Lech Kędziora (Zdunek Wybrzeże Gdańsk): Walczyliśmy, za co dziękuję mojemu zespołowi. Nie dokonywałem zmian taktycznych, ponieważ po dwóch pierwszych kolejkach tylko Mikkel Michelsen i Andreas Thomsen wygrywali swoje wyścigi. Dodatkowo w wyniku kolizji z Maksymilianem Bogdanowiczem ucierpiała lewa noga Thomsena. Mimo bólu jechał on do końca z dobrym skutkiem. Końcówka była bardzo atrakcyjna dla kibiców, ale nie dla nas. Mojej drużynie zabrakło punktów Oskara Fajfera, który bardzo dobrze zna tor w Gnieźnie.
Rafael Wojciechowski (Car Gwarant Start Gniezno): Gratuluję drużynie Lecha Kędziory przełamania bariery czterdziestu punktów na naszym torze. Dotychczas nikomu się to nie udało od czasu powstania GTM Start. Spodziewałem się ciężkiego meczu, ponieważ wiem na jakiej nawierzchni jeżdżą gdańszczanie u siebie. Widziałem już po czasach, jakie osiągali na próbie toru, że nasz owal będzie im pasował. Żal mi zniweczonej dwunastopunktowej przewagi punktowej. Niepotrzebnie wkradła się u nas nerwowość. Na naszą jazdę miała wpływ także kosmetyka toru, która nie przebiegała zgodnie z naszymi założeniami. W przerwach pomiędzy biegami woda była lana nierównomiernie. Musimy z tego wyciągnąć wnioski. Dla nas to było ciężkie spotkanie i taką samą poprzeczkę będziemy chcieli postawić w Gdańsku.
Mikkel Michelsen (Zdunek Wybrzeże Gdańsk): Dla mnie to było bardzo dobre spotkanie. Lubię tor w Gnieźnie. Żużel to sport drużynowy, dlatego też nie patrzę na swój indywidualny wynik. Byliśmy w końcówce bardzo blisko zwycięstwa. Szkoda, że nie wyszło.
Mirosław Jabłoński (Car Gwarant Start Gniezno): Było to spotkanie z gatunku wagi ciężkiej. Najważniejsze, że dwa duże punkty zostają w Gnieźnie. Dla nas liczy się to w ogólnym rozrachunku. Dotychczas wszystkich u siebie laliśmy, a dzisiaj spał na nas kubeł zimnej wody. Spodziewałem się, że gdańskiej drużynie nasz tor będzie pasował. Te nawierzchnie są do siebie podobne.
ZOBACZ WIDEO Speedway of Nations gwarantuje emocje do ostatniego wyścigu