Stefan Smołka: Zajączek 2009

Wróciła wiosna, rozpoczął się sezon i ulubiona przez kibiców liga. Zaskoczyła słaba postawa Stali Gorzów w Lesznie i kłopoty częstochowskiego Włókniarza. Ale to jeszcze niczego nie przesądza.

W tym artykule dowiesz się o:

Na wielkanocny poniedziałek najciekawiej powinno być w Gorzowie, gdzie naprzeciw siebie staną dwie zasłużone żużlowe firmy Stali Gorzów i Polonii Bydgoszcz. Smaczku temu pojedynkowi dodaje fakt, iż w zespole gospodarzy wystąpi najwybitniejszy wychowanek Polonii, a poza tym inny zawodnik, który jeszcze jesienią ubiegłego roku zdobywał punkty na chwałę zespołu z gryfem na plastronach. Chodzi oczywiście o Tomasza Golloba oraz Rafała Okoniewskiego, wychowanka pilskiej Polonii, kontynuatora rodzinnych tradycji. Rafał jest synem Mariusza - świetnego zawodnika starej Unii Leszno w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zeszłego wieku. Bliski Stali jest także brat Tomasza - Jacek Gollob.

Do pierwszego meczu tych drużyn w najwyższej żużlowej lidze doszło w roku 1962, kiedy to Stal Gorzów jako beniaminek zawitała w ekstraklasie. Miał to być wówczas hit inauguracji w Gorzowie, ale pogoda zepsuła oczekiwane święto przy ul. Śląskiej. Do meczu doszło dopiero w pierwszym dniu lipca a górą byli faworyzowani bydgoszczanie, zwyciężając 49:29. Najlepszymi zawodnikami Polonii byli wtedy: Mieczysław Połukard z 11 punktami na koncie (na 12 możliwych), Ryszard Stachowiak z dorobkiem 10,5 pkt. Edward Kupczyński - 9,5 pkt, Norbert Świtała - 7 punktów,. W Stali pierwsze skrzypce grał Andrzej Pogorzelski - 11 pkt., Bronisław Rogal - 7, Edmund Migoś - 5. Oba zespoły dzieliła jeszcze wówczas różnica klas, Polonia była medalistą DMP z roku poprzedniego, a jeździli tam jeszcze tacy mistrzowie jak: drugi z braci Świtałów - Rajmund, Janusz Suchecki. Kończył swoją karierę Bolesław Bonin, a pojawił się za to młody elew z Rybnika Henryk Gluecklich, by po kilu latach stać się liderem Polonii. Niebawem miał się zmienić klubowy układ sił w Polsce. Tym razem Stal w końcu utrzymała się w lidze, po emocjonujących, choć jednostronnych meczach barażowych na koniec sezonu 1962 z zespołem Zgrzeblarek Zielona Góra (udał się "dwa razy wpieprz sąsiadom"). Już za dwa lata Stal Gorzów weszła na stałe do strefy medalowej ligi, by w 1969 roku wejść na sam jej szczyt, detronizując niepokonany przez lata KS ROW z Antonim Woryną, Andrzejem Wyglendą, Stanisławem Tkoczem, ale już bez ciężko rannego na "polu walki" - toru w Bydgoszczy Joachima Maja. To był początek końca wielkiego ROW, a jednocześnie otwarcie nowego wspaniałego rozdziału wielkiej Stali Gorzów. Czterdzieści lat mija. Jej liderem niekwestionowanym był Andrzej Pogorzelski, u boku którego wyrastali inni: Bronisław Rogal, Edmund Migoś, Jerzy Padewski, a potem Edward Jancarz i Zenon Plech. Dziś można powiedzieć legendy Stali.

Andrzejowie Pogorzelski i Wyglenda - rywale i koledzy z reprezentacji

Wracając do zajączka, role się odwróciły. Polonia Bydgoszcz jest beniaminkiem w Ekstralidze, ale montując silny, a przede wszystkim oparty na pewnych punktach skład, nie jest bez szans w Gorzowie, którego Stal kryzys ma już kilka lat za sobą. Zwycięstwo na starcie dodało polonistom skrzydeł, a natomiast u rywala po porażce mogło upaść morale wśród tak zwanych gorzowian (w składzie, nie licząc trenera, jest tylko trzech ludzi rodem z Gorzowa z małymi szansami na znaczący dorobek punktowy). Sprawa w żadnym razie dotyczyć nie może Rune Holty, Petera Karlssona czy Tomasza Golloba - pełnych profesjonalistów. U nich tylko pech - upadki i defekty mogłyby przeszkodzić w dobrym wyniku. W tak zwanej I lidze meczem na szczycie jest niewątpliwie pojedynek RKM ROW z Marmą Hadykówką, czyli ze Stalą Rzeszów. O meczach tych zespołów w historii można by napisać książkę, ale w najwyższej polskiej żużlowej lidze. Nieraz te mecze decydowały o tytule DMP. Faworytem jest Stal, ale życie lubi płatać figle, zwłaszcza w drugi dzień Świąt, kiedy to królują wszechobecne jaja.

Przy okazji warto dodać, iż swoje urodziny 11 kwietnia obchodzi Tomasz Gollob - najlepszy polski żużlowiec w dziejach. Urodziny, nie okrągłe, pewnie nie wpłyną na formę lidera polskiej reprezentacji narodowej i znów swoją jazdą zachwyci zebrane na trybunach tysiące wielbicieli swojego ponadczasowego talentu. Ze swej strony chciałbym życzyć Mistrzowi rodzinnej harmonii, domowego azylu, niezmiennie wyśmienitego zdrowia, tej iskry bożej szczęścia koniecznej do sięgania po najwyższe światowe laury, której jakby czasem brakowało Tomaszowi. Ale najważniejsze jest zdrowie, kości całe i wynikająca z tego pogoda ducha. Nic nikomu nie musi już Pan udowadniać. Pozdrawiam. Wszystkiego Najlepszego! A wszystkim Wesołych Świąt Zmartwychwstania (także nowych nadziei)!

Stefan Smołka

Komentarze (0)