Naszą wielką siłą będzie duch zespołu - rozmowa z Peterem Ljungiem, zawodnikiem Startu Gniezno

Sprowadzenie Petera Ljunga do Gniezna może okazać się strzałem w dziesiątkę. Ten zawodnik potwierdził swoje nieprzeciętne umiejętności w ostatnim spotkaniu z Intarem Ostrów Wielkopolski.

Jarosław Galewski: Bardzo udane spotkanie w twoim wykonaniu. Lepszego debiutu przed gnieźnieńską publicznością chyba nie mogłeś sobie wymarzyć?

Peter Ljung: Debiut wypadł rzeczywiście bardzo okazale. Szczególnie dobrze spisałem się w pierwszych trzech startach. Później popełniłem niestety kilka idiotycznych błędów. Wychodzę jednak z założenia, że uczysz się za każdym razem, kiedy startujesz. Mam nadzieję, że wyciągnę odpowiednie wnioski i nie pojadę więcej tak jak w dwóch ostatnich wyścigach. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy to spotkanie jako drużyna. Jak już powiedziałem wcześniej, z siebie jestem bardzo zadowolony, ponieważ trzy wygrane na pięć biegów to naprawdę dobry rezultat. Wcześniej nasz zespół przegrywał, więc niedzielny sukces ma szczególne znaczenie.

Czy sądzisz, że zaskoczyliście przygotowaniem aż tak twardego toru waszych rywali z Ostrowa?

- Nie sądzę, żeby tak było. Wydaje mi się, że tor był taki sam, jak podczas mojej ostatniej wizyty. Być może ta nawierzchnia się trochę różniła, ale naprawdę nie było wielkich rozbieżności. Nie ulega jednak wątpliwości, że ten tor jest wielkim atutem dla gospodarzy.

Porozmawiajmy o tobie. Dlaczego ostatecznie wybrałeś Gniezno?

- Jak z pewnością wiesz, miałem kontrakt w Tarnowie. Byłem tam jednak jedynie zawodnikiem rezerwowym. Nie dostałem żadnej szansy na występ w spotkaniu ligowym. To nie przynosiło żadnej korzyści zarówno mi jak i ekipie Unii. Działacze zachowali się wobec mnie bardzo w porządku i pozwolili mi odejść. Gniezno widziało mnie w swoim składzie, a Tarnów przychylił się do tej propozycji. Bardzo się z tego powodu cieszę, ponieważ działacze wcale nie musieli tak postąpić. Mogłem jednak odejść i jestem bardzo zadowolony, ponieważ nie ukrywam, że jazda w Polsce jest bardzo ważna dla rozwoju mojej żużlowej kariery. Mam nadzieję, że cała transakcja będzie również korzystna dla klubu z Gniezna. Mamy świetną drużynę, ze wspaniała atmosferą i odpowiednią organizacją. Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tutaj być.

Jakie cele stawiasz sobie w związku ze startami w Gnieźnie?

- Przede wszystkim chciałbym ugruntować swoją pozycję w tym zespole. Mam nadzieję, że moje zdobycze punktowe zapewnią mi miejsce w drużynie. Wierzę również, że jako drużyna będziemy w stanie wygrać sporo spotkań. Po niedzielnym meczu wyglądamy na bardzo silnych, tym bardziej, że pokonaliśmy nie byle kogo. Naszym rywalem był przecież bardzo mocny zespół. Chciałbym, żebyśmy złapali teraz wiatr w żagle.

W pewnym momencie wszystko wskazywało na to, że wystartujesz w Rybniku. Ta sprawa wywołała zresztą wiele kontrowersji...

- Mogę powiedzieć jedynie, jak ja osobiście spoglądam na całą sprawę. Być może Tarnów zablokował ten transfer z tego powodu, że dowiedziałem się o nim prosto z mediów. Ta sprawa nie została odpowiednio przedyskutowana z działaczami. Kto wie, może właśnie dlatego sternicy klubu powiedzieli, że nie ma mowy o żadnym transferze. Gniezno z pewnością skontaktowało się z odpowiednimi osobami. Działacze wyrazili zgodę i jestem w Starcie. Drużyna z Tarnowa na tym nic nie traci, ponieważ nie startowałem w jej barwach. Można powiedzieć, że cała sprawa zakończyła się pomyślnie dla mnie i mam nadzieję, że równie dobrze dla mojego nowego pracodawcy.

Na co będzie stać zespół z Gniezna z Peterem Ljungiem w składzie?

- Uważam, że naszą wielką siłą będzie duch zespołu. Każdy z nas daje z siebie sto procent i wszyscy sobie pomagamy. Posiadamy również zawodników z doświadczeniem ekstraligowym. Z całkiem niezłym skutkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce startował przecież Krzysztof Słaboń. Teraz ten jeździec jest silnym punktem w Gnieźnie. Wielu z nas jeździło również w Szwecji czy Anglii i z pewnością może przekazać cenne wskazówki młodym zawodnikom. Wszyscy mówimy po angielsku, więc nie ma żadnych kłopotów z komunikacją. Powiem szczerze, że to dla mnie bardzo komfortowa sytuacja. Jak na razie, wszystko układa się bardzo dobrze i sądzę, że dzięki wspomnianemu duchowi zespołu zajdziemy naprawdę daleko.

Czy będziecie drużyna swojego toru?

- Mogę się zgodzić, że kluczem do naszego sukcesu będą wygrane u siebie. Tak samo jest zresztą w każdej innej lidze świata. Każdy zdobyty punkt na wyjeździe jest wielkim bonusem. Najważniejsze jest jednak to, żeby zgromadzić jak najwięcej punktów w meczach na własnym podwórku. Zwycięstwa mogą dać również punkty bonusowe, które również będą bardzo ważne w końcowym rozrachunku. Trzeba się skupić na jeździe w Gnieźnie, a jeśli przywieziemy coś z wyjazdów, to będziemy mieli dodatkowe powody do radości.

Pytałem cię już o cele w lidze polskiej. Jakie masz jednak plany na dalszą przyszłość? Kiedy Peter Ljung zaatakuje cykl Grand Prix?

- W Szwecji jest o to bardzo trudno, ponieważ mamy głupi system. Ważną rolę odgrywa finał mistrzostw kraju z poprzedniego sezonu, który w ubiegłym roku został przerwany. Uplasowałem się wtedy w okolicach dziesiątej pozycji. W efekcie nie otrzymałem zaproszenia do jazdy w kwalifikacjach. Wierzę jednak, że pojawi się ono nieco później. Podobnie było zresztą rok temu, kiedy na ostatnią chwilę pojechałem do Włoch. Wywalczyłem sobie przepustkę do Zielonej Góry, ale dwa tygodnie przed tymi zawodami złamałem rękę i nie byłem za bardzo zdolny do jazdy. Jeżeli pojawi się światełko w tunelu, to na pewno postaram się wykorzystać swoją szansę. Myślę, że na nią zasługuję. Skoro awansowałem do ubiegłorocznego finału, to jestem chyba wystarczająco dobrym jeźdźcem.

Twoim celem jest z pewnością także start w Drużynowym Pucharze Świata...

- To nie ulega najmniejszej wątpliwości. Śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z największych celów na ten rok. Uwielbiam bronić barw mojej ojczyzny. To wielka sprawa i na pewno zrobię wszystko, żeby znaleźć się w drużynie.

Komentarze (0)