Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, uważa jednak, że kontraktowanie tunera na wyłączność nie ma sensu. Twierdzi on, że w obecnych czasach nie ma żadnej gwarancji, że zatrudnienie mechanika z czołówki da złoto. - Zresztą nie ma teraz takiej wyraźnej jedynki, jaką był kiedyś Otto Weiss - ocenia Cegielski. - Najbliższy ideału wydaje się nasz Ryszard Kowalski, ale nie ma gwarancji, że w tym roku znowu będzie bił innych na głowę. Według mnie wrócić może Peter Johns. Anglik już w końcówce sezonu 2018 robił swoim zawodnikom szybkie silniki.
- Tuner na wyłączność miałby sens, gdybyśmy mieli zdecydowanego lidera w tym gronie - kontynuuje Cegielski. - Mamy jednak cztery w miarę równorzędne nazwiska. Wyobraźmy sobie, że jakiś klub postawi na jedno z nich, a ten mechanik będzie miał akurat zapaść i nagle wszystko się posypie. Każdy z zawodników ma silniki praktycznie od wszystkich tunerów czołówki, żongluje nimi, więc trudno o lepsze zabezpieczenie. Zwłaszcza teraz, gdy rywalizacja mechaników jest tak wyrównana, że nie wiadomo, kto jutro okaże się najlepszy.
W opinii Cegielskiego kluby powinny jednak myśleć o tym, żeby mieć kontrakt z dobrym krajowym mechanikiem. - W Falubazie jest Andrzej Jarząbek i to on powinien być takim mechanikiem pierwszego kontaktu - mówi Cegielski. - Zwłaszcza dla młodzieżowców, choć nie tylko. Jakiś szybki serwis, poprawienie usterki, dopasowanie silnika, w tym wszystkim taki Jarząbek mógłby pomóc. I nie wątpię, że byłby w tym bardzo skuteczny. Nie raz byliśmy świadkami sytuacji, że mechanik będący na miejscu i dobrze znający tor potrafił zrobić swoim taki sprzęt, że przeciętny zawodnik puszczał sprzęgło i uciekał przed wyżej notowaną gwiazdą gości - kończy nasz ekspert.
ZOBACZ WIDEO Patryk Dudek nie zamierza słuchać Witkowskiego. Ojciec jest mu potrzebny