Zmiany poszły w złym kierunku. Krzysztof Kasprzak żałuje przegranych derbów

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak i Anders Thomsen uciekają Piotrowi Protasiewiczowi
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak i Anders Thomsen uciekają Piotrowi Protasiewiczowi

Do połowy derbowego pojedynku truly.work Stali Gorzów ze Stelmet Falubazem Zielona Góra gospodarze kroczyli po wygraną. Sytuacja odwróciła się jednak o 180 stopni i goście wygrali 49:31. - Nie wiem co powiedzieć - mówił Krzysztof Kasprzak.

W gorzowskim obozie po niedzielnym spotkaniu panowały ponure nastroje. Miejscowi żużlowcy nie bardzo wiedzieli, co się wydarzyło, że w drugiej części meczu przegrali sześć biegów z rzędu. - Zareagowaliśmy w złą stronę. Zaczęliśmy wolniej jechać, oni szybciej i był problem. Chcieliśmy później się ratować, ale nie udało się - tłumaczył Krzysztof Kasprzak.

Wychowanek Unii Leszno trzymał wysoki poziom, zdobywając 9 punktów z bonusem. Nie dołożył jednak nic w wyścigach nominowanych, gdzie jechał dwukrotnie, w tym raz z rezerwy taktycznej. - Zielonogórzanie mieli bardzo dobry skład, też przecież potrafią jechać i trudno było wygrywać. Przy przegranym starcie w biegu czternastym już praktycznie nic nie mogłem zrobić, bo było po polaniu. W tym piętnastym, mimo że jechałem drugi za Bartkiem, to za chwilę byłem już czwarty. Popełniłem może błąd, poszedłem w złą stronę z ustawieniami. Straciłem moc na łuku i pojechali. Byli szybsi, czułem to, jak przejeżdżali koło mnie - relacjonował.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: PGE Ekstraliga. Anders Thomsen jechał znakomicie. Potem stracił najlepszy silnik

Taka końcówka mocno podcięła skrzydła truly.work Stali Gorzów, jednak kreowany na jednego z jej liderów zawodnik broni wyborów Stanisława Chomskiego. - Na pewno to boli. Chcieliśmy z Bartkiem te biegi wygrać. Nie udało się, szkoda. Trener podjął dobrą decyzję, wysyłając nas dwóch. Do tego momentu mieliśmy dobre zawody. Na pewno chciałbym zrobić z 2-3 punkty mniej, ale wygrać mecz. Będziemy się starali wygrywać - powiedział.

ZOBACZ WIDEO Fotokomórka w żużlu jest potrzebna co najmniej od dwóch lat

Gospodarze wydawali się być mocno zagubieni. Rzadko zdarza się, by Bartosz Zmarzlik indywidualnie wygrał u siebie tylko raz. - Nie wiem co powiedzieć. Trenowaliśmy trzy dni i wszystko grało, a przyjdzie mecz, jest inne równanie, sędzia każe coś więcej wlać i jest tak, jakbyś nie był u siebie. Taki jest żużel - stwierdził Kasprzak.

ZOBACZ TAKŻE: truly.work Stal - Stelmet Falubaz: Derby dla gości. Koszmarnie wolna Stal i tylko jedna trójka Zmarzlika (relacja)

Nie ma jednak mowy o tym, że nawierzchnia na Stadionie im. Edwarda Jancarza była źle przygotowana. W odróżnieniu od wcześniejszych pojedynków, tym razem nie brakowało ścigania. W tych warunkach jednak lepiej odnaleźli się jeźdźcy Adama Skórnickiego. - Tor był bardzo dobrze przygotowany, żadnej dziury, fajnie się sypał. Tylko nam szybkości brakowało i to wszystko. Gdybyśmy wiedzieli dlaczego tak, to byśmy wygrywali. Inni lepiej trafili z ustawieniami. Widać to po zawodnikach z Zielonej Góry. Zaczynali gorzej, zagrzali drugi motor i nagle zaczęli być szybcy - zwrócił uwagę 34-latek.

Przegrana ze Stelmet Falubazem Zielona Góra jest już trzecią porażką gorzowian w czterech meczach PGE Ekstraligi. Czy robi się nerwowo przed dalszą częścią sezonu i najbliższym starciem z Betard Spartą Wrocław? - Na pewno. Jedziemy do Wrocławia i postaramy się wywalczyć jak najlepszy rezultat i później kolejne mecze - zakończył Krzysztof Kasprzak.

Źródło artykułu: