GKM - Unia: Mroczce zabrali z piaskownicy ulubione grabki. Bokser Lindbaeck (noty)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Artur Mroczka.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Artur Mroczka.

To nie MRGARDEN GKM Grudziądz był tak mocny w niedzielę (52:38), tylko po prostu Grupa Azoty Unia Tarnów nie istnieje na wyjazdach. Mnóstwo punktów goście pogubili na trasie przez co stracili nawet bonus. Wszystko ma odbicie w pomeczowych ocenach.

Noty dla zawodników MRGARDEN GKM Grudziądz:

[tag=2630]

Przemysław Pawlicki[/tag] - 4. Może bez jakiegoś szalonego błysku, ale zrobił to co do niego należało. Nie mógł znaleźć sposobu na Perdersena, z którym spotkał się trzy razy, ale za każdym razem mijał metę za nim. Wspólnie z Pieszczkiem wygrali podwójnie siódmą odsłonę, po której otworzyła się szansa zdobycia także punktu bonusowego.

Kai Huckenbeck - 1. Na torze pokazał się tylko na inaugurację. Widać, że tor w Grudziądzu nie należy do jego ulubionych. Przyjechał daleko za przeciwnikami. Resztę zawodów spędził już w parku maszyn, ponieważ z dobrym skutkiem zastępował go rezerwowy Krystian Pieszczek.

Krzysztof Buczkowski - 4. Wspólnie z Lindbaeckiem najlepiej punktująca para gospodarzy. Zdobycz wskazywałaby, że dla niego były to akurat dość łatwe zawody. Nic bardziej mylnego. Po biegu, w którym niemal w ostatniej chwili minęli z czarnoskórym Szwedem na trasie sensacyjnie prowadzącego Rolnickiego, aż pokiwał ostentacyjnie głową, zdegustowany swoją jazdą

Antonio Lindbaeck - 4. Bez fajerwerków, ale solidny mecz w jego wykonaniu. Widać, że przez ostatni tydzień nie leżał do góry brzuchem, a mocno pracował nad poprawą wyników. Wizyta u tunera dała oczekiwane efekty, bo do tej pory zawodził na całej linii. W przedostatnim wyścigu potrącony przez Kildemanda, silnie uderzył w dmuchaną bandę. Wstał jednak dość szybko, żwawym krokiem ruszając w stronę Duńczyka. Przed wymierzeniem sprawiedliwości powstrzymali go koledzy z zespołu

Artiom Łaguta - 5. Unia ma Pedersena, a GKM Łagutę. W starciu dwóch tegorocznych terminatorów 1-1. Artiom jako jedyny spośród gospodarzy zdołał wygrać z Nickim. Trzykrotny mistrz świata odgryzł mu się jednak w ostatniej odsłonie. Nawet po przegranym starcie mijał wszystkich niczym slalomowe tyczki. Tradycyjnie też zaliczył małą wpadkę na koniec.

Dawid Wawrzyniak - 1. W drugim biegu do ostatniego łuku znajdował się przed parą tarnowian. Wtedy Patryk Rolnicki ostro wszedł pod żużlowca GKM-u, lekko go nawet trącając. Wawrzyniak miał do siebie duże pretensje o to, że nie wywrócił się od razu tylko przejechał jeszcze kilka metrów i dopiero upadł. Gdyby tak zrobił, pewnie wykluczony byłby jego rywal.

Kamil Wieczorek - 3. Zrobił to co do niego należało i nic ponadto. Pewnie zwyciężył bieg juniorski. Na mały plus można mu zapisać to, że jechał jedno okrążenie przed Nickim Pedersenem. Kiedy znajduje się na dalszej pozycji, w jego poruszaniu się po torze brakuje jednak ikry i nutki agresywności. We wspominanym biegu z Pedersenem mógł się bowiem zachować nieco odważniej i dojechać Duńczykowi do bandy, tak jak on sam zazwyczaj czyni. Dał mu jednak przemknąć jak Porsche obok furmanki. Być może w głowie pojawiła się myśl, że to Pedersen i nie warto z nim zadzierać tylko lepiej przepuścić.

Krystian Pieszczek - 4. Wreszcie w jego kontekście można powiedzieć coś innego niż to, że zrobił sobie tatuaż z błędem. Widząc jak prezentuje się w swoich przynajmniej dwóch biegach, błędem było to, że Robert Kempiński nie puścił Pieszczka od początku. Cichy bohater GKM-u. Oczywiście nie czuł się winny upadku Mroczki, który pieklił się jakby z piaskownicy ktoś mu podprowadził ulubione grabki i foremki.

Noty dla zawodników Grupa Azoty Unia Tarnów
:

Nicki Pedersen - 5. Pomylił się raz. A tak poza tym to inni wąchali spaliny z jego motocykla. Lider jaskółek zdobył prawie połowę punktów zespołu. Następny Jakub Jamróg miał tylko pięć "oczek", co tylko pokazuje jak poza byłym mistrzem świata drużyna nie udźwignęła ciężaru gatunkowego tych zawodów. Komicznie wyglądała też sytuacja, w której manager Paweł Baran wciela się w rolę człowieka z teamu Pedersena i trzyma żużlowcowi przy głowie słynną na cały świat dmuchawę.

