liderów? Zwłaszcza, że tabela powoli się krystalizuje, z jej układu wynika, że Sparta do końca sezonu może balansować na pograniczu pierwszej czwórki.

Od takich głosów nie dało się uciec. Dominowały komentarze, że cała ta szopka jest obliczona na zorganizowanie meczu już po powrocie do zdrowia Janowskiego. Z tym, że ten argument nam wytrącono. Zawodnika zabraknie za tydzień, a to odwraca okoliczności o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz to Stal będzie faworytem i w sumie nie wyszła na tym źle. A wręcz przeciwnie.

Już od dawna romantyzm żużla gdzieś bezpowrotnie zanika. Coraz większe pieniądze i nabrzmiałe budżety zaczęły przesłaniać nam najważniejsze wartości. Idziemy za obowiązującymi trendami, świat się zmienia, ale ktoś swego czasu powiedział jedno ponoć świetnie obrazujące nasz kraj zdanie: Polski naród kombinatorstwo ma we krwi.

CZYTAJ TAKŻE: Prezes Stępniewski zabrał głos ws. odwołania meczu we Wrocławiu

W poprzednich latach nie z takimi cudami mieliśmy do czynienia. Na niektórych stadionach cały dzień świeciło słońce, ale dziwnym trafem "ulewa", czy nagły front burzowy nie oszczędził tylko toru. A to po prostu gospodarzom nie na rękę było rozegranie zawodów w terminie, więc wysłali pracownika, który wlał w nawierzchnię kilka polewaczek, robiąc z toru bajoro i zmieniając je w arenę zmagań kajakarskich lub wioślarskich.

Dlatego w tym potępieniu Sparty też byłbym ostrożny. Nie zdziwię się jak za tydzień wrocławski kurz opadnie, my przeniesiemy się na inny obiekt. Dziś ty, jutro ktoś inny. To pewne jak 2x2. A kto nie ma nic za uszami, niech pierwszy rzuci kamień.

Źródło artykułu: