Żużlowe szaleństwo w Lublinie. Motor przebił Stal, bo zapełnił połowę stadionu karnetowiczami

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert, a w tle kibice Motoru.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert, a w tle kibice Motoru.

- Mamy ponad cztery tysiące sprzedanych karnetów - chwali się prezes Motoru Jakub Kępa. - Planujemy dodruk, bo zainteresowanie wciąż jest duże - dodaje, co oznacza, że za chwilę Motor może przebić Stal Gorzów.

Rekord sprzedaży karnetów należy do Cash Broker Stali Gorzów, która swego czasu sprzedała ponad 5 tysięcy stałych wejściówek. Za chwilę Speed Car Motor Lublin może przebić ten wynik. Beniaminek sprzedał ponad 4 tysiące karnetów i planuje dodruk.

Gdyby jednak spojrzeć na wyniki sprzedaży w inny sposób, to można by napisać, że Motor już przebił Stal, dla której nieco ponad 5 tysięcy oznaczało zapełnienie 33 procent stadionu. Dla Motoru obecny wynik oznacza, że około 50 procent miejsc na obiekcie już jest zajęte. Trudno o dokładniejszą liczbę, bo w Nice 1.LŻ pojemność wynosiła 8219 widzów, a teraz ma się delikatnie zwiększyć. Nie wiadomo jednak jeszcze o ile.

Czytaj także: Get Well zapadł się pod ziemię. A rok temu byli tacy medialni

- Złożyliśmy papiery na organizację imprez masowych - mówi nam prezes Motoru Jakub Kępa. - Jak już straż i policja wszystko sprawdzą, to będzie jasne, ilu kibiców wejdzie na stadion - dodaje, a my pytamy, czy w związku z dodrukiem karnetów będą w ogóle kolejki pod kasami przed ligowymi meczami. - Na pewno nie sprzedamy wszystkich miejsc, bo trzeba dać szansę tym, co przyzwyczaili się do kupowania biletów przed zawodami. Osoby starsze też raczej nie korzystają ze sprzedaży internetowej, im również trzeba dać szansę.

ZOBACZ WIDEO Będzie zz-tka za Joannę Cedrych? Co z Tomaszem Dryłą?

Jacek Gumowski, były spec od marketingu w Stali, uważa, że Motor szykując dodruk, powinien pilnować tego, żeby karnetowicze nie stanowili więcej niż 50 procent publiczności. - Sam pomysł z dodrukiem jest fajny, bo doszedł Łaguta i można zrobić takie domknięcie na gorący przycisk - komentuje Gumowski. - Na miejscu Motoru pilnowałbym jednak, żeby zostawić pół stadionu dla tych, co kupują bilety. To ważne.

- Jeśli napakuje się stadion karnetowiczami, to w przyszłości możemy zapomnieć o większej rzeszy kibiców - uważa Gumowski. - Z karnetowiczami jest tak, że, jak raz kupią, to potem robią to przez minimum trzy lata. Potrzebny jest też jednak klient zmienny. Tym bardziej, że to nam poszerza grono fanów. Na bilety raz przyjdzie ten, raz inny. Jest jednak jakiś ruch, nie zamykamy się w stałej grupie. Poza wszystkim Motor w tym roku z łatwością sprzeda 4 tysiące biletów na każdy mecz. Kibic w Lublinie jest ciekawy Ekstraligi, do której ich ukochana drużyna wróciła po wielu latach.

Czytaj także: Gollob już nie jeździ, ale wciąż jest magnesem na sponsorów

Zostawienie sobie puli biletów może też dać Motorowi zysk ekstra. - Jeśli zespół zrobi niespodziankę albo jeśli w drugiej części sezonu będzie walczył o coś, to można nawet podnieść ceny biletów, żeby zrekompensować sobie to, co straciło się na karnetach. Wiadomo, że te są zawsze sprzedawane z jakąś bonifikatą - kończy Gumowski.

Źródło artykułu: