Przeszłość. Choć wielu kojarzy się wyłącznie z Betard Spartą, tak naprawdę jest wychowankiem drużyny z Torunia. Także z nimi zdobył swój pierwszy złoty medal DMP i to już w pierwszym roku startów w poważnym speedway'u. Piotr Baron nie zabawił jednak długo miejsca w macierzystym klubie. Już po roku zmienił barwy na grudziądzkie. W kolejnym sezonie przeniósł się do wspomnianego wcześniej Wrocławia i tu w końcu znalazł swoje miejsce na dłużej.
Sukcesy. W zespole z Dolnego Śląska jeździł przez kolejnych osiem sezonów. W tym okresie wywalczył z drużyną trzy mistrzostwa Polski z rzędu, będąc jednym z kluczowych zawodników. Najlepsze wyniki osiągnął w sezonie 1998, kiedy zdobywał średnio 2,278 punktu na wyścig. W kolejnych sezonach nawet się nie zbliżył do tego poziomu.
Baron nigdy nie odniósł spektakularnych sukcesów indywidualnych. W roku 1993 otarł się o podium indywidualnych mistrzostw świata juniorów w Pardubicach. Zakończył turniej na czwartym miejscu, przegrywając medal w wyścigu barażowym z Norwegiem Rune Holtą. Trzy razy awansował do finału IMP, dwukrotnie zajmując szóstą lokatę.
ZOBACZ WIDEO Burza po słowach Witkowskiego. Zmarzlik pyta, a Janowski zaprasza prezesa do parku maszyn
Zobacz także: Baliński założył się z prezesem
Jako trener pierwszej drużyny zadebiutował w 2011 roku we Wrocławiu. Spędził tam pięć lat, zdobywając jeden srebrny medal. Po sezonie 2016 zdecydował się zmienić otoczenie i wylądował w Lesznie, gdzie jest współautorem dwóch złotych medali w ostatnich sezonach.
Przygotowanie toru. Od kilku lat mówi się w środowisku, że żaden szkoleniowiec tak jak Baron nie potrafi przygotować toru pod swoich podopiecznych. Dało się to zauważyć podczas jego pracy we Wrocławiu. Swego czasu głośno było o tym, że tor Betard Sparty to istna porażka. Właśnie szkoleniowiec przygotowywał go tak, że zewnętrzna w ogóle nie chodziła, a o wszystkim decydował start. Tym sposobem wrocławianie wygrywali kolejne mecze.
Zobacz także: Fogo Unia znów będzie złota
Z czasem okazało się jednak, że Baron potrafi przygotować tor, na którym można zobaczyć ciekawe wyścigi, ale ten nadal pozostaje sprzymierzeńcem miejscowych. Jeśli nawet na poziom widowiska można narzekać, to jednak bronią go wtedy wyniki, które osiągają jego drużyny. Za to jest przecież rozliczany.
Taktyka i rozgrywanie meczu. Wśród polskich szkoleniowców mamy zdecydowany deficyt taktyków. Baron nie należy do tego wąskiego grona specjalistów od taktyki. Owszem trzeba przyznać, że czasem przygotuje tor tak, że jego poinstruowani podopieczni rozpędzają się w końcowych wyścigach, ale czasem brak zmian w niektórych biegach aż razi po oczach.
Trudno jednak oceniać go całkowicie negatywnie za ten aspekt, bo choćby z Fogo Unią w ostatnich dwóch sezonach nie miał zbyt dużego pola do manewru. Szczególnie w sezonie 2018, kiedy to nie wykorzystał ani jednej rezerwy taktycznej za seniora. Zawsze w odwodzie był młodzieżowiec, który zwykłą zmianą mógł nadrobić braki, ale jednak i tak wytyka się mu minimalną ilość zmian. Jak na razie przynosi to efekty, więc trudno czepiać się tego aspektu.
Współpraca z młodzieżą. To chyba najsłabszy aspekt Piotra Barona. Spod jego skrzydeł nie wyszedł żaden wielki talent. Trzeba jednak oddać, że żaden też nie upadł z hukiem, a mamy takich trenerów w kraju. W Lesznie Baron kapitalnie uzupełnia się z Romanem Jankowskim.
Dodatkowe atuty. Szkoleniowiec Fogo Unii jest osobą bardzo spokojną. Nawet w najgorszych sytuacjach nie pozwala się ponieść emocjom. Ten aspekt cenią żużlowcy. W trakcie zawodów wszyscy są skoncentrowani, a szkoleniowcy wymachujący rękami tylko ich wzburzają. Nawet podczas gorących dyskusji to on tonuje nastroje, a dzięki temu jego zawodnicy mają chłodne głowy.