Człowiek znikąd uratował sezon Kildemandowi. Polak chce mu pomóc zostać czołowym tunerem na świecie

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Włókniarz - Unia Tarnów. Peter Kildemand kontra Matej Zagar.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Włókniarz - Unia Tarnów. Peter Kildemand kontra Matej Zagar.

Niemal przez cały sezon Peter Kildemand miotał się pomiędzy wszelakiej maści tunerami, ale żaden nie potrafił mu pomóc. Dopiero niedawno, rzutem na taśmę znalazł człowieka, który postawił go na nogi i ratuje mu tragiczny sezon.

Kontuzje przykryły problemy sprzętowe

Zapaść Duńczyka zaczęła się tak naprawdę już rok temu, ale kłopoty sprzętowe były przykrywane kolejnymi urazami, które Kildemand co rusz łapał. W Tarnowie uwierzono, że wszystkie problemy ma za sobą. W szeregach beniaminka miał się odrodzić, ale do meczu we Wrocławiu, ostatniego przed przerwą wakacyjną nic nie wskazywało na to, że Grupa Azoty Unia Tarnów będzie miała jeszcze z efektownie (kiedy jest w formie) jeżdżącego Kildemanda pożytek. Częściej pojawiały się głosy, aby dać sobie spokój z niemało zarabiającym, byłym uczestnikiem cyklu Grand Prix, kosztem notorycznie pomijanego Wiktora Kułakowa.

Właśnie w wyżej wspominanym Wrocławiu nastąpił punkt zwrotny. Tarnowianie tradycyjnie dostali wyjazdowe baty, ale Kildemand mógł się wreszcie szerzej uśmiechnąć. Niespodziewanie został najskuteczniejszym zawodnikiem Jaskółek. Pojawiło się światełko w tunelu, że może ten Kildemand nie jest taki beznadziejny, że jak ma pod czterema literami dobrej jakości sprzęt potrafi walczyć na równi nawet ze światową czołówką. Było nie było, kiedyś do niej należał.

Nieoczekiwany zbawca

Podczas spotkania w z Betard Spartą uwagę zwracało coś jeszcze. Duże zdziwienie wywołał fakt, że przy motocyklach Duńczyka i w koszulce jego teamu kręcił się po parku maszyn znany częstochowski mechanik Jacek Filip. Okazuje się, że po wielu miesiącach poszukiwań odpowiedniego człowieka, to właśnie m.in. za jego sprawą 29-latek powrócił na właściwie tory. Ale jest ktoś jeszcze o kim póki co się nie mówi, ale wkrótce zapewne zacznie. Ktoś kto dopiero raczkuje w nasyconym w tunerów rynku. Ale widzi w tym cyrku swoje miejsce i spróbuje się rozepchnąć łokciami.

- Silniki dla Kildemanda wychodzą spod ręki Joachima Kugelmanna, a ja współpracuję z Niemcem już czwarty rok. Sprawa z Peterem wygląda w ten sposób, że sam się zgłosił do nas. Duńczyk zdawał sobie sprawę, że to ostatni dzwonek na uratowanie sezonu. Można powiedzieć, rzutem na taśmę dokonaliśmy fantastycznej rzeczy. Radość jest więc obopólna. Dla nas, bo wiemy, że wraz z Joachimem zmierzamy w dobrym kierunku, a dla Petera, bo wreszcie widać, że jest zadowolony z uprawiania tego sportu. Z tego co się orientuję Peter korzysta z naszych jednostek we wszystkich ligach i wszędzie się one spisują bez zarzutów - zdradza historię nawiązania tej kooperacji Jacek Filip.

ZOBACZ WIDEO Ryszard Czarnecki: PGE IMME ma szansę mieć stałe i ważne miejsce w kalendarzu
[color=#000000]

[/color]
Szukał powiewu świeżości

Szamotanina związana ze znalezieniem mechanika, który zdiagnozuje problem i dotrze do Kildemanda trwała ponad pół sezonu. Zawodnik odbijał się od drzwi kolejnych tunerów, ale dalej drapał się po głowie, ponieważ ciągle stał w miejscu. Kto by pomyślał, że ostatnią deską ratunku będzie Kugelmann. Optymiści powiedzą, że lepiej późno niż wcale. W Tarnowie natomiast na pewno nastąpiło delikatne uczucie ulgi ponieważ PGE Ekstraliga wchodzi w decydującą fazę i punkty zawodnika urodzonego w Odense mogą mieć niebagatelny wpływ na utrzymanie Jaskółek w najlepszej lidze świata. Choć to i tak cud, że bez zdobyczy Petera ekipa Pawła Barana wciąż zajmuje bezpieczne miejsce w tabeli

- Peter przekazał nam, że silniki, których używał do tej pory nie spełniały jego nadziei i chciałby spróbować czegoś nowego, innego - komentuje Filip. - Szukał świeżego spojrzenia. Joachim chętnie go wziął, bo akurat miał "wolne moce przerobowe". Otrzymał od nas kilka jednostek. Aktualnie coś jest w serwisie. Wracam jednak z Niemiec w piątek i przywiozę mu wszystko do Częstochowy. Przekażę mechanikowi pochodzącemu z tego miasta i Duńczyk powinien zdążyć przetestować sprzęt przed meczem ze Stalą Gorzów - wyjaśnia mechanik, z którego usług korzysta w Tarnowie także Jakub Jamróg.

Jedną z największych bolączek Duńczyka jest słaby refleks, a co za tym idzie kiepskie wyjście spod taśmy. Pod tym względem PGE Ekstraliga nie wybacza błędów. Trudno później coś zdziałać na dystansie. A jeszcze jak zawodnik jest wolny "w polu", wyłania nam się obraz żużlowca totalnie zagubionego. We Wrocławiu jak na dłoni widać było, że w porównaniu do poprzednich występów oba elementy funkcjonowały całkiem przyzwoicie, żeby nie powiedzieć bardzo dobrze.

- Problem polegał na tym, że Kildemand tego startu w ogóle nie miał. Wręcz trzeba powiedzieć, że startowcem jest mocno przeciętnym, o ile nie słabym. Teraz w rozmowach z nami przyznaje, że potrafi dobrze wyjść spod taśmy, ułożyć pierwszy łuk, ewentualnie skutecznie powalczyć na trasie. Może wraz z Joachimem jesteśmy świeżym tworem w tym interesie, ale umiemy zbierać informacje i później wyciągać wnioski - przekonuje Filip.

Miał mętlik w głowie, trzeba było szybko reagować

Wiadomo jak specyficznym torem jest ten tarnowski. Wielu zawodników przygotowuje sprzęt stricte pod kątem tej nawierzchni, zamyka w garażu i wyciąga tylko na zawody odbywające się w Jaskółczym Gnieździe. Kildemand nie mógł sobie teraz na taki komfort pozwolić. Zawodnik miał już taki mętlik w głowie, był już na tyle zdesperowany, że musiał znaleźć jednostkę, która będzie "mocna" wszędzie, bez względu na rodzaj toru. Jeśli to nastąpi, wtedy będzie można mówić o "wybrzydzaniu" i szykowaniu czegoś "ekstra".

- Trzeba było wykombinować coś szybko, co pomoże nie za chwilę, a natychmiast. Dlatego nie możemy mówić, że stworzymy mu teraz silnik tylko pod domową nawierzchnię. To miała być uniwersalna jednostka, na której zawodnik będzie radził sobie w każdych warunkach. Kwestia odpowiednich przełożeń, zapłonu i dyszy. Jeśli zawodnik posiadł wiedzę jak się z tym obchodzić, może czuć później satysfakcję z wyników. Do optymalizacji może wrócić w późniejszym terminie - opisuje Filip.

- Ciężko też jednak mówić o tym żeby silnik przystosować pod konkretny tor. Od zawodnika trzeba też czegoś wymagać. Zawsze podkreślam, że pierwsza ósemka z Grand Prix, to są żużlowcy najlepiej wykonujący swój zawód. Oczywiście, może posiadają tych jednostek więcej, segregują je odpowiednio. Ich wiedza nie jest magazynowana tylko w głowie. Potem idzie jeden z drugim do tunera i wyjaśnia, że potrzebuje jeszcze silnik taki i taki - dodaje.

Źródło artykułu: