Grabowski może odejść, Stefański powinien zostać przy klubie - rozmowa z Janem Grabowskim, trenerem Klubu Motorowego

Przed meczem Klubu Motorowego Ostrów w Tarnowie mówiło się, że to może być ostatnie spotkanie, w którym ostrowski zespół poprowadzi Jan Grabowski. O ile po meczu z RKM-em ROW Rybnik posypały się gromy na trenera Klubu Motorowego, o tyle po niedzielnej porażce z Unią, trudno doszukać się jakiś błędów taktycznych. Trener jednak rozliczany jest z wyników, a te póki co, są dalekie poniżej oczekiwań. Po 5 kolejkach drużyna Klubu Motorowego Ostrów z dorobkiem zaledwie dwóch punktów jest dopiero szósta w tabeli.

Maciej Kmiecik: Jak pan się ustosunkuje do spekulacji na temat tego, że zostanie pan zwolniony z Klubu Motorowego? Po przegranym meczu z RKM-em ROW zapowiadał pan, że oddaje się do dyspozycji zarządu klubu...

Jan Grabowski: Co do interpretacji moich słów po meczu z rybnicką drużyną, chciałbym pewne rzeczy wyjaśnić. Powiedziałem, że jeśli zarząd stwierdzi, że Grabowski w Ostrowie źle pracuje, oddam się wówczas do dyspozycji zarządu. Dzień po przegranym meczu z Rybnikiem, złożyłem do zarządu Klubu Motorowego Ostrów pismo, ale w całkiem innej sprawie. Zawarłem w nim dwie kwestie i czekam teraz na udzielenie odpowiedzi przez władze klubu. Nie jest więc już tak, jak podano wcześniej w mediach, że oddałem się do dyspozycji zarządu.

Może pan zdradzić, co znalazło się w owym piśmie?

- Nie będę pewnych spraw poruszał, bo muszą one zostać na linii zarząd klubu – trener. Uważam, że pewny rzeczy należy wyjaśniać w bardzo wąskim gronie i niekoniecznie muszą one ujrzeć światło dzienne. Jeżeli członkowie zarządu lub prezes klubu uznają, że warto o nich mówić publicznie, proszę bardzo. Ja więcej nic nie powiem.

Niedzielny mecz w Tarnowie trudno było inaczej rozegrać taktycznie, ale wiele osób zarzuca panu błędy podczas przegranego pojedynku z RKM-em Rybnik. Czy teraz już po upływie ponad tygodnia od tego spotkania doszedł pan do wniosku, że można było inaczej je rozegrać taktycznie?

- Nie. Nie rozegrałbym tego meczu inaczej. W wyścigu czwartym mogłem zrobić złotą rezerwę taktyczną, ale proszę pamiętać, że to był pierwszy występ Daniela Nermarka. Wcześniej nie widziałem go na torze w tych zawodach, więc nie mogłem być pewny jak pojedzie ten zawodnik. Sprawdzałem jego dotychczasowe występy w lidze duńskiej i szwedzkiej. Okazuje się, że często swoje pierwsze wyścigi przegrywał, przyjeżdżając trzeci lub czwarty. Gdybym desygnował do walki Nermarka jako jokera już w biegu czwartym, a on przegrałby ten wyścig, wówczas kibice mieliby do mnie pretensje, że pośpieszyłem się ze zmianą. Później z przebiegu meczu wyszło tak, że nie było już żadnej okazji do wykorzystania złotej rezerwy taktycznej.

Ale najwięcej pretensji kibice mają do pana o zmianę w wyścigu 7, kiedy to jako rezerwę taktyczną wystawił pan do startu Mariusza Staszewskiego, a nie mającego dwa zwycięstwa na koncie Daniela Nermarka. To też nie było błędem?

- To był dopiero siódmy wyścig dnia. Chciałem dać szansę Staszewskiemu, który był powołany na to spotkanie jako pełnoprawny zawodnik. Wcześniej ten żużlowiec prezentował się świetnie na treningach. Zaczerpnąłem także informacji po sparingu w Rawiczu, gdzie wszyscy twierdzili, że możemy mieć pociechę z tego zawodnika. Co by się stało, gdybym nie puścił Staszewskiego w żadnym wyścigu?

Mecz z Rybnikiem może byłby wygrany. A wracając jeszcze do obecnej sytuacji, pewnie trudnej dla pana, można powiedzieć, że "siedzi pan na minie" w Klubie Motorowym Ostrów? Mówi się przecież otwarcie, że wkrótce dojdzie do zmiany trenera...

- Ja o tym na razie nie myślę. Pojechałem normalnie z drużyną na zawody do Tarnowa. Bynajmniej nie uciekam z Ostrowa. Tak jak wspomniałem wcześniej, złożyłem na ręce prezesa Janusza Stefańskiego podanie i czekam na odpowiedź. Mogę ją zaakceptować lub nie. Wówczas podejmę decyzje, co dalej.

W przeszłości pana współpraca z prezesem Stefańskim układała się bardzo dobrze. Jak to wygląda na dzień dzisiejszy?

- Wiadomo, jaka jest obecnie sytuacja w naszym klubie, że prezes Janusz Stefański – z uwagi na prowadzenie własnej firmy – nie chce łączyć pewnych spraw z działalnością w klubie. Ja to rozumiem i szanuję. Moje stanowisko w tej kwestii jest następujące. Jeśli pan Stefański nie chce być dalej prezesem, jeśli miałoby mu to przynieść więcej szkód niż pożytku, niech nie będzie. Myślę, że na to stanowisko znajdzie się odpowiedni kandydat. Uważam jednak, że pan Janusz Stefański musi pozostać na stanowisku dyrektora Klubu Motorowego przynajmniej do końca tego sezonu. Jeżeli dojdzie do jednoczesnej zmiany na stanowisku prezesa i dyrektora, to będą jeszcze większe zawirowania niż w tej chwili. To jest tylko moja osobista prośba i rada dla pana Stefańskiego. Nie dziwię mu się, że nie chce łączyć pewnych funkcji, ale powinien pozostać przy klubie do końca sezonu sportowego 2009. Każda inna, nowa osoba, która przyjdzie do klubu w trakcie trwania rozgrywek będzie miała bardzo ciężko. Zanim wdroży się we wszystkie sprawy, to wcześniej może nastąpić koniec Klubu Motorowego Ostrów. I mówię te słowa bez względu na to, czy ja pozostanę na swoim stanowisku czy nie.

Myśli pan już o meczu z Grudziądzem czy na razie w obliczu tej niepewnej sytuacji nie wybiega pan tak daleko w przyszłość?

- Po każdym przegranym meczu wybiega się już do następnego, bez względu na okoliczności. Nasz zespół znalazł się w trudnej, ale nie beznadziejnej sytuacji. Na razie mamy 2 duże punkty, ale wierzę, że tę drużynę stać na wygrywanie. Dla mnie nie ma znaczenia, czy my zajmiemy drugie, trzecie, czwarte, czy piąte miejsce po rundzie zasadniczej. Najgorsze miejsca są od szóstego do ósmego. Musimy jednak się sprężyć, by nie zająć jednego z tych trzech miejsc. Plan minimum to piąte miejsce. Żeby je zająć trzeba w końcu zacząć wygrywać. Najbliższa okazja będzie 31 maja w Grudziądzu. Uważam, że nasz zespół stać na zwycięstwo w tym spotkaniu. Jeśli wywieziemy 2 punkty z Grudziądza, to sytuacja się odwróci i wreszcie szczęście uśmiechnie się także do nas, a cały sezon zakończymy pomyślnie.

Ma pan pomysł na to, żeby wstrząsnąć drużyną, która nie tworzy chyba zespołu z prawdziwego zdarzenia, a zlepek indywidualności?

-Rozmawiałem w poniedziałek po meczu w Tarnowie z prezesem klubu i zaproponowałem zorganizowanie spotkania w Ostrowie, podczas którego zawodnicy będą mogli się wypowiedzieć, w czym oni widzą problem. Nie wiem jeszcze kiedy mogłoby się odbyć takie spotkanie, ale na pewno przy okazji jednego z treningów w Ostrowie. Na takie spotkanie będą zaproszeni także najważniejsi sponsorzy klubu, bo nie ukrywam, że oni też się niecierpliwią i pytają się, co dalej? Myślę, że takie spotkanie w szerszym gronie – zawodników, trenera, zarządu i sponsorów, byłoby dobrym rozwiązaniem przed meczem z Grudziądzem. Chciałbym, aby sami zawodnicy też wypowiedzieli się w kwestii wyniku sportowego, bo do tej pory wszystkie cięgi i baty obrywa tylko trener Jan Grabowski.

Komentarze (0)