Wpadka Polaków? Wszyscy by tego chcieli

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Zdjęcie z meczu żużlowej reprezentacji Polski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Zdjęcie z meczu żużlowej reprezentacji Polski

Trudno oczekiwać, by w finale Drużynowego Pucharu Świata kibice poza naszym krajem trzymali kciuki za Polskę. - Każdy będzie chciał, byśmy się potknęli. Jest w końcu zasada bij mistrza - przyznał Marek Cieślak.

Reprezentacja Polski zdominowała w ostatnich latach Drużynowy Puchar Świata i chyba jeszcze nigdy wcześniej nie była tak wyraźnym faworytem, jak przed sobotnim finałem w Lesznie. Drużyna Marka Cieślaka będzie miała wsparcie ze strony rodzimych kibiców, ale żużlowy świat wolałby raczej, by na Stadionie Alfreda Smoczyka doszło do niespodzianki.

- Na pewno każdy będzie chciał, byśmy się potknęli i rywale postarają się możliwie najbardziej utrudnić nam zadanie. Jest w końcu zasada bij mistrza, a my bronimy tytułu zdobytego w Manchesterze - przyznał na konferencji prasowej Marek Cieślak.

Sytuacja, gdy cały kraj oczekuje od drużyny złota, nie jest z pewnością łatwa. To na biało-czerwonych spoczywać będzie w finale największa presja.

- Rzeczywiście, wszyscy bez wyjątku widzą nas w roli faworytów. Nikt jednak z tego powodu złotych medali nam nie daruje. W każdym biegu będzie walka o to, by nam je zabrać. Od nas zależy czy się wybronimy - dodał szkoleniowiec.

Wspomnienia z Leszna Marek Cieślak ma w każdym razie bardzo dobre. - Dwa razy odbywał się już tu finał i za każdym razem sięgaliśmy po tytuł. Także tym razem jestem dobrej myśli i ufam chłopakom, których powołałem do składu. Przed rokiem w niemal tym samy zestawieniu wygraliśmy w końcu w Manchesterze. W finale, zamiast Maćka Janowskiego, jechał Krzysiek Kasprzak. Reszta została bez zmian - skwitował.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: łzy Jermaina Defoe. Jego młody przyjaciel umiera