Żużel w Stanach Zjednoczonych różni się od tego, który znamy z europejskich obiektów. Czarny sport jest za oceanem traktowany bardziej jako hobby, pasja. Podczas jednego wieczoru na torze prezentują się zawodnicy od czwartego czy piątego roku życia, aż po weteranów. Najstarszym żużlowcem, który jeszcze w ubiegłym roku regularnie brał udział w zawodach jest urodzony w 1935 roku Harlan Bast sr.
Trwające po kilkadziesiąt lat kariery nikogo nie dziwią, tak samo jak zawodnicy ścigający się na motocyklach, które uznać można za zabytki. Zdarzają się żużlowcy wciąż jeżdżący na Weslake'ach czy Goddenach.
Obecnie w Stanach Zjednoczonych jedynie dwie kobiety ścigają się na motocyklach o pojemności 500cc. Zdecydowanie większe grono stanowią zawodniczki, które próbują swoich sił w miniżużlu i w kategoriach 150cc oraz 250cc. Jedną z nich jest Hayley Perrault, drugą natomiast Pam Bennett, zdecydowanie wyróżniająca się spośród innych. - Jestem 57-letnią mamą szóstki dzieci, mam siedmioro wnucząt i... jeżdżę na motocyklu odkąd skończyłam dziesięć lat - mówi o sobie Bennett.
Początki jej przygody z żużlem rozpoczęły się jak w większości przypadków, od wspólnego wyjścia z rodzicami na zawody. - Mama zabrała mnie i mojego brata na zawody w Costa Mesa. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Rodzice kupili bratu mały motocykl. Bardzo chciałam na nim jeździć, ale mi nie pozwalali. Postawiłam jednak na swoim i zaczęłam jeździć.
ZOBACZ WIDEO: Karol Linetty: W kadrze nie grałem na odpowiednim poziomie, chcę przenieść formę z klubu do reprezentacji
Obecnie kobiety, które chcą spróbować swoich sił na żużlu, są zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. W drugiej połowie lat 70. było to jednak coś niespotykanego. - Nie zmienia się jedno - mężczyźni nie znoszą przegrywać z kobietami. Kiedy zaczynałam większość zawodników uważała, że kobiety nie powinny się z nimi ścigać, z kolei w miniżużlu, od którego rozpoczęłam swoją przygodę, wszystko było okej - tłumaczy.
W 1976 roku Bennett rozpoczęła starty w zawodach juniorskich, aby zaledwie rok później przesiąść się na "pięćsetkę". - Kiedy mój brat rozpoczął starty w zawodach, chciałam do niego dołączyć. Wierciłam rodzicom dziurę w brzuchu, aż w końcu się zgodzili. Pierwszy pełny sezon zaliczyłam w roku 1977. Startowałam pięć dni w tygodniu! Udało mi się nawet wygrać kilka turniejów. Prezentowałam poziom na tyle odpowiedni, aby móc polecieć do Australii. Ścigałam się w Sydney, Adelajdzie i Brisbane. Rywalizowałam z tamtejszymi dziewczynami i zwyciężyłam. Byłam bardzo zadowolona z mojego debiutanckiego sezonu - opowiada 57-latka.
Pierwszy etap kariery "Pinky" trwał przez sześć sezonów. Później w życiu Pam Bennett nastąpiły znaczące zmiany. - Jeździłam aż do 1982 roku, przeszłam do Dywizji II i tam również udawało mi się rywalizować jak równy z równym. Miałam także okazję wystąpić w gali lodowej w Oklahomie. Później wyszłam za mąż i urodziłam szóstkę dzieci.
Przerwa od ścigania trwała aż trzydzieści lat. Na tor Bennett powróciła w sezonie 2012. - Nigdy bym nie pomyślała, że po pięćdziesiątce nadal będę to robić. Moim celem jest jeździć tak długo, jak tylko to będzie możliwe - opowiada. Warto dodać, że po powrocie, zawodniczce udało się zwyciężyć w trzech turniejach Dywizji III (najniższej). Wystartowała także w jednym meczu Winter Series, cyklu zawodów drużynowych na kształt rozgrywek ligowych.
Na żużlu jeździ także obecny partner Bennett, Ron Davis. Co ciekawe, rozpoczął on swoją przygodę z czarnym sportem w wieku... 51 lat. W kierunku żużla nie poszły za to dzieci zawodniczki. - Myślałam, że któreś z moich dzieci zdecyduje się rozpocząć karierę żużlowca, ale nic takiego się nie wydarzyło. Moje najstarsze dziecko ma już 32 lata, natomiast najmłodsze 22.
Żużel w Stanach pełen jest niezwykłych postaci, jak wspomniani Harlan Bast sr czy Pam Bennett. Powoduje to, że atmosfera na tamtejszych zawodach jest zupełnie inna niż w Europie. Można pokusić się o stwierdzenie, że speedway w Stanach jest dla każdego. Dosłownie.
Babcia z Ameryki, to inna bajka ;)