Matka nastolatka, który marzył, by zostać żużlowcem, zaatakowała Janusza Stachyrę na łamach "Przeglądu Sportowego". Powiedziała, że poszła do niego, żeby zapytać, dlaczego jej syn nie dostaje szansy, a szkoleniowiec miał odpowiedzieć brutalnym atakiem. Kobieta twierdzi, że omal nie została pobita. - Pani dostała ultimatum - mówi nam trener Stachyra. - Albo wyda oświadczenie i opublikuje sprostowanie i przeprosiny, albo sprawa trafi na wokandę sądową.
- Całe zajście obserwowało kilkanaście osób, które mogą poświadczyć, jak to wyglądało i jak było naprawdę - komentuje Stachyra. - A było tak, że podczas prowadzonego przez mnie treningu podbiegła do mnie kobieta, krzycząc i wyzywając mnie, dlaczego nie chcę dopuścić jej syna do żużlowych treningów. Odpowiedziałem, że nie ma smykałki, że za późno na naukę od podstaw u chłopaka, który za chwilę będzie miał osiemnaście lat.
- Proponowałem pani, że jeśli chce dłużej porozmawiać, to zapraszam po treningu. Pani była jednak bardzo pobudzona, nie wiem, czy do końca trzeźwa, doskoczyła do mnie i zaczęła szarpać za koszulkę. Wyrwałem swoją rękę z jej uścisku i odszedłem. Na odchodnym usłyszałem wiele gróźb, w tym także te o charakterze karalnym. Pani zapowiadała, co to ze mną nie zrobi, padło wiele przykrych słów. Kilka osób próbowało ją uspokoić, ale bezskutecznie.
- Nie pozwolę dłużej szargać mojego imienia i psuć opinii przez takie osoby, jak ta pani - kwituje Stachyra, którego można nazwać legendą Stali. Wiele lat jeździł w klubie, był też jego trenerem. Wychował wielu zawodników. Spod jego ręki wyszli Karol Baran, Paweł Miesiąc, Wiktor Lampart, Dawid Lampart czy Michał Curzytek.
ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany