W ciągu dwóch lat tylko jeden zawodnik Betardu Sparty Wrocław, niejaki Mateusz Dul, zdobył żużlową licencję w klasie 500cc. Klubowi brakuje jeszcze dwóch licencji w klasie 500cc i dwóch w klasie 250cc, by wypełnić regulaminowy wymóg. W tym roku PZM ma rozliczać kluby ze szkolenia. Za każdy brak w klasie 500cc trzeba wnieść opłatę w wysokości 120 tysięcy, a brak w klasie 250cc jest wyceniony na 30 tysięcy. Łatwo policzyć, że Sparta może stracić 300 tysięcy złotych, najwięcej spośród wszystkich klubów PGE Ekstraligi.
W Sparcie zachowują jednak spokój, licząc, że do końca sezonu uda się jeszcze wysłać jakichś zawodników do licencji. W pierwszej wersji było tak, że kluby miały być rozliczone po 1 lipca, ale teraz Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej, mówi, że temat szkolenia będzie poruszany dopiero przy okazji procesu licencyjnego. Jeśli więc ktoś zdobędzie licencję po 1 lipca, to zostanie to zaliczone w poczet dwóch lat, o których mówi przepis.
Swoją drogą, to nic dziwnego, że Sparta ma kłopoty. Juniora nie da się wyszkolić z dnia na dzień. Jest to proces. Tymczasem wrocławski klub przez dwa sezony (2015, 2016) nie mógł w pełni, albo w ogóle korzystać ze swojego obiektu. Nie było infrastruktury, bo Olimpijski był w remoncie. Dopiero od ubiegłego roku, wtedy nastąpił powrót na domowy stadion, i pojawienia się trenera Rafała Dobruckiego, szkolenie znowu ruszyło pełną parą. We Wrocławiu liczą, że te perturbacje zostaną wzięte pod uwagę.
ZOBACZ WIDEO Leszek Blanik: Jak ktoś jest najlepszy, to wygrywa z każdego pola