Do zdarzenia doszło na pierwszym łuku drugiego okrążenia. Janusz Kołodziej walczył o prowadzenie z Jasonem Doylem. Udało mu się wyprzedzić Australijczyka na prostej, jednak po wejściu w łuk upadł na tor.
- To był mój błąd. Z maszyną wszystko było dobrze, później jeździłem przez cały czas na tym motocyklu. W tej sytuacji to ewidentnie zadecydował brak jazdy przez ostatni tydzień. Nie byłem tak rozjeżdżony, do tego doszedł oczywiście stres. Jak jeździsz ciągle, to czujesz się pewnie i wszystko pracuje tak jak trzeba. Gdy masz przerwę to pojawia się niepokój i był on dzisiaj zbyt wielki.
Po tym incydencie Kołodziej szybko podniósł się z toru i sprowadził motocykl na murawę. Tym samym sędzia nie przerwał wyścigu.
- Na szczęście nic mi się nie stało. Dziękuje kolegom, że mnie ominęli. Wiadomo, na pierwszej pozycji upadek jest gorszy niż na ostatniej. Po tym zdarzeniu miałem czas na przemyślenie swoich błędów, by kontynuować dalszą jazdę.
Przed kilkoma tygodniami wychowanek Unii Tarnów zanotował groźnie wyglądający upadek podczas ligowego spotkania z Falubazem Zielona Góra. Zawodnik musiał zrezygnować z udziału w półfinale eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Europy w Debreczynie. Przyznaje jednak, że odpoczynek był mu potrzebny, a o jego formę dba szereg specjalistów.
- Dziękuje przy okazji wszystkim osobom, które pomagają mi dojść do zdrowia. Przydają się ludzie, którzy wiedzą o anatomii człowieka więcej od nas i potrafią pomóc - dodaje Kołodziej, który w sobotę potwierdził dobrą formę i awansował z eliminacji GP 2019 w słowackiej Żarnowicy do Grand Prix Challenge.
ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Mierzymy w podium Speedway of Nations
TY JANUSZ I TWÓJ WREDNY MANAGER- NIE MACIE CO WIĘCEJ SZUKAĆ W TARNOWIE!
JESTEŚCIE PERSONA NON GRATA (osoby nie pożądane) Czytaj całość
Talent, nie Gwiazda ;)
Wymagasz od Siebie zamiast szukać winy w innych.
Tam sie swiecilo od wody,a druga sprawa ze za mocno skontrowal.Wazne ze caly i zdrowy.A dzien pozniej wszedl do finalu.