To, że po minimalnej przegranej z Cash Broker Stalą Gorzów kibice Fogo Unię wykupią wszystkie wejściówki, było do przewidzenia. Fani deklarowali, że kwoty, jakie zaproponował leszczyński klub, są w przeciwieństwie do gorzowskich rozsądne (Stal drastycznie podniosła ceny na finał, co przełożyło się ponad dwa tysiące pustych miejsc). Ceny biletów na fazę play-off w Lesznie rosły systematycznie. Na półfinał było to 10 złotych więcej niż na rundę zasadniczą. W przypadku finału ponownie podwyższono cenę o kolejne dziesięć złotych.
Wejściówki na miejsca numerowane w większości zniknęły jeszcze przed pierwszym meczem. Pozostały jeszcze pojedyncze miejsca w sektorach za i przed startem, ale była to znikoma liczba. Sporo biletów czekało na nabywców na przeciwległej prostej, ale i one zostały wykupione co do jednego we wtorek rano. Teraz można je nabyć jedynie u koników.
Jeśli ktoś dysponuje dużym budżetem, to nie będzie dla niego problemem nabyć wejściówki na niedzielny mecz. Oczywiście zarząd leszczynian przestrzega przed kupowaniem biletów na czarnym rynku, ale na nikim nie robi to wrażenia. Wystarczy zajrzeć na popularne strony aukcyjne, aby znaleźć wejściówkę za 90 złotych (czyli tyle, ile faktycznie kosztuje) oraz... dostawę w tej samej cenie.
Fogo Unia próbuje walczyć z tym procederem, ale to jak walka z wiatrakami. Na odsprzedaży biletu w naszym kraju zarabiać nie wolno, ale cena przesyłki, albo na przykład gadżet dołączany do biletu nie są już normowane prawnie. W 2015 roku nasi dziennikarze byli świadkami, jak przed leszczyńskim finałem z Betard Spartą, bilety sprzedawano w alejce pod stadionem w kwotach o 300 procent wyższych. W tym roku może być podobnie. Na pewno jednak znajdzie się wielu chętnych, aby zobaczyć mecz finałowy po powyższych kwotach.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Trochę żałuję, że w piątce nominowanych nie ma Gruchalskiego