Artur Mroczka - 2. Wygrane starty to za mało. W trakcie wyścigów gubił się jak dziecko we mgle. Nie wiedział jak pokonywać łuki, nie dobierał odpowiednich ścieżek, tak jakby przyjechał do Grudziądza pierwszy raz w życiu. A przecież nie mówimy o juniorze tylko o zawodniku, który jest wychowankiem tego klubu i powinien najlepiej spośród wszystkich tarnowian znać ten obiekt. Położył ten mecz dokumentnie. Najlepszy popis dał nie na torze, ale po wykluczeniu z jedenastego biegu, kiedy wparował do budki sędziego Krzysztofa Meyze, chwilę na niego pokrzyczał, następnie trzasnął słuchawką i zwyzywał go od "skur*******". Na koniec mało się jeszcze nie rozpłakał przy reporterze nsport, odchodząc w pewnym momencie bez słowa.

Jakub Jamróg - 2. Nie było hat-tricka i trzeciego dobrego występu z rzędu. Ostatnio pochwaliliśmy go za poprawę w kontekście wyjść spod taśmy. Niestety w Grudziądzu był jednym z najgorzej startujących zawodników. Na usprawiedliwienie można napisać, że dawno przy Hallera nie jeździł. Ostatni raz jeszcze w barwach pierwszoligowego Orła.

Peter Kildemand - 2. Na torze po raz pierwszy pojawił się w… trzynastej gonitwie. Sztab szkoleniowy pierwszy raz w tym roku postanowił, że Kildemanda od początku będzie zastępował Wiktor Kułakow. Wielkich miodów po jego postawie nie należało się więc spodziewać. Wizualnie wyglądało to jednak całkiem nieźle. Sprawiał wrażenie niezwykle pobudzonego i agresywnego. Widać, że ta sytuacja siedziała w nim jak drzazga w czułej części ciała. Prezentował się tak, jakby od tego spotkania miała decydować się jego dalsza kariera. O dziwo nieźle wychodził spod taśmy, a potem potrafił się napędzić. W drugim starcie skosił Lindbaecka, a zdarzenie było łudząco podobne do tego sprzed tygodnia kiedy potrącił Piotra Pawlickiwgo

Kenneth Bjerre - 1. Tak doświadczonemu zawodnikowi i kapitanowi drużyny takich meczów po prostu nie wypada notować. Nie na darmo mówi się jednak, że "Kenio" to jeździec swojego toru. Tak naprawdę nie zaliczył jeszcze w tych rozgrywkach choćby jednego przyzwoitego wyjazdu. Duża ilość startów nie wpływa chyba też na niego dobrze. W jednym z wyścigów wyszedł na prowadzenie, ale zaraz potem na wyjściu z drugiego łuku zahaczył o bandę i groźnie upadł. Przypomnijmy, że Bejrre leżał już we Wrocławiu, a dwa dni później w Tarnowie też zawadził o dmuchawca, ale wtedy wykorzystał znajomość domowego owalu i jakimś cudem utrzymał się na motocyklu.

Patryk Rolnicki - 2. Mógł zostać cichym bohaterem zespołu gdyby w jednym z biegów przywiózł za swoimi plecami Lindbaecka i Buczkowskiego. Popełnił jeden błąd, który para z Grudziądza momentalnie wykorzystała. Do pełni szczęścia zabrakło okrążenia. W biegu młodzieżowym uniknął kompromitacji, bo długo przyjmował szprycę od Wieczorka i Wawrzyniaka. Na ostatnim łuku jednak wbił się pod tego drugiego, wytrącając go z równowagi. Zamiast 1-5 udało się odbić na 3-3.

Kacper Konieczny - 1. Nie ma dla niego póki co alternatywy. Musi jeździć, bo Dawid Knapik jest kontuzjowany, a reszta nie może ze względu na przepisy.

Wiktor Kułakow - 3. Drugi mecz, który zaczyna od pierwszego wyścigu. Ale na przestrzeni dziewięciu kolejek dopiero pierwszy gdy w składzie jest Kildemand. W Lesznie Peter się nie pojawił ze względu na kontuzje. Pierwszy bieg do zapomnienia. Kompletnie niespasowany, dojechał do mety kiedy rywale zdążyli zjechać już do parku maszyn. Później stopniowo zaliczał progres aż udało mu się zatriumfować. Co ciekawe, jedyny zawodnik obok Pedersena, który potrafił w Grudziądzu zwyciężyć bieg.

SKALA OCEN
6 - fenomenalnie
5 - bardzo dobrze
4 - dobrze
3 - przeciętnie
2 - słabo
1 – kompromitacja

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po zielonogórsku

Źródło artykułu: