Moje serce zabiło mocniej, gdy śledziłem newsy dotyczące Tomasza Golloba i jego wypadku. Wrażliwy ze mnie człowiek i obrazy pana Tomasza na wózku inwalidzkim nie mieszczą mi się w głowie. Dźwięczy w niej za to głos Piotra Olkowicza: "to był żużel przez wielkie, wielkie, wielkie G!". Łatwo to odnaleźć w serwisie YouTube. Podpowiem, że chodzi o bieg, w którym Tomasz Gollob w fenomenalnym stylu poradził sobie z Krzysztofem Kasprzakiem i Matejem Zagarem. I wierzę, że pan Tomasz, tak jak przez wiele lat czasami w nieprawdopodobnych okolicznościach radził sobie z przeciwnikami na torze, tak teraz z równie wielką determinacją będzie dążyć do osiągnięcia możliwie największej sprawności. Trzymam kciuki. Serce bije mi też mocniej podczas meczów Włókniarza. Jako częstochowianin interesujący się żużlem, byłbym hipokrytą, gdybym twierdził inaczej.
Mój bohater sezonu to oczywiście Rune Holta. Ile już razy ten gość został skreślony, trudno to zliczyć. W Częstochowie zawsze jakby zmobilizowany podwójnie. Nie będę tu pisać o jego oddaniu czy przywiązaniu do Włókniarza, po prostu oddaję cesarzowi co cesarskie. Sam przecierałem oczy, widząc co wyprawia. I miałem też satysfakcję, że innym ze zdziwienia opadały szczęki. Dziwię się za to samemu Rune, że jeszcze chce mu się tułać po innych klubach. W Częstochowie mógł mieć wszystko. Przecież gotowi tu byli mu pomniki budować. Wiem, że wielu rozczarowanym częstochowianom trudno było się pogodzić z jego decyzją o przejściu do Get Well Toruń. To nie przekreśla jednak jego dokonań dla Włókniarza. Następnym razem zanim go skrytykujecie, przypomnijcie sobie, ile razy szaleliście z radości, ile razy dostawaliście gęsiej skórki widząc jak mija kolejnych rywali, a nawet wylewaliście łzy szczęścia. Sam widziałem osoby maksymalnie wzruszone, gdy Holta rozstrzygał na korzyść Włókniarza mecz z gorzowską Stalą (46:44). I to są piękne obrazy, które przyjemnie się wspomina. To też pokazuje, jak wielkie emocje ten sport w nas wszystkich wyzwala.
Akcja roku to szarża Bartosza Zmarzlika w finale Grand Prix w Malilli. Jak on kąsał tych dwóch Szwedów, jak konsekwentnie jechał swoim torem jazdy... Już wydawało się, że jego próby zdadzą się na nic, a on zdecydowanie i zawzięcie założył Antonio Lindbaecka i wjechał na metę pierwszy, a z głośników rozbrzmiał polski utwór hip-hopowy "Daj z siebie wszystko". Wymowne. Kiedyś napisałem na Twitterze, że tylko kataklizm może sprawić, że Bartosz Zmarzlik nie będzie w przyszłości mistrzem świata. I choć od tego wpisu minęły już ponad 2 lata, dalej się tego trzymam.
Skandal roku to dla mnie przekładanie meczów PGE Ekstraligi z powodu przenoszenia innych imprez. Według mnie to spore nieporozumienie, bo to polska liga nakręca koniunkturę i sama dumnie chwali się mianem najlepszej żużlowej ligi świata. Finansowo nikt z Ekstraligą nie może się równać. W takim razie w mojej ocenie powinna mieć absolutne pierwszeństwo. To nasze rozgrywki wyznaczają standardy, więc dlaczego mają przegrywać z 2. Rundą Kwalifikacyjną do Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów w Terenzano? To po prostu niepoważne wobec kibiców, sponsorów, telewizji. Na szczęście przepisy zostały zmienione i takie sytuacje w przyszłości powinny być rzadkością. Dodam, że celowo nie wybrałem dopingowej wpadki "Griszy" Łaguty, bo temat został przewałkowany i przemielony już setki razy. Niewątpliwie jednak, przy całej sympatii dla "Griszy", zgadzam się, że to sporego kalibru skandal.
Cytat roku. "Zrobimy z niego częstochowianina" - wypalił żartobliwie w prywatnej rozmowie ze mną Michał Świącik, jeszcze zanim oficjalnie ogłoszono, że do Włókniarza przechodzi Adrian Miedziński. Namówiłem prezesa do publikacji tego zdania. Z prostego powodu. Mnóstwo było tzw. "hejtu" na temat tego transferu. A ja uważam, znając kulisy negocjacji, że był to najlepszy w tamtym momencie wybór częstochowskiego klubu i twierdzę, że kilka dobrych występów przekona kibiców do Adriana. "Częstochowianinem" mianuje się sam. Pokazuje to też wsparcie dla niego ze strony klubu. Z kolei łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Doskonale pamiętam jak sympatycy Lwów wymuszali na władzach klubu transfer Grzegorza Walaska na sezon 2014. Współpracowałem wówczas z Włókniarzem i wiem, że miało to znaczenie. Potem ci sami ludzie obarczali Walaska wszelakimi problemami i pluli jadem. Moim zdaniem to dobrze, że teraz nikt się nie ugiął pod presją.
Liczba roku - 8. Tyle lat czekał Włókniarz i jego kibice na pierwsze zwycięstwo na Motoarenie. Po raz pierwszy od jej powstania dokonali tego Rune Holta, Leon Madsen i spółka. Nie udało się to dream-teamom z Nickim Pedersenem i Gregiem Hancockiem w składzie, czy z liderami w postaci Grigorija Łaguty oraz Emila Sajfutdinowa.
Z tego tekstu byłem szczególnie dumny. Nie miałem problemu z wyborem, ponieważ jestem wobec siebie bardzo krytyczny i na palcach mogę policzyć teksty, z których jestem szczerze zadowolony. Z reguły twierdzę, że zawsze może być lepiej. Staram się dużo czytać, analizować, wyciągać wnioski. Czasami za mocno biorę też do siebie komentarze pojawiające się pod artykułami, ale z kolei o tym książkę mogłaby napisać moja narzeczona. Dobra, do rzeczy. Dumny w tym roku byłem z jednego tekstu, mianowicie swojego komentarza do niespodzianki, jaką sprawił wszystkim Włókniarz. Nie ukrywam, że tekst pod tytułem "No i gdzie ten spadek? Włókniarz otarł się o play-offy" po prostu mi się podoba. Na koniec, korzystając z możliwości odrobiny prywaty, pozdrawiam tatę, który zaraził mnie miłością do żużla.
ZOBACZ WIDEO Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"