Z drugiej strony ekranu, to cykl felietonów Gabriela Waliszko, dziennikarza nSport+.
***
- Dziś zatriumfowało piękno i szlachetność sportu - podsumował niedzielny finał Indywidualnych Mistrzostw Polski jeden z byłych trenerów najlepszej drużyny kraju. Co racja, to racja. W punkt! Żaden z głównych kandydatów do złota nie cieszyłby się tak pięknie i długo jak zrobił to wychowanek bydgoskiej Polonii.
Skąd ta pewność? Bo wygrał zawodnik, którego tylko garstka najwierniejszych fanów wstawiała do finału gorzowskich zawodów, a on sam nie był przekonany do swego końcowego triumfu. Bo zwyciężył duch sportowej, nieprzewidywalnej rywalizacji oraz praca, walka, konsekwencja i upór 24-letniego bohatera.
Wreszcie przewidywany mistrz nie byłby sam dla siebie żadnym zaskoczeniem, a więc i jego chwile chwały byłyby z pewnością uboższe. A Szymek nie wstydził się, nie chował, tylko pokazał światu twarz człowieka osiągającego (na razie) życiowy sukces. - O Szymku mówiło się czasem, że jest zbyt inteligentny na żużel. Ale on swoją uporczywą pracą doszedł do tego żużlowego sukcesu - zdradził mi jeden z bydgoskich trenerów.
Że przesadzam z tą najcudowniejszą radością ever? A kogo macie w pamięci, kto przez kilkanaście minut nie mógł wydusić z siebie słowa. Nie po bolesnej czy niespodziewanej porażce, ale po wielkim, fenomenalnym, efektownym sukcesie. No kogo?
ZOBACZ WIDEO Żużel był już na World Games (VIDEO)
Mam przed oczami łzy Otylii Jędrzejczak po olimpijskich medalach, koledzy z redakcji przypominają sobie mokrą radość Cristiano Ronaldo po wygrywaniu Ligi Mistrzów albo Arkadiusza Skrzypaszka po mistrzowskich chwilach w Barcelonie. Tyle że pływanie, pięciobój czy piłka nożna to z całym szacunkiem trochę inne sporty niż żużel, zupełnie nieporównywalne ryzyko, inne charaktery uczestników.
A kiedy ostatnio widzieliście łzy wzruszenia u żużlowca? No kiedy? Przypomina mi się taka scena ze Stadionu Narodowego, kiedy Tomasz Gollob żegnał się z biało-czerwoną reprezentacją. Też płakał i też wzruszony był z racji pięknych chwil, jakie przeżył za sprawą żużlowego motocykla. Tyle że w narodowych barwach kończąc reprezentacyjną karierę. Teraz człowiek z Polonii Bydgoszcz dopiero wchodzi na salony wielkiego speedwaya.
Wygrana Szymka ma dla mnie też osobisty wymiar. Nie wiem czy bardziej historyczny czy nieprawdopodobny. W piątek czyli dwa dni przed finałem kumple z redakcji składali mi urodzinowe życzenia, przekazując w prezencie… żużlowy laczek. Nie chcieli zdradzić od kogo, skąd, dlaczego. Nie dopytywałem, bo po pewnej ilości alkoholu pojawiają się ciekawsze tematy. Dowiedziałem się szybko, bo już dwa dni później.
W niedzielę, zaraz po transmisji na Jancarzu, kiedy wszyscy zachwycaliśmy się w gorzowskim parkingu wspaniałym widowiskiem, zobaczyłem ich uśmiechnięte twarze i niedowierzające spojrzenia. A potem podszedł indywidualny mistrz Polski i po gratulacjach zapytał: - Jak ci smakował urodzinowy dżekuś z mojego laczka?
PS1. Zmian w biało-czerwonej kadrze na finał DPŚ nie będzie. Daje sobie uciąć lewą, no i - niech będzie - prawą rękę. Konsekwencja i porządek muszą być. Po prostu napoleoński plan.
PS2. Nos podpowiada, że w Lesznie wygramy, ale po niełatwej przeprawie. Łez raczej nie będzie, bo wszyscy tego sukcesu się spodziewają. I wszyscy zapewne znów pochwalą: brawo Narodowy i jego decyzje. Takie życie, zobaczycie!
Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+