Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Co pan sądzi o pomyśle powiększenia PGE Ekstraligi do 10 zespołów?
Przemysław Termiński, właściciel Get Well Toruń: Wyznaję za zasadę, że im więcej, tym weselej, więc czemu nie. Tak naprawdę powinniśmy jednak mówić nie o 10, ale nawet o 12 czy 13 ośrodkach, które mają aspiracje. To na pewno gwarantowałoby duże emocje. Pojawia się jednak problem, skąd znaleźć na to pieniądze. Może trzeba by to zorganizować tak samo jak w NBA?
Czyli jak?
Podzielić drużyny na grupy. Nie ma znaczenia, czy nazwiemy to konferencjami czy wymyślimy inny termin. Drużyny rywalizowałyby między sobą w dwóch grupach, a później dwie najlepsze ekipy z każdej rozpoczęłyby fazę play-off, którą mamy teraz. Przy podziale zespołów wcale nie trzeba brać pod uwagę czynnika geograficznego. Równie dobrze przed startem rozgrywek można zrobić losowanie. Oczywiście, to tylko przykład, który podaję panu na gorąco, żeby uzmysłowić problem i tak proszę traktować moje słowa. Kłopotem nie jest samo powiększenie ligi, ale zwiększenie liczby meczów. To generuje znacznie większe koszty. Ligi na to za bardzo w tej chwili nie stać. Mamy ciągle za mało pieniędzy.
Ligi nie stać na dwie drużyny więcej? To aż taka różnica?
Dziesięć zespołów to dodatkowe cztery mecze. Najlepsi zamiast jechać 18 spotkań, mieliby ich 22. Niech mi pan wierzy, że to duża różnica.
A zawodnicy? Ciągle słyszymy, że brakuje jakościowych żużlowców, żeby powiększyć Ekstraligę.
Tym bym się nie aż tak nie martwił. Żużlowcy przychodzą i odchodzą. Z czasem pojawiają się nowe gwiazdy, a te starsze ustępują im miejsca i wybierają się na emeryturę. Nie wykluczałbym również, że w takiej sytuacji zespoły powinny być budowane w oparciu o KSM. Trzeba by jednak poszukać dobrej formuły. Na pewno nie tej, którą przerabialiśmy w polskiej lidze ostatnio.
Dlaczego?
Poprzednia formuła KSM promowała średniaków, a nie takie powinno być nasze założenie. Celem zawsze muszą być jak najlepsze widowiska. To jest temat, nad którym trzeba by spokojnie usiąść i się zastanowić.
ZOBACZ WIDEO Wypadek Tomasza Golloba wstrząsnął Polską. "To najważniejszy wyścig w jego życiu"
Widzę jednak, że dyskusja o powiększeniu Ekstraligi ma dla pana sens. W jakiej perspektywie czasowej można by myśleć o zmianach?
Jasne, że warto rozmawiać, ale musimy pamiętać, że są również inne minusy. Tym kolejnym są pieniądze od sponsora ligi i z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych. Tort musiałby zostać podzielony na więcej części, a to nie jest zbyt korzystne. Z drugiej jednak strony, to wcale nie musi zadziałać w ten sposób.
Co ma pan na myśli?
Więcej drużyn, to więcej wydarzeń, więc być może i więcej pieniędzy. W tym przypadku wracamy jednak do pytania, które mi pan przed chwilą zadał. Jeśli mamy powiększać ligę, to najwcześniej w za 3,4 lata, czyli około 2022 roku.
Dlaczego wtedy?
Mamy zapięte umowy na prawa telewizyjne i sponsoring ligi, więc pod względem prawnym nie ma możliwości, żeby coś zmienić. Jeśli mamy jednak rozmawiać o powiększeniu, to dobrze, że zaczyna pan dyskusję już teraz, bo to jest właściwy moment.
Uważa pan, że przy większej liczbie ekip telewizja byłaby w stanie zapłacić więcej?
Nie jestem specem od marketingu telewizyjnego, ale wiem, że sama liczba zespołów nic nie zmienia. Chodzi o zasięg, liczbę odbiorców przekazu medialnego. Telewizja nie płaci nam, bo jesteśmy fajni lub mamy przystojnego prezesa. To jest biznes, który polega na zarabianiu pieniędzy na reklamach. Jeśli będą mieć większy zasięg, to będą skłonni zapłacić więcej za te same prawa. Uważam, że nie jesteśmy bez szans. Niech pan spojrzy, kto aspiruje do jazdy w PGE Ekstralidze.
Rybnik, Łódź, Gdańsk, Lublin, może za jakiś czas Rzeszów.
No właśnie. Wymienił pan kilka bardzo dużych ośrodków, które z pewnością spowodowałyby zdecydowany wzrost liczby odbiorców. Mówimy przecież o największych miastach w Polsce. To ogromny potencjał marketingowy. To mogłoby się udać w przypadku telewizji. Co do sponsora ligi, to nie mam już takiej pewności. Ten temat to bardziej polityka niż biznes, ale oni też patrzą na wskaźniki, więc niczego bym nie wykluczał. Trudno jednak mówić, kto będzie chciał nas sponsorować za 4 lata.
Jeszcze niedawno mieliśmy problemy z uzupełnianiem składu PGE Ekstraligi. Teraz chętnych jest wielu. Z czego wynika zmiana?
Zacznijmy od tego, że większa liczba chętnych nie musi być równoznaczna z tym, że start każdego zespołu w elicie byłby możliwy. Niektórzy ciągle zapominają, że PGE Ekstraliga to nawet trzy razy większy budżet niż jazda w pierwszej lidze. Na razie mówimy o klubach, które potencjalnie mogłyby do nas dołączyć, ale pewności nie mamy. Z drugiej jednak strony dla takich miast jak Gdańsk, Kraków czy Łódź położenie 10 milionów nie musi być wielkim problemem. Oni wydają więcej na remont dróg osiedlowych. Pytanie tylko, czy czują taką potrzebę. Wracając jednak do pana pytania, mamy boom na żużel. Polacy byli przyzwyczajeni, że cały rok oglądają piłkę nożną, a zimą dochodzą skoki narciarskie. Żużel stał się ciekawym uzupełnieniem tej oferty. Dobrą robotę zrobiła PGE Ekstraliga, która propaguje naszą dyscyplinę. Jest ona coraz szerzej dostępna w telewizji. Po żużel jest dziś bardzo łatwo sięgnąć.
[b]Rozmawiał Jarosław Galewski
[/b]