Martin Vaculik: Miałem pecha. To był niewinny upadek

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Martin Vaculik od kilku tygodni odpoczywa od żużla po tym, jak w meczu Premiership doznał kontuzji kostki. - Miałem 100 gorszych wypadków. To był pech - mówi Słowak.

W połowie kwietnia, w spotkaniu Premiership między Swindon Robins a Leicester Lions, Martin Vaculik uczestniczył w wypadku. Po badaniach u Słowaka zdiagnozowano złamanie kostki. Kość dodatkowo przebiła skórę na nodze zawodnika, przez co oprócz zabiegu jej zespolenia, konieczne było też przeprowadzenie zabiegu polegającego na przeszczepie skóry w miejscu, gdzie doszło do pęknięcia.

- To był po prostu pech, zwykły pech, bo nie było tam dużej prędkości, chyba tak miało być. Miałem 100 gorszych wypadków od tego, przy większej prędkości. Nie potrafię tego wytłumaczyć, jak to mogło się stać. Nie jestem załamany, po prostu nie rozumiem jak to mogło się wydarzyć przy tak niewinnym upadku. Ogromnie duży pech - mówi Vaculik w rozmowie ze "stalgorzow.pl".

Żużlowiec Cash Broker Stali Gorzów przechodzi rehabilitację w Bratysławie. Poddaje się między innymi zabiegom krioterapii. Póki co nie wiemy jednak, kiedy Vaculik będzie w stanie wrócić na żużlowy tor.

- Czuję się bardzo dobrze, rehabilitacja przebiega pomyślnie, zgodnie z planem. Niedawno byłem na kolejnych badaniach u lekarza, który jest bardzo zadowolony z tego, jak to wszystko wygląda, jak się wszystko szybko goi. Doświadczyłem już wielu takich kontuzji i zawsze szybko wracałem do zdrowia. Wiadomo, że złamanie złamaniu nie jest równe, ale mam nadzieję, że w tym przypadku będzie tak samo, jak w przeszłości - dodaje Słowak.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po leszczyńsku