Jacek Gajewski. Żużel według Jacka: Na co czeka Motor Lublin? Są słabsi niż byli. Milik to kot w worku (felieton)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Greg Hancock.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Greg Hancock.

- Grigorij Łaguta był dla Motoru Lublin krokiem w przód, ale po kontuzji Grzegorza Zengoty to drużyna nie wróciła nawet do punktu wyjścia. Jest jeszcze gorzej i nie ma na co czekać - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski.

Żużel według Jacka to cykl felietonów Jacka Gajewskiego, byłego menedżera Get Well Toruń.

***

Bardzo niepokojące są dla mnie informacje, które docierają z Lublina w sprawie Grzegorza Zengoty. W środowisku słychać coraz więcej głosów, że mamy do czynienia z bardzo poważnym urazem. To fatalna wiadomość dla klubu. Po głośnym transferze Grigorija Łaguty beniaminek zrobił krok w przód, ale po wypadnięcie Zengoty nie można nawet powiedzieć, że wrócili do punktu wyjścia. Moim zdaniem się cofnęli. Jest jeszcze gorzej, niż było.

Łaguta dołączy do drużyny dopiero w trakcie rozgrywek. Do tego czasu trzeba jakoś przeżyć. Przede wszystkim należy pokonać na inaugurację ekipę z Grudziądza. Bez Zengoty jakoś tego nie widzę. To był jeden z niewielu zawodników, który coś lublinianom gwarantował. Przemawiało za nim poważne ekstraligowe doświadczenie, którego nie mają inne nabytki. Nie mówimy wprawdzie o żużlowcu z pierwszej dziesiątki, ale ta strata jest poważniejsza, niż wielu osobom się wydaje. Motor został pozbawiony jakiegokolwiek pola manewru. Kadrowo znowu są pod kreską.

ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu

Zobacz także: Motor Lublin musi przeżyć do połowy maja. Grigorij Łaguta jest w kosmicznej formie

O transferach w Lublinie cisza. Przyznam, że mnie to dziwi, bo ruch na rynku jest bardzo wskazany. Wiadomo, że Motor nie weźmie wartościowego Polaka, bo takich już nie ma. Uważam jednak, że należy sięgnąć po obcokrajowca i przebudować całą konstrukcję drużyny. Do tego zespołu musi dojść jeszcze jeden żużlowiec, który podniesie jego wartość i otworzy pole do manewrów.

Załóżmy, że w pierwszych meczach pojadą Andreas Jonsson, Mikkel Michelsen, a jednego z Polaków będzie od razu zastępować Robert Lambert. Do obsadzenia pozostają jeszcze dwa miejsca. Jedno z nich mamy dla drugiego Polaka. Później jest już konkretna dziura. Przy takim zestawieniu będzie bardzo trudno o dobry wynik. Naprawdę nie ma na co czekać, bo do powrotu Łaguty może być już pozamiatane.

Zobacz także: Grzegorz Zengota zabrał głos po wypadku. "Czuję się dobrze, jestem w dobrych rękach"

Wiadomo, że w grę wchodzą dwa nazwiska. Wybór pomiędzy Gregiem Hancockiem a Vaclavem Milikiem jest dla mnie oczywisty. Amerykanin to zupełnie inna wartość sportowa. Pytanie, czy lublinian na niego stać. Jeśli nie, to czy w tej sytuacji warto w ogóle zawracać sobie głowę Czechem? Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć.

Gdyby chodziło o Milika w ubiegłorocznej wersji, to ktoś taki Motoru nie zbawi. Ten transfer jest obarczony ryzykiem. Można powiedzieć, że to kupowanie kota w worku. Mocno bym się nad tym ruchem zastanowił. Innych opcji nie ma, więc znowu wracamy do Hancocka. To jedyna sensowna opcja.

Jacek Gajewski

Źródło artykułu: