Krzysztof Cugowski. Żużlowe Tango: Jeśli Lambert wystrzeli z formą, to może uratować Motor przed spadkiem (felieton)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert (z lewej) i Andreas Jonsson uchwyceni podczas rozmowy
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Robert Lambert (z lewej) i Andreas Jonsson uchwyceni podczas rozmowy

Lublin ćwierć wieku czekał na Ekstraligę, ciśnienie było wielkie, więc dobrze, że ten awans udało się zrobić. Ciężko będzie jednak Motorowi uratować się przed spadkiem. Pozostaje liczyć na cud i wierzyć, że Lambert stanie się zawodnikiem wybitnym.

"Żużlowe Tango" to cykl felietonów Krzysztofa Cugowskiego, wokalisty rockowego, głosu Budki Suflera.

***

Tegoroczny awans Speed Car Motoru Lublin do PGE Ekstraligi to świetna wiadomość. Po 24 latach niebytu było takie ciśnienie publiczności, że nie sposób było to zlekceważyć i odpuścić. Świetnie to zrobili, bo przecież wygranie ligi przez lubelski zespół nie było wcale takie oczywiste.

Radość z awansu mąci jednak fakt, że nie udało się zakontraktować nikogo naprawdę mocnego. Grzegorz Zengota jest dobrym, ale i też nieprzewidywalnym zawodnikiem. Potrafi pojechać fantastyczne zawody, a potem zalicza kilka słabych spotkań z rzędu. Jakby on był równie dobry cały rok, to wszystko byłoby okej, ale to się jeszcze nigdy nie zdarzyło i trudno obstawiać, że to stanie się w przyszłym roku.

Moja wiara w Motor opiera się przede wszystkim na tym, że ogromnie liczę na znaczącą zwyżkę formy Roberta Lamberta. To bardzo dobry żużlowiec. Taki z papierami na czołowego zawodnika na świecie. Jeśli ktoś miałby być liderem lubelskiej drużyny, to chyba właśnie on. Na pewno nie Andreas Jonsson. Mam dla Szweda wiele szacunku, bo wiele lat utrzymuje się w tej branży, ale ostatnio jest raczej średnim zawodnikiem. Na pewno nie jest wybitny. No i jednak w Ekstralidze układało mu się ostatnio tak sobie.

W ogóle to mamy w Lublinie zespół złożony ze średniaków, zawodników solidnych, ale nie wybitnych, co to by mogli pociągnąć zespół. Jako patriota lokalny muszę jednak mieć nadzieję i tę pokładam w Lambercie. Jeśli zimą mocno popracuje, to jest szansa, że za rok eksploduje dobrą formą. A jeśli tak się stanie, to Motorowi będzie łatwiej. W innym razie zrealizują się te wszystkie czarne scenariusze, których ja się nie czepiam, bo są one poparte trzeźwą oceną żużlowców, a co za tym idzie siły drużyny. Serce kibica każe jednak szukać czegoś, co daje nadzieję.

Jeszcze jakiś plus poza Lambertem. Na pewno juniorzy, szczególnie Wiktor Lampart. Chcę, żeby za rok jeździł bardzo dobrze, ale z tyłu głowy mam, że on jednak dopiero zaczyna karierę, więc nie wymagajmy od niego niemożliwego. Na pewno zdarzą mu się świetne spotkania, ale i też takie, w których rozczaruje. Takie są prawa młodego wieku.

Poza wszystkim bardzo liczę na to, że Motorowi uda się w sezonie 2019 spisywać na tyle dobrze, że kibice będą zadowoleni i będą przychodzili na stadion. Do tego potrzebne są zwycięstwa. Liczę jednak, że kilku rywali uda się zaskoczyć domowym torem. Nie w sensie montowania na nim pułapek, lecz dlatego, że w Lublinie dawno nikt z czołówki nie jeździł.

ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Na PGE Narodowym najlepsza atmosfera i pełne trybuny

Tak się jeszcze zastanawiam nad tym, dlaczego nie udało się Motorowi pozyskać czegoś więcej. Wydaje mi się, że odpowiedź na tak zadane pytanie jest bardzo prosta. Niestety, ale na wschód mało kto chce jeździć. Większość najlepszych drużyn jest na zachodzie Polski, a ściana wschodnia to jednak problem. Zawodnicy wolą dostać parę złotych mniej, ale mieć robotę pod nosem niż fatygować się z dużą częstotliwością do Lublina. Rzeszów ma ten sam problem. Poza wszystkim pokutuje myślenie, że na wschód od Wisły, to nie ma cywilizacji, a ludzie biegają ze strzelbami i strzelają do łosi.

Na wschodzie nie jest oczywiście aż tak źle, ale z drugiej strony region jest rzeczywiście opóźniony w rozwoju. Główna droga do Warszawy jest rozkopana i do Lublina trzeba jeździć różnymi sposobami. Trakcja kolejowa? Tu też mamy problem, bo trzeba jechać przez Siedlce i Łuków, czyli objazdem, a to trwa pięć godzin. Nic dziwnego, że Lublin i województwo lubelskie mogą uchodzić za skansen, gdzie trudno dolecieć, dojechać, czy dopłynąć. Zawodnicy wolą mniejszą kasę, ale łatwy i przyjemny dojazd.

Lublin odcięty od cywilizacji to nie jedyny powód kłopotów ze zmontowaniem mocniejszego składu. Kolejnym jest te ćwierć wieku nieobecności, o której wspominałem na wstępie. Ludzie zapomnieli, że jest coś takiego jak Motor. Zresztą, tak podejrzewam, dla wielu byłoby najlepiej, gdyby Ekstraliga kręciła się w kilku położonych obok siebie województwach, jak Kujawsko-Pomorskie, Wielkopolskie czy Lubuskie. Nie jest łatwo jechać do Lublina czy Rzeszowa z myślą, że pogoda się popsuje, mecz odwołają i wiele kilometrów zrobi się na darmo. Tak czy inaczej, to od Motoru zależy, czy ten stan będzie trwał. Muszą wygrać u siebie wszystko albo prawie wszystko. A jak prawie, to wtedy muszą dołożyć coś na wyjeździe.

Źródło artykułu: