Greg Hancock był nie tylko najlepszym żużlowcem Stali Rzeszów, lecz także całej 2. Ligi Żużlowej. Co ciekawe Amerykanin w ostatnim biegu meczu finałowego z MDM Komputery TŻ Ostrovią Ostrów Wlkp. (45:45) nie przywiózł ani jednego punktu i rzeszowianie ledwo awansowali do Nice 1.LŻ.
Zdaniem Marty Półtorak to pokazuje, że liga jest wyrównana i nawet zdecydowany faworyt nie może być pewny swego. - Wygrana w drugiej lidze to nie jest zjedzenie zupy, jak niektórzy mówili. Nie ma tak, że ktoś jest wielki. Znamy przecież przypadki z przeszłości, kiedy spodziewano się, że ktoś połknie ligę, a potem przychodziło wielkie rozczarowanie - ocenia była prezes Stali.
Jak podkreśla Półtorak, bardzo lubi Grega Hancocka i pamięta, gdy jeździł on w ekstraligowej Stali Rzeszów. Tym bardziej nie może zrozumieć, jak żużlowiec tej klasy zdecydował się na starty w najniższej klasie rozgrywkowej. - Z całym szacunkiem, ale dla Grega Hancocka jazda w drugiej lidze nie była jakimś szczególnym wyzwaniem. Dla byłego mistrza świata to chyba nie jest szczyt osiągnięć sportowych. Ja wolę bardziej, jeśli w grę wchodzą ambicje sportowe niż jakiekolwiek inne walory - kończy ekspert.
Stal nie planuje rewolucji w składzie. W drużynie oprócz Hancocka mają pozostać Karol Baran, Nick Morris i Luke Becker. Prezes Ireneusz Nawrocki szuka jeszcze dwóch seniorów. Na liście życzeń są żużlowcy z PGE Ekstraligi.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku