Pierwszy mecz finałowy PGE Ekstraligi zakończył się triumfem Fogo Unii Leszno, która pokonała Betard Spartę Wrocław 49:41. Kibice zgromadzeni na stadionie im. Alfreda Smoczyka nie mogli narzekać na brak emocji. - Mecz zdecydowanie stał na bardzo wysokim poziomie. To były fajne zawody, sporo ścigania. Nie było to dla nas lekkie spotkanie, chociaż wydaje mi się, że mogliśmy dorzucić dwa punkty więcej do naszego dorobku. To było w naszym zasięgu - przyznał w rozmowie z UniaLesznoTV Piotr Rusiecki.
Końcowy wynik mógłby wyglądać inaczej, gdyby sędzia Ryszard Bryła podjął inną decyzję po kolizji w 15. wyścigu. W jego drugiej odsłonie Vaclav Milik starł się tuż po starcie z Piotrem Pawlickim, który po kontakcie upadł na tor. Zawodnik Betard Sparty Wrocław poszerzył tor jazdy rywalowi, który nie miał wyjścia i musiał ewakuować się z siodełka. Arbiter po wypadku nie wykluczył żadnego zawodnika, z kolei po kolejnej powtórce i triumfie Milika, Czech jadąc przy akompaniamencie gwizdów i złowrogich okrzyków serdecznie pozdrawiał fanów, machając im ręką.
- Wydaje mi się, że w 15. wyścigu sędzia nas skrzywdził, że nie wykluczył Milika, gdzie Czech ewidentnie przedłużył prostą startową. Później kibice nie byli zadowoleni z tej decyzji. Dodatkowo Milik niepotrzebnie jeździł po torze przez trzy okrążenia po zakończeniu wyścigu, dodatkowo podjudzając naszych kibiców. Nie tłumaczę leszczyńskich fanów, ale to było niepotrzebne - skomentował prezes Fogo Unii.
Rewanżowe starcie finałowe zostanie rozegrane w najbliższą niedzielę we Wrocławiu. Aby zdobyć złote medale DMP, Fogo Unia na Stadionie Olimpijskim będzie musiała zdobyć co najmniej 42 punkty. - Żaden wynik niczego nie gwarantuje. Trzeba dobrze pojechać kolejnych 15 wyścigów. Nie mógłbym być sternikiem klubu, gdybym nie wierzył w złoty medal - dodał Rusiecki.
ZOBACZ WIDEO Budowa motocykla żużlowego