Skład Stali Rzeszów zamknięty. Mają dwie drużyny. Co ten Nawrocki kombinuje?

WP SportoweFakty / Jakub Barański / Trener Janusz Stachyra (z prawej)
WP SportoweFakty / Jakub Barański / Trener Janusz Stachyra (z prawej)

W tym roku Stal była skazana na sukces. W sezonie 2019 już tak nie będzie. Powodzenie będzie zależało od tego, czy Ireneuszowi Nawrockiemu uda się posprzątać w klubie i wyrzucić złych doradców. Prezes musi też coś zrobić z czarnym pijarem.

KOMENTARZ. Stal Rzeszów kontraktując rzutem na taśmę Nicka Morrisa i Bartłomieja Kowalskiego zbudowała skład ciekawy i gwarantujący walkę o najwyższe cele. Zresztą, jeśli ma się w kadrze takiego człowieka, jak Greg Hancock, to trudno patrzeć w dół tabeli. Marzenia Stali może jednak zniszczyć wszystko to, co dzieje się wokół i wewnątrz klubu.

Patrząc na Stal od środka, trzeba to stwierdzić wprost, że prezes i właściciel Ireneusz Nawrocki ma ten sam problem, co kiedyś Marta Półtorak. Sztab szkoleniowy i cały pion zarządzający potrzebują naprawdę konkretnych wzmocnień. Nie dziwimy się, że Nawrocki próbował namówić do pracy menedżera Sławomira Kryjoma. Nie jest tajemnicą, że chciał też ściągnąć do siebie działacza z klubu PGE Ekstraligi. Po roku w Stali Nawrocki już wie, że z tym personelem szczytów nie zdobędzie. Nie znaczy to, że powinien wszystkich wyrzucić. Nie ulega jednak wątpliwości, że w pierwszym szeregu powinni się pojawić nowi ludzie.

Czarny pijar to kolejny duży problem Stali, z którym Nawrocki musi się jakoś uporać. Hejterów ma sporo, duża część mediów jest mu nieprzychylna. Oczywiście można z tym żyć, ale regularne obijanie Stali i Nawrockiego powoduje, że jego wiarygodność stopniała niemal do zera. A jeśli właściciel jest źle postrzegany, to dla klubu nie jest dobre.

Szef Stali naprawianie wizerunku powinien rozpocząć od siebie. Przydałoby się mniej szumnych zapowiedzi (w środowisko kiwano głowami, czytając o koszach na śmieci z reklamami czy perfumach o zapachu marihuany), rezygnacja z drugiej edycji Speedway Diamond Cup (turniej przyniósł więcej szkody niż pożytku) i wiarygodne wyczyszczenie tematów finansowych. Wiemy, że Stal rozliczyła się z pieniędzy kontraktowych, ale to samo trzeba zrobić z należnościami sponsorskimi. Tym bardziej że zawodnicy podpisywali umowy z firmą pana Ireneusza.

KOGO BRAKUJE. Tu raczej należałoby napisać, czego jest za dużo. Odpowiedź brzmi, że za dużo jest zakontraktowanych zawodników. W sumie czternastu. Stal może śmiało wystawić dwie drużyny i nie zdziwimy się, jeśli to zrobi. Nawrocki w przeszłości wspominał o rezerwach Stali (pojawiały się spekulacje, że utworzy taki zespół na Górnym Śląsku), więc być może przygotował sobie grunt pod takie rozwiązanie. W zasadzie to zdziwilibyśmy się, gdyby miało być inaczej. Bo jak logicznie uzasadnić czternastu chłopa w kadrze?

NAJWIĘKSZY PLUS. Patrząc na komentarze i ton części mediów można by stwierdzić, że sukcesem Stali jest to, że w ogóle wystartuje w sezonie 2019. Do tego w całkiem niezłym składzie. Pisano, że Nawrocki się skończył, że już ledwo zipie, bo źródełko z kasą wyschło. Tu i ówdzie pojawiały się informacje, że każdemu z zawodników wisi jakąś kasę i z tego powodu wielu z nich nie pozostanie w Stali. Ostatni dzień okna był wysypem informacji na temat Morrisa, a właściwie jego rozwodu z Rzeszowem. Jednak 14 listopada, tuż przed północą, Stal podpisała nowy kontrakt z Morrisem. Na klubowym Facebooku ukazała się nawet krótka informacja ze zdjęciem zawodnika opatrzona opisem. - Z pozdrowieniami dla wszystkich nierzetelnych mediów i hejterów Stali Rzeszów.

ZOBACZ WIDEO Jamróg: Nie mam wyrobionej marki. Wciąż muszę coś komuś udowadniać

Źródło artykułu: