W trakcie prezentacji żużlowcy obu drużyn tęsknie spoglądali na podium ustawione obok maszyny startowej. Pewnie każdy z nich po cichu marzył o tym, żeby po ostatnim biegu wejść na ten wyższy stopień i wystrzelić korek od szampana Mumm. 14 butelek trunku stało obok głównej sceny wieczoru i czekało na zwycięzców.
Kilka minut po 19.00 cała żużlowa Polska wstrzymała oddech, bo zawodnicy ustawili się na starcie do pierwszego biegu. Ledwo ruszyli a już zakotłowało się na wyjściu z pierwszego łuku (Peter Kildemand trącił Szymona Woźniaka). Jakby zawodnicy chcieli potwierdzić, że miał rację prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski porównując finał najlepszej ligi świata do bohaterskiej walki Spartan o Termopile. Miał kłopot sędzia Paweł Słupski, który długo oglądał powtórki, by w końcu zdecydować się na ponowną jazdę w czterech. Naraził się przez to miejscowym kibicom, ale miał prawo podjąć taką decyzję.
Betard Sparta miała w tym meczu piorunujące otwarcie. Już po trzech biegach odrobiła starty z pierwszego spotkania i z głośników popłynęło "We are the champions". A to nie był koniec dobrych informacji. W 4. wyścigu Maksym Drabik poprawił rekord toru (60,99 s.) należący wcześniej do Taia Woffindena. Drabik fruwał w piątek na pierwszym treningu po kontuzji, fruwał też w trakcie meczu. Potwierdziły się więc opinie tych ekspertów, którzy twierdzili, że powrót Maksyma do składu znacznie zwiększa szanse Sparty na wygraną. Drabik dopiero w końcówce stracił moc.
Minusem pierwszej serii, gdy idzie o Spartę była jazda Vaclava Milika. Czech nie miał odpowiedniej prędkości w swoim motocyklu, a przecież w przedmeczowych założeniach miał on być jednym z tych zawodników, na których Sparta budowała nadzieję na odrobienie strat z Leszna. Inna sprawa, i to pokazał bieg pierwszej serii z udziałem Milika, że tor nie dawał wielkich możliwości na wyprzedzenia rywala. Wystarczyło, że Vaclav odjechał szerzej niż 2 metry od krawężnika , by jego maszyna zaczęła stawać w miejscu.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego
Piotr Baron, menedżer Fogo Unii, już po 2. biegu miał możliwość dokonywania zmian taktycznych, ale poczekał do początku drugiej serii i w 5. wyścigu wymienił Kildemanda na Janusza Kołodzieja. Rezerwa na niewiele by się zdała, gdyby nie Emil Sajfutdinow. Rosjanin był szybki, ale na początku biegu był umiejętnie blokowany przez duet Maciej Janowski - Andrzej Lebiediew. Wystarczył jednak drobny błąd Janowskiego i Sajfutdniow przemknął obok niego niczym ekspres obok towarowego. Drugi atak Rosjanina, na ostatnim łuku, też był skuteczny. Ten bieg był słodką zemstą Emila na byłym tunerze Ryszardzie Kowalskim. Rywale, których minął startują na jego sprzęcie. Przypomnijmy, że Sajfutdinow rozstał się z mechanikiem w atmosferze skandalu.
Ci którzy myśleli, że Sparta w pierwszej serii posłała przeciwnika bezpowrotnie na deski, po kolejnych biegach drugiej serii musieli się czuć srodze rozczarowani. Wiwatujący i szalejący dotąd z radości wrocławscy kibice nagle zamilkli. Ożywił się za to uśpiony wcześniej sektor gości, bo też leszczynianie szybko znaleźli odpowiednie ustawienia. Taktyczna w 5. biegu dała tylko remis, ale w kolejnym wyścigu oglądaliśmy popis jazdy Piotra Pawlickiego, który załatwił swojemu zespołowi podwójną wygraną robiąc świetną robotę na pierwszym łuku. Piotr wypchnął delikatnie Milika i zrobił miejsce dla Grzegorza Zengoty. 5:1 musiało zaboleć Spartę, a za chwilę goście dołożyli jeszcze 4:2 i zbliżyli się na 2 punkty. W dwumeczu mieli w tym momencie 6 punktów przewagi.
Finałowy rollercoaster trwał jednak w najlepsze. W trzeciej serii Sparta odrobiła starty i ponownie wyszła na prowadzenie w dwumeczu. W rundzie przed nominowanymi gospodarze robili co mogli, by utrzymać 10-punktową przewagę. Nie udało się, choć sprzyjało im szczęście, bo w 12. biegu Unia straciła szansę na podwójną wygraną przez upadek Dominika Kubery. Wtedy jednak wkroczył do akcji Pawlicki, który wygrał walkę na łokcie z Drabikiem w ostatnim wyścigu przed nominowanymi i doprowadził do remisu w dwumeczu.
To co działo się w ostatniej serii, to już był prawdziwy horror. Wojciech Dankiewicz, ekspert nSport+, wymodlił sobie scenariusz, w którym mistrza Polski poznamy w ostatnim biegu. Tak się stało. Przed 15. biegiem Sparta prowadziła 44:40 i potrzebowała podwójnej wygranej w ostatnim wyścigu, by wyrównać bilans dwumeczu i zdobyć złoto (przy remisie zwycięża drużyna lepsza w rundzie zasadniczej, czyli Sparta). Jednak nie wyszło. Już po rakietowym starcie Pawlickiego było jasne, że Leszno za chwilę będzie pić szampana.
Sparta przeżyła w finale deja vu ze swojego półfinałowego meczu w Gorzowie. Tam ona po piorunującej końcówce zamknęła rywalowi drogę do finału. Teraz wrocławianie oglądali, jak to Unia na finiszu odziera ich ze złudzeń o złocie.
Czego zabrakło ekipie z Wrocławia do złota? Lepszej formy Milika i chyba jednak występu Drabika w pierwszym meczu.
Unia odprawiła Spartę z kwitkiem podobnie, jak 2 lata temu. Teraz było ciężej, co nie zmienia faktu, że leszczynianie są największym wygranym play-off. Bohaterem dwumeczu Pawlicki, który oszczędzał kości w Grand Prix, by cieszyć się ze złota z Unią. W kluczowych momentach drugiego meczu Piotr brał na siebie cały ciężar i zdobywał ważne punkty. Jechał nie tylko dla siebie, bo gdy tylko pojawiała się sposobność, pomagał kolegom.
Cichym bohaterem meczu Kołodziej. Po rundzie zasadniczej Wrocław kojarzył mu się z kompromitacją. Pojechał wtedy beznadziejnie. Pokazał jednak, że ma charakter i w tych najważniejszych momentach potrafi się wspiąć na wyżyny. W końcu jednak mówimy o talizmanie, bo od lat jest tak, że drużyny, w których startuje zdobywają medale.
Trochę szkoda, że po finale mieliśmy mały zgrzyt związany z zachowaniem grupki kibiców, którzy wywołali zadymę w okolicy sektor kibiców Unii. Chuliganów, na szczęście, udało się szybko spacyfikować.
Fogo Unia Leszno
1. Emil Sajfutdinow - 12+1 (2,3,0,1*,3,3)
2. Peter Kildemand - 1 (0,-,1,-)
3. Piotr Pawlicki - 14 (2,3,1,2,3,3)
4. Grzegorz Zengota - 4+2 (0,2*,0,-,2*)
5. Janusz Kołodziej - 11+1 (2,0,3,3,1,2*)
6. Dominik Kubera - 1 (0,1,w)
7. Bartosz Smektała - 2+1 (1,1*,0)
Betard Sparta Wrocław
9. Tai Woffinden - 9 (3,2,3,0,1)
10. Szymon Woźniak - 6+1 (1,0,2*,3,0)
11. Maciej Janowski - 7+1 (3,1*,2,1,0)
12. Andrzej Lebiediew - 4+1 (1,2,1*,-,-)
13. Vaclav Milik - 3+1 (0,1,2*,0)
14. Maksym Drabik - 12 (3,3,3,2,1)
15. Damian Dróżdż - 4+1 (2*,0,2)
Bieg po biegu:
1. (62,47) Woffinden, Sajfutdinow, Woźniak, Kildemand 4:2
2. (61,00) Drabik, Dróżdż, Smektała, Kubera 5:1 (9:3)
3. (61,38) Janowski, Pawlicki, Lebiediew, Zengota 4:2 (13:5)
4. (60,99) Drabik, Kołodziej, Smektała, Milik 3:3 (16:8)
5. (62,33) Sajfutdinow, Lebiediew, Janowski, Kołodziej 3:3 (19:11)
6. (61,36) Pawlicki, Zengota, Milik, Dróżdż 1:5 (20:16)
7. (61,79) Kołodziej, Woffinden, Kubera, Woźniak 2:4 (22:20)
8. (61,61) Drabik, Milik, Kildemand, Sajfutdinow 5:1 (27:21)
9. (61,68) Woffinden, Woźniak, Pawlicki, Zengota 5:1 (32:22)
10. (61,15) Kołodziej, Janowski, Lebiediew, Smektała 3:3 (35:25)
11. (61,58) Woźniak, Pawlicki, Sajfutdinow, Milik 3:3 (38:28)
12. (61,32) Sajfutdinow, Dróżdż, Janowski, Kubera (w) 3:3 (41:31)
13. (61,53) Pawlicki, Drabik, Kołodziej, Woffinden 2:4 (43:35)
14. (61,75) Sajfutdinow, Zengota, Drabik, Woźniak 1:5 (44:40)
15. (61,08) Pawlicki, Kołodziej, Woffinden, Janowski 1:5 (45:45)
Sędzia: Paweł Słupski
Komisarz toru: Jacek Woźniak
NCD: 60,99 s. - uzyskał Maksym Drabik w biegu 4 (nowy rekord toru).
Widzów: 12500
Startowano według zestawu nr 1.
Królowa wróciła na tron,czyli potwierdza się teza,że w latach nieparzystych Unia ,a w latach parzystych Stal majstrem :))