Kacper Woryna wzruszony po PGE IMME. Wynik nagrodą za ciężką pracę

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Zawodnicy ROW-u gratulują sobie wygranego biegu.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Zawodnicy ROW-u gratulują sobie wygranego biegu.

Dla Kacpra Woryny już sam start w PGE IMME był dużym sukcesem. Junior ROW-u postanowił jednak pójść o krok dalej i po pięknej walce zajął w zawodach drugą pozycję.

Mało kto spodziewał się tego, że młodzieżowiec ROW-u Rybnik stanie na podium poniedziałkowych zawodów. Kacper Woryna swoim wynikiem zaskoczył środowisko. - Odpowiada mi sytuacja, że jestem czarnym koniem i sprawiam niespodziankę - mówi Woryna. - Bardzo ciężko pracowałem, aby znaleźć się w tym miejscu. Zresztą nie tylko ja, ale cały mój team. Trudno mi opisać słowami to, jak się teraz czuję. Dla mnie to jak zwycięstwo. Pierwszy raz miałem okazję ścigać się w Gdańsku tak na poważnie. Z drugiego miejsca cieszę się tym bardziej, że byłem najmłodszym i najmniej rozpoznawalnym zawodnikiem z całej stawki - komentował szczęśliwy zawodnik.

W 2016 roku PGE IMME wygrał Krystian Pieszczek, co było chyba jeszcze większą sensacją, niż drugie miejsce Woryny. 21-latek jechał wtedy z dziką kartą, a pogodził największych żużlowców w lidze. - Krystian miał łatwiej rok temu, bo on z Gdańska pochodzi i znał ten tor - twierdzi Woryna. - Szkoda, że zabrakło trochę punktów z rundy zasadniczej, bo wówczas miałbym możliwość wyboru lepszego pola a tak to miałem praktycznie najgorsze. Może Bartek Zmarzlik wybrał w finale trzecie pole, bo ja z niego wcześniej wygrałem?

Woryna w Gdańsku jechał jak równy z równym niemal z każdym rywalem. Nie miał respektu i potrafił ostro rywalizować, choćby ze wspomnianym Bartoszem Zmarzlikiem. - Dla mnie to bardzo pozytywna sprawa, że mogę walczyć i pokonać takich rywali, jak choćby Bartosz. Przecież na co dzień się nie robi takich rzeczy. Ale nie spocznę na laurach, dalej będę pracował. Chcę pokazać, iż stać mnie na jeszcze większe sukcesy - zadeklarował ambitnie.

Jeden z liderów ROW-u wrócił także na chwilę do ligowego starcia z Get Well Toruń. Przyznał, że emocje związane z meczem były odczuwalne. - Napięcie to było przede wszystkim, jak przegrywaliśmy. Jednak wydaje mi się, że presja na wynik była większa po stronie toruńskiej. Nerwów było sporo, ponieważ widzieliśmy ile osób przyszło nas dopingować i wierzyło w nas. Mecz był o życie dla Get Well, więc tym bardziej chciało im się utrzeć nosa. Szkoda, że bonus pojechał do nich. Cóż, taki sport - zakończył Woryna.

ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca komisarza toru

Źródło artykułu: