Hit w pigułce. Wilk syty i owca cała. Stal nie przegrała, a Unia zaprzeczyła kryzysowi (komentarz)

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: juniorzy Fogo Unii: Bartosz Smektała (kask biały) i Dominik Kubera (kask żółty)
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: juniorzy Fogo Unii: Bartosz Smektała (kask biały) i Dominik Kubera (kask żółty)

Zarówno Stal, jak i Fogo Unia, mimo swoich problemów, ostrzyły sobie zęby na zwycięstwo w hicie PGE Ekstraligi. Skończyło się remisem, ale żadna ze stron narzekać nie może. Przegranego nie ma, więc i wytykania palcami też nie będzie.

[b]

KOMENTARZ.[/b] Miał być wielki ligowy hit i taki też był. Widowisko najwyższej klasy. Spotkanie w Gorzowie z urzędu stało się jednym z kandydatów do najlepszego meczu sezonu. I całe szczęście, że nie przeszkodziła w tym pogoda. Na godzinę przed zawodami nad stadionem lunęło deszczem. Organizatorzy sprawnie zorganizowali prace przy torze, dzięki którym zobaczyliśmy kawał dobrego żużla. A w rolach głównych Bartosz Zmarzlik i Emil Sajfutdinow.

Generalnie przez całe spotkanie zanosiło się na remis i tak też się skończyło. Chyba sprawiedliwie, bo żadna z drużyn nie zdominowała tego meczu. Raz jedni wyprowadzili cios, a za chwilę drudzy. Niemal wszyscy zawodnicy tracili punkty, co oddaje poziom tego meczu. Swoją drogą podział punktów chyba zadowala obie strony. Cash Broker Stal Gorzów miała swoje problemy z kontuzjami, które sprawiły, że nie wszyscy jej zawodnicy są w formie. Z kolei w ostatnich tygodniach o Fogo Unii Leszno mówiło się najczęściej w kategoriach domniemanego kryzysu. Jednak mistrzowie Polski wykazali się olbrzymią determinacją. Jakby chcieli zaprzeczyć wszystkim tym głosom i raz jeszcze udowodnić, że to oni dominują w całej lidze. A w tym wszystkim najlepsze jest to, że to był dopiero przedsmak emocji, które czekają nas w rundzie play-off. Kto wie, być może już za niedługo na Jancarzu obie drużyny znów się ze sobą zmierzą. Może nawet w walce o złoto.

BOHATER. Tutaj mamy w zasadzie tylko dwie kandydatury. Przez dłuższy czas wydawało się, że będziemy się rozpływać nad Zmarzlikiem, ale w końcówce do głosu doszedł Sajfutdinow. Rosjanin znalazł w swoim sprzęcie coś ekstra i był poza zasięgiem nawet dla gorzowskiego F16. Na rzecz Emila działa przede wszystkim wygrana w ostatnim biegu dnia. To on utrzymał nerwy na wodzy i zapewnił swojej drużynie remis w całym meczu.

KONTROWERSJA. Dość rzadko spotykana sytuacja, ale tym razem sędzia Krzysztof Meyze nie miał w zasadzie żadnej roboty. Żadnej taśmy, żadnego wypadku, ani wykluczenia. A to sprawia, że tym razem uniknęliśmy kontrowersji. I wypada się tylko cieszyć. Mieliśmy prawdziwe żużlowe święto, bez drugiego dna.

AKCJA MECZU. Pięknych mijanek nie brakowało, dlatego trudno wybrać tą jedyną. Stawiamy jednak na akcję Zmarzlika z biegu piętnastego, kiedy na drugim łuku bardzo ostro łamiąc motocykl, wcisnął się przy krawężniku Kołodziejowi pod lewą rękę, a Stal doprowadziła wtedy do remisu. Może nie była to najpiękniejszej urody szarża, może trochę chaotyczna, ale niezwykle istotna dla wyniku meczu. Później podrażniony Zmarzlik jeszcze bronił się przed atakami zawodnika z Leszna, momentami odbijając się nawet od bandy. Ważne, że skutecznie.

CYTAT. "Dziękuje tunerowi z Kanady, który sprawił, że znowu odzyskałem szybkość" - takie słowa wypowiedział Emil Sajfutdniow tuż po meczu podczas wywiadu telewizyjnego. Rosjanin zdradził, że odkurzył stare kontakty i znów powierzył przygotowanie swojego sprzętu doświadczonemu mechanikowi. Kto wie, być może wkrótce będziemy świadkami kolejnych przetasowań na rynku tunerów. Carl Bloomfeld zdaje się wracać do gry.

LICZBA 11. Tyle biegów kończyło się zwycięstwem zawodników, którzy stawali na starcie z pola pierwszego i trzeciego. Trudno powiedzieć, z czego wynikała ta dysproporcja, jednak moment startowy i dojazd do łuku wygrywali najczęściej żużlowcy ustawieni właśnie na polach A i C.

ZOBACZ WIDEO Leszek Blanik: Jak ktoś jest najlepszy, to wygrywa z każdego pola