21 lat temu trener Marek Cieślak zdobył z Włókniarzem złoty medal DMP. Teraz wraca (podpisał 2-letni kontrakt), żeby powalczyć z zespołem o awans do play-off. W Zielonej Górze czują żal (jeszcze w ubiegłym tygodniu Cieślak miał zapewniać działaczy Ekantor.pl Falubazu, że zostanie na kolejny sezon), ale w Częstochowie strzelają korki od szampana.
Cieślak ma swoje wady i nie jest trenerem bez skazy (wystarczy wspomnieć alkoholową aferę w Ostrowie w 2015 roku, gdzie po meczu policja zbadała szkoleniowca alkomatem, które wykazało 1 promil alkoholu), ale z drugiej strony jest najbardziej utytułowanym polskim szkoleniowcem. Z reprezentacją Polski seryjnie zdobywa złote medale. W PGE Ekstralidze też nie ma sobie równych.
Złośliwi mówią, że ma worek medali, bo w trakcie kariery wybierał takie kluby, gdzie był mocny skład. Zarzuca się mu również i to, że nigdy nie wychował żadnego zawodnika. Trener Cieślak jest jednak dobrym selekcjonerem. Uchodzi też za specjalistę od przygotowania torów. Potrafi też zadbać o atmosferę w szatni. Warto podkreślić, że żużlowcy Włókniarza od kilku dni dzwonili do prezesa Michała Świącika i prosili, żeby stanął na głowie, by załatwić Cieślaka.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